Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

18.02.2005 - psychedelic weekend



Pięć miesięcy musiało minąć abym ponownie udał się do Czech na imprezę, a 14 miesięcy bym spędził tam ponownie Psychedeliczny Weekend. Gdy tylko dowiedziałem się, że sesje mam zaliczoną, a w weekend nie mam pracy, od razu napisałem do czeskich znajomych, że pojawię się na obydwu imprezach. I stało się - w piątek 18 lutego o 16:55 wyruszam z Katowic pociągiem do Chałupek... dwie godziny jazdy umilała mi płyta "Sirius Isness - Resolution of Duality". Z Chałupek biegiem przez granice.... uff zdążyłem na autobus... i już jestem w Ostravie. Teraz tylko tramwajem i jestem w dzielnicy Poruba... raz, dwa i znajduje klub Chliv.

W klubie trwały ostatnie prace dekoracyjne. Świetnie było spotkać się ze znajomymi których się często nie widzi. O 21:00 jako pierwszy zagrał jeden z nielicznych, jeśli nie ostatni z czeskich DJ'ów który gra tylko z winyli - Aiko (PlanetBlue). Niestety, kiedy grał Aiko klub świecił jeszcze pustkami i niewiele z tych dobrych kawałków zostało pozytywnie odebrane przez ludzi. Dopiero pod koniec pojawiło się kilka osób na parkiecie. Ostatecznie, poza dobrym miksowaniem, set ten nie przeszedł do historii. O 22:30 z płytami pojawił się Hero (Raveria) i zaczął atakować zgromadzonych ludzi dark transami. Oczywiście był to miód dla uszu czeskiej publiki która uwielbia takie dźwięki. Ludzie którzy przybyli oczywiście w 95% tworzyli wspaniały klimat, a ci którzy wpadli przypadkiem szybko wymiękali i zwijali manatki - takich osób było jednak mało, w sumie 4. Poza ludźmi wspaniały klimat tworzyły oczywiście dekoracje Elementala, w tym najnowsza praca Michała z roku 2005. Sufit był przykryty materiałem, a dodatkowo ze środka wychodziły trzy "macki" - tworzyło to bardzo dobre wrażenie, kolega gdy zobaczył fotki chciał się upewnić czy to aby na pewno było w klubie. :)

No ale wróćmy do głównego punktu imprezy Magic Mushrooms, jakim oczywiście były sety DJ'ów na niej grających. O północy wybiła pora na Fraktala (Surface Tension), który zaatakował ludzi podobnymi klimatami co Hero, tyle że bardziej radosnymi. Wśród producentów jakich zaprezentował był Neuromotor, Para Halu, Azax Syndrom a na końcu zagrał swoje własne produkcje i muszę stwierdzić, że był to dobry amatorski dark trance! Wmontowane w niego rosyjskie teksty były świetnie dobrane! Oj działo się wtedy na parkiecie wiele, ludzie dawali z siebie wszystko, a Fraktal granymi utworami wyciskał z nich jeszcze więcej energii. Naprawdę dobry mroczny set. O 1:30 za playerami pojawił się współorganizator imprezy DJ Hero (2,3), który stylowo pociągnął imprezę dalej w klimatach zbliżonych do tych które grał Fraktal, jednak z czasem przechodząc na łupiący full-on w stylu remiksu Skaziego dokonanego na "I Wish" Infected Mushroom. Czesi odlecieli ostro również podczas trwania tego utworu. Niestety pod koniec setu Bosha parkiet zaczął pustoszeć i gdy zaczynałem grać był pusty, jednak udało mi się sprowadzić na parkiet ostatnich wytrwałych imprezowiczów i full-ony w klimatach Eskimo, Space Buddha, Echotek czy radosny Tikal i Electric Universe sprawiły, że po mrocznej nocy takie wesołe dźwięki były ludziom potrzebne. Impreza zakończyła się około 4:30 - czyli planowo.

W sumie impreza była bardzo fajna, szkoda tylko że z ponad 160 osób które przewinęły się przez klub bawiła się tylko połowa. Choć parkiet nie był za duży to jednak im więcej ludzi się bawi tym jest radośniej. Oczywiście nie mógłbym zapomnieć o pięknych czeskich dziewczynach które co chwileczkę wpadały mi w oko :) - taka już ma natura.

Sobota minęła pod znakiem snu i czeskiej telewizji oraz godzinnego setu b2b z Aiko (winyl vs CD). O 18:00 udaliśmy się po Bosha i wspólnie udaliśmy się do Opavy na Coke Fiction 4 w klubie Mrkev (Marchew)... Nie wiem skąd nazwa dla klubu, gdyż poza wiszącą dużą marchwią w klubie nic innego nie nawiązywało do tej nazwy. Bardziej pasowała by mi nazwa związana z koleją... bowiem kanapy i wieszaki były wymontowane z jakiegoś pociągu osobowego. Tworzyło to bardzo fajny klimat, a gdy impreza się rozpędziła miało się wrażenie, że przebywa się w Psytrance Czech Express. ;) Imprezę dekorowała ekipa Fluorobotanics której to założyciel Lukas ma już na swoim koncie dekorowanie imprez w Anglii, Austrii, Portugalii i przy okazji zarabia na tym ogromne pieniądze - ale faktem jest, że dekoracje są rewelacyjne!

Wprawdzie na imprezie miał zagrać członek Raverii DJ Y'ara, jednak nie pojawił się - w jego miejsce w skoczył bardzo lubiany w tamtych regionach Jahodovy Komponent. Wynikł mały problem, bowiem któryś z naszej dwójki (Jahodak i ja) miał zagrać na początku / końcu. Osobiście byłem przygotowany na końcówkę, podczas gdy Jahodak nie miał takich płyt i ustalone zostało że gra pierwszy. No i ruszył z kopyta... nie powiem jakich grał producentów gdyż nie pamiętam ich nazw... Wiem jakie płyty miał w kejsie, jednak nie chce łamać sobie na tych masakratorach języka. :) Jahodak gra mocny morderczy masakrujący dark trance, zresztą sam tak to określa. :) Jak brzmiał pod koniec jego set - tego nie wiem, ponieważ udaliśmy się na pizze na miasto. Gdy wróciliśmy około 22:50 grał już Shpack (PlanetBlue), który raczył ludzi radosnymi full-onami - i znów okazuje się, że nie taki full-on zły, bowiem w czasach gdy większość DJ's w Czechach gra mroczne produkcje to taki full-on to jest coś pięknego. Zresztą produkcje same się broniły! "Tikal - Aura" czy też nieśmiertelne " Voodoo People" w remiksie Eskimo - oj ostro nami kręciły.

Wspomnę jeszcze, że zanim udaliśmy się na pizze i parkiet świecił pustkami to grupa ludzi usiadła sobie na środku i zaczęła grać w Memory Game (Super Pamięć), a motywami były dekoracje - zresztą ta gra do kupienia jest na stronie Fluorobotanics. Warto dodać, że ci ludzi którzy byli to po prostu klasyka czeskiej sceny: uśmiechnięci, zadowoleni, rozgadani... Gdyby jeszcze tak ostro nie walili piwka to by było rewelacyjnie, ponieważ jak przesadzali to potem spali po kątach. :) Gdzie indziej na imprezy przynosi się miskę pełną galaretki (i to jak pysznej) - od razu oświadczam, że była to czysta galaretka bez żadnych wspomagaczy. I jak tu nie uwielbiać tych "pepików"? :)

No ale wróćmy do imprezy. O północy za gramofonami pojawił się Aiko i zagrał rewelacyjnie. DJ odbił sobie to, że dzień wcześniej podczas jego setu bawiła się zaledwie garstka osób. Teraz przy pomocy czarnych płyt rozgrzał ludzi, choć na zewnątrz panowały temperatury minusowe. Astrix, 1200 Mics (pierwszy album), Logic Bomb - oto czym raczył nas Aiko. To co się działo podczas "Fire" Astrixa przechodziło ludzkie pojecie - gitarka wspomagana Czechami to mieszanka wybuchowa, ale dla mnie i tak numerem jeden tych wszystkich imprez pozostaną dwie produkcje: "Melovskys - Evolution 9" oraz "E-ject - African Nightmare". Ostatni z wymienionych utworów po prostu mnie zmiażdżył, nie pamiętam kiedy ostatni raz tak wysoko odleciałem. Ogólnie Aiko zagrał tej nocy mistrzowsko! Po Aiko przyszła pora na Bosha i ten rozpoczął ciekawymi full-onami, jednak im dalej w las tym bardziej uciążliwie grał. Utwory Skaziego i spółki tej nocy były dla mnie męczące, przez co ostatecznie sobie lajtowałem przy Skazim - do czego to dochodzi. :) Nie ma się co dziwić, że w rezultacie parkiet opustoszał. Tymczasem na zegarze była prawie trzecia. Na szczęście o trzeciej z płytami pojawił się Martyzan. "Panie pobłogosław takich DJ'ów". To jak zagrał Marty tej nocy to po prostu rewelacja! Dark trance ze wspaniałymi przestrzeniami i melodiami. Po secie Martiego było widać, że DJ DJ'owi nie równy. Niby mroczny trans których gra wielu DJ'ów, jednak Marty zrobił to z taką dawką energii, że po prostu wszystko opada - radość była ogromna. Nie będę się zbytnio rozpisywał na temat utworów granych przez Martyzana, bowiem zbytnio nie siedzę w tym klimacie, jednak miały one ogromną moc która ponownie sprowadziła ludzi na parkiet. Oczywiście również sam Marty tryskał energią za playerami - klasa, klasa i jeszcze raz klasa, panie i panowie. Na zakończenie zagrałem ponownie ja, tym razem po mocnej nocy postanowiłem grać lekko i melodyjnie, przez co z głośników wydobywały się dźwięki Tikala, Silicon Sound, Protoculture, Zen Mechanics, Cosma itp. Czesi nazwali to po prostu "beautiful morning trance" i jest w tym wiele prawdy! Nie przeszkadzało im nawet to, że co jakiś czas podczas zgrywania padały "konie", ważne że mogli odlecieć przy delikatnych dźwiękach. Impreza zakończyła się o 6 rano. Przyznam, że była to naprawdę bardzo dobra impreza, szkoda tylko że ludzi nie było zbyt wielu. Na szczęście ci którzy się pojawili to sami klimaciarze! Po imprezie udaliśmy się do Havirova, a stąd już sam przez Cieszyn, Bielsko do Katowic.

I tak właśnie zakończył się piękny psychedeliczny weekend z moimi czeskimi przyjaciółmi. Na końcu chciałem podziękować za wszystko Aiko z dziewczyną oraz Boshowi.

Styropian