Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

16.03.2002 - toga dansverg - soma


Kto: Toga Dansverg
Miejsce: klub Pomarańczarnia, Sopot
Data: 16.03.2002

Trzy tygodnie przerwy...
Oczekiwanie...
Sobota...
16 marca 2002. 22:00, Sopot, Pomarańczarnia, Toga Dansverg - Soma, powrót Baby Yagi...

Ukochane transy miały zawładnąć moim ciałem oraz psychiką w sobotnio niedzielna noc podczas podróży w czwarty wymiar. Podróż jak zwykle przebiegła zgodnie z planem, ale...

Około godziny 23 jak zwykle po wypiciu pewnej ilości napojów chłodzących udaliśmy się ze znajomymi w stronę wejścia. Na początku uderzył mnie widok kolejki do szatni, co w Pomarańczarni jest raczej rzadkością. Po otrzymaniu nietuzinkowego numerka, w postaci płytki CD, którą jak zwykle w trakcie tańca poćwiartowałem, skierowałem się na mainfloor.

Toga w trójmiejskim świecie clubbingu znana jest z perfekcyjnej organizacji imprez oraz wystroju klubu. Niemiecki artysta Yanzan, który tego wieczoru grał wraz z Atanem, znany jest również, z tworzenia backdropów, których technika opiera się na nakładaniu na płótno tysiąca kropek, które tworzą niezwykłe obrazy. Kooperacja Neili oraz Yanzana w misji przystrojenia klubu zakończyła się pełnym sukcesem. Wnętrze klubu wyglądało po prostu kosmicznie.

Samym wystrojem człowiek nie żyje i bardzo ważnym dopełnieniem jest muzyka... Klimat kreowany przez dźwięki DJ-ów był bardzo monotonny, hipnotyczny momentami pulsujący. Od godziny 22 do 3 nad ranem grano skandynawskie oraz niemieckie numery artystów takich jak: Noma, Auricular, Shiva Chandra, Son Kite czy Magnetrixx. Każdy, kto zna brzmienia tych grup wie, że są to bardzo ciężkie psychodeliczne, niezbyt szybkie numery. Około godziny 2 zmęczony i troszkę przytłumiony monotonią muzyczną, przeniosłem się na chillout. Chillout standardowo wyśmienity, a to za sprawa Wołgasa i jego płytek. Po wypiciu piwka z ekipa Jagodzianych, powróciłem na mainfloor. Około godziny 4 zgodnie z "koncepcją" rytm stawał się coraz szybszy, a od momentu kiedy z głośników poleciał kawałek Infected Mushroom na parkiecie zawrzało. :) I od tego momentu aż do samego końca leciały same świetne energetyczne, pulsujące numery. Od 5 rano za dekami stanął DJ Snake dotychczas znany z rezydowania na chilloucie. Snake bardzo pozytywnie mnie zaskoczył swoją techniką grania. Jak dla mnie ten pan powinien częściej grac na mainfloorze.

Jeżeli chodzi o muzykę i wystrój to jak zwykle było bezbłędnie, tyle że nie obyło się bez kilku zgrzytów. Imprezę kreuje nie tylko muzyka, ale i ludzie, którzy na nią przychodzą. Obecnie można zauważyć coraz częstszą tendencję do spotykania na imprezach dziwnych ludzi. Osobiście nie mam nic do osób, które ubierają kostiumy rodem z siłowni, ale to ze parkiet mylą z ringiem tudzież z innym miejscem mordobić nie może przejść bez echa. Z tego co słyszałem to doszło aż do 3 akcji gdzie pierwsze skrzypce grała przemoc, osobiście widziałem jedną... Jak dla mnie pełne dno... No ale cóż takie są realia tego kraju, tylko ze jak długo będzie to trwać? Czy śmierć kogoś będzie kubłem zimnej wody dla organizatorów? Pytanie pozostawiam otwarte....

Pozdrawiam wszystkich, którzy się ze mną bawili, w szczególności Togę oraz Yanzana. Oby tak dalej...

Ower