Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

02.10.2004 - spiral active project - goahead


Kto: Spiral Active Project
Miejsce: klub Absurd, Kraków
Data: 02.10.2004

Impreza ta była przez nas dość długo oczekiwana, gdyż wcześniejszą z tej serii organizowaliśmy prawie dokładnie 7 miesięcy wcześniej. Tą mieliśmy umówioną już w lipcu, co pozwoliło na obmyślenie i przygotowanie pewnych spraw z nią związanych. Szczerze mówiąc, słysząc informacje o wcześniejszych imprezach transowych w Absurdzie obawiałem się także nieco o naszą. Była to jedna z ostatnich szans na zaistnienie psy brzmień na krakowskiej scenie, gdyż podobno niewiele ludzi bywało na tego typu wydarzeniach. Ale na forum psytrance.pl ujawniało się pewne ciśnienie związane z Goahead, do tego Dudi zaoferował się do zagrania na chilloucie, JetMan że udekoruje wnętrze więc stwierdziłem, że chyba nie będzie aż tak źle ;)

Do Krakowa przyjechaliśmy dość późno, głównie z powodów błądzenia po Opolu i Katowicach, ale byliśmy zarazem na tyle wcześnie, że przy zgranej organizacji bez problemu uporaliśmy się z dekoracjami (choć nie mieliśmy czasu na piwko na rynku). Szczerze mówiąc nawet nie wiem kiedy zaczęła się impreza, gdyż wszystko odbyło się jakoś tak płynnie - najpierw pojawili się nasi znajomi, później inne nie znane twarze, a chwilę później za deckami pojawił się Neo i zaczął poważne granie. Wtedy też na spokojnie mogliśmy popatrzeć i ocenić naszą kilkugodzinną pracę. Fajnie wyglądała konfrontacja malowideł Neogena i JetMana. Mnie to cieszyło, gdyż wreszcie mogłem zobaczyć nową technikę, nowe kolory i inspiracje, a chłopakom pozwoliło na wymianę doświadczeń i rad. Ale i my wprowadziliśmy coś nowego. Największy chyba efekt robiła nitkowa konstrukcja będąca nad całym niższym dancefloorem. Ostatnio właśnie zaczynam rezygnować z półmetrowych konstrukcji przenośnych na rzecz monumentalnych wręcz całoklubowych matematycznych wizji. Już w trakcie imprezy o oprawę wizualną dbał czasami Neogen stając za gałkami / wyłącznikami i bawiąc się strobo, dymem oraz innymi światłami. Dzięki temu nie było to jakieś bezpłciowe, a naprawdę odpowiednia gra świateł potrafi parkiet niesamowicie rozpędzić, lub wkręcić w jakikolwiek inny klimat.

Jako pierwszy dźwięki zapodawał oczywiście Neogen. Zdziwił nieco ludzi ambientowo-dubowymi klimatami, a zarazem bardzo delikatnie i zmysłowo rozpoczął ten balet. W międzyczasie poleciały świetne produkcje Saafi Bros i inne bardzo wyszukane brzmienia. Dopiero na sam koniec były dwa kawałki jego znajomych Ethereal. Ja też na początku postanowiłem grać lajtowo i zarazem nietypowe jak dla mnie utwory. Pozwoliłem sobie także poeksperymentować ze stylami, tworząc kilka zaskakujących hybryd. Jednak nie było to przypadkowe puszczanie, gdyż sporo produkcji przesłuchałem na nowo starając się w nich wykryć TEN klimat. Były więc nowe wydawnictwa pokroju Beat Bizarre, Younger Brother, Zion czy oczywiście niesamowicie zmysłowy Wizzy Noise "Time Line" w remiksie BPC, a także klasyki jak Doof, Cosmosis, Spectral, Chi-A.D. Wtedy też coraz częściej dochodziły do mnie okrzyki radości, a relacjonujący mi co jakiś czas sytuacje szpiedzy określali klimat uniesionym w górę palcem. Pozwoliło mi to na zaostrzenie klimatu. Pamiętam, że kapitalnie sprawdził się "Equinox" Tikala i "Avalon" Protoculture. "Cosma - People on Hold" i "San Yacid" Cosmosisa też jak praktycznie zawsze dały radę. Pozwoliłem sobie nawet na kilka kilerów, jednak to jeszcze nie było takie tupanie, jakiego się po sobie spodziewałem. Po północy impreza była już na dobre rozhulana, a stery przejął Nomatrixx. Początek setu słyszałem tylko w urywkach, gdyż kiedyś musiałem odpocząć od wszechobecnego absurdowego upału. Jednak po godzince postanowiłem ruszyć się na parkiet sprawdzić jakość brzmienia, oraz reakcje tańczących. O ludziach napiszę później, a co do muzyki, to pamiętam jak Noma zagrał kilka na prawdę świetnych nieznanych mi zupełnie produkcji. Z późniejszych rozmów wynikało, że były to jakieś wyszukane i wyłuskane z rozmaitych składanek kąski. Jak dla mnie, to było to izraelskie brzmienie, ale niesamowicie zaskakujące, przemyślane i porywające. Zapamiętałem przede wszystkim jeden utwór, który na początku wydawał się być niedorobionym eksperymentem z dziwnymi świdrującymi bzyczkami i prostym basikiem. Jednak z upływem minut przechodził w inne światy stając się pod koniec niesamowicie energetycznym, a te bzyczki powodowały moje jeszcze większe zdziwienie i podziw nad tą produkcją. Jednak Nomatrixx grał nie tylko to. Zaczynał fullonowo, ale w inteligentnej tego stylu odmianie. Później coraz bardziej eksperymentował, zaskakując co chwilę (np. niezwykle zakręconym remiksem "Body Rock" Moby'ego). Zakończył jednak ciekawymi melodyjnymi i delikatnymi produkcjami neofullonowymi. Gdy go zmieniałem przed godziną czwartą parkiet cały czas był oblegany. Swoim wejściem zupełnie zmieniłem klimat pozwalając sobie na 3 utworkowy żarcik. Jednak "My-Loony-Um" Hallucinogena zupełnie rozwiałem obawy i wyznaczyłem kierunek tego, co miało lecieć. Jak zawsze na początek poleciało kilka delikatniejszych i można by wręcz stwierdzić że frywolnych utworów. Ale oczywiście każdy kolejny podkręcał klimat, który w apogeum swej ostrości zatrzymał się na produkcjach Younger Brother, Prometheusa, Hallucinogena (o dziwo w trakcie całej imprezy poleciał tylko "Shamanix"), Tikala, Doofa, czy Cosmosisa. Potem już tylko zwalniałem, gdyż poprzez zadowolenie na twarzach przybyłych było mimo wszystko widać spore zmęczenie. Po piątej w miksowaniu pomógł mi Dudi, z którym razem coraz intensywniej przechodziliśmy w stronę delikatnego fullonu i skandynawskiego progresywu, redukując zarazem tempo utworów.

Na imprezie udało mi się wypatrzyć twarze starych znajomych z różnych rejonów polski, jednak zdecydowana większość była mi nieznana. Jest to raczej oczywiste, gdyż tamtejsza scena klubowa jest mi obca, a w Krakowie byłem tylko dwa razy (zawsze przy okazji grania). Podobno imprezę i klimat stworzyło wiele przypadkowych ludzi, którzy nie byli wcześniej widziani w Absurdzie. Czasami więc raziły ścisłe tańce w parze (lub coś więcej jak - o zgrozo - było pokazane na jednym ze zdjęć), czy obecność bielutkich koszulek z napisami popularnych firm. Jednak na szczęście były to pojedyncze przypadki, które swoimi okrzykami radości stworzyły klimat zupełnej beztroski, co wpływało także na naszych klimaciarskich znajomych. Z tego co później rozmawialiśmy z osobami z klubu, podobno każdy wychodził z wielkim bananem na twarzy i na pewno jest to bardzo dobra promocja zarówno klubu, jak też naszych imprez.

Podsumowując, impreza ta dała nam wiele bardzo pozytywnych chwil, chociaż to jeszcze nie było to, co na Goahead w marcu. Jak dla mnie powód był bardzo błahy. Umiejscowienie DJ'ki nie pozwala na zbyt duży kontakt z tańczącymi, dlatego też muszą oni sami sobą sterować. My jako grający jesteśmy nieco odosobnieni i nie możemy się bawić jak wszyscy. Jednak pomijając to, z wypowiedzi na forach i rozmów na gg wynika, że impreza była bardzo udana. Cieszę się z odwiedzin starych znajomych oraz bardzo istotnej pomocy JetMana i Dudiego. Fajnie było także poznać nowe osoby, choć niektóre znajomości nadal są wyłącznie internetowe. W drodze powrotnej do naszych miast, mimo zmęczenia imprezę wspominaliśmy bardzo miło. Już teraz wiem, że ta porcja inspiracji nie będzie tylko pojedynczym przypadkiem. Chcemy wrócić do Krakowa i jeszcze kilka razy powtórzyć ten wyczyn, bo przecież dla takich chwil warto być młodym i zwariowanym psychedelic freakiem. ;)

Amnesia