Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

21.03.2003 - spiral active project - reincarnation


Kto: Spiral Active Project
Miejsce: klub Stof, Wrocław
Data: 21.03.2003

Wiele ludzi pewnie nie wie za bardzo co to Spiral Active Project, ani klub Stof. Nie dziwię się, ponieważ nasze imprezy próbują stworzyć od nowa transową scenę we Wrocławiu, a dla nas są niezobowiązującą (na razie) formą rozrywki i powodem niekiedy wielkiej radochy. Re:Incarnation była szóstą i pierwszą w tym roku imprezą firmowaną logo Spiral Active. Po dość wyczerpującej jesieni postanowiłem zrobić sobie krótką przerwę pozwalającą na wyciągnięcie wniosków i swoisty restart myślenia. Co to dało? Ano to że wreszcie nasze wydarzenia nabierają charakteru bardziej transowego dzięki coraz liczniejszym smaczkom (drumy, deco...) Niestety wiele spraw nie wypaliło, nie zagrał JaQb IP (oficjalnie: problemy techniczne), ani Dr B, a o chilloucie w ogródku też nie myśleliśmy już na tydzień przed imprezą (pogoda, jak i rozwiązania sprzętowe)...

Klub Stof jest mało znanym i niewielkim objętościowo miejscem, stawiającym na imprezy z niebanalną muzyką i klimatem. Szefostwo jest pozytywnie nastawione do muzyki psychodelicznej i pomaga jak tylko może w tym, żeby nocne wydarzenia pozostały na długo w naszej pamięci. Niestety ani miejsce nie jest często odwiedzane przez tzw. klubowiczów, ani lokalna scena transowa nie ma jakieś zwartej struktury, dlatego też musimy stawiać na imprezy z darmowym wejściem, ryzykując spotkaniami z cycatymi laleczkami pragnącymi pląsać przy manieczkach. Na szczęście tym razem tak nie było, choć kilka ponad połowa przybyłych, to osoby przypadkowe. Jednak ich stosunek do panującego klimatu był jak najbardziej pozytywny. Pamiętam, jak na samym początku na salę wszedł typowy dresik, a jego reakcją na muzykę, dym i dekoracje było głośnie "Wow! Zajeb...".

Oficjalnie pierwsze dźwięki poleciały tuż przed godziną 21-ą. Zapuścił je Neogen, a jak to po nim, można się było spodziewać starszych psychodelicznych standardów. Po raz kolejny okazało się, że taka muza w połączeniu z kosmicznym klimatem chwyta za serce prawie każdego. Szczerze nie widziałem niezadowolonej twarzy, a bardzo pozytywnie zaskoczony był Sickman. No cóż, takie tytuły, jak Juno Reactor, Saafi Bros, Laughing Buddha czy Deviant Species lecą już chyba tylko we Wrocławiu. Dla nas to stały punkt klimatu, ale dla czujących tą muzykę przyjezdnych, takie retro zestawienie, to masa wspomnień.

Około godziny 23.00 DJ-kę przejął Sickman radykalnie zmieniając klimat. Zagrał podobno nietypowe jak na niego klimaty, ponieważ przez ponad dwie godziny leciały nowoczesne minimalistyczne i bardziej techniczne produkcje. Dla mnie było to bardzo miłe doświadczenie, ponieważ usłyszałem muzykę, jaką chętnie bym zagrał, ale bałbym się tak dużego eksperymentu. Po północy nagle klub zaczął się niestety robić pustawy. Wydaje mi się, że spowodowane było to wolną (jak na nasze imprezy) muzyką. Ja się cieszyłem, bo był już środek nocy, a my jeszcze nie nawalaliśmy na 147 BPM, jak to zazwyczaj robiliśmy. Niestety dla publiki z Wrocław acid city było pewnie za wolno, a dla fanów melodyjnego Goa zbyt minimalistycznie i wpadliśmy w małą pętlę...

Moje pierwsze miksy poleciały nieco przed drugą godziną. Ponieważ Dr B nie był w ochocie do puszczania muzyki (nocna praca), na mnie spadła rola zagrania szybkich i energetycznych pozycji. I dobrze, bo dzięki temu poleciał styl, który zaczął mi się na dobre podobać dopiero w styczniu. Co tu dużo pisać, full-on w wykonaniu pewniaków: Alien Project, 1200 Mics, Astrix, Space Cat itd. W ramach eksperymentu znalazł się czas na niesamowicie zakręcone "Fungus Funk - Duck The Mechwarrior" i "Deeply Disturbed" Infectedów w remiksie Violet Vision. Po trzeciej, gdy już się wyszalałem mogłem zacząć tworzyć marzenia. Puściłem więc melodyjne kawałki, przy których mi tuż przed imprezą, a kilkunastu pozostałym w trakcie seta zgubiła się gdzieś rzeczywistość. Po prostu spokojniejsze utwory ze Skullsów, Stringadelica, a potem moje techno-transowe standardy: Deedrah, Human Blue, S-Range i L.S.G. O czwartej jeszcze kilka dubowo-ambientowych eksperymentów i podziękowaliśmy garstce pozostałym za przybycie. Z jednej strony szkoda, że tak szybko, z drugiej jednak fajnie, że barmanka nam nie powiedziała "Teraz ostatni utwór.", jak to często w Wagonie się przytrafiało. Wygląda więc na to, że mamy nowe miejsce, w którym troszkę będziemy imprezować.

Przeze mnie Re:Incarnation jest wspominane bardzo pozytywnie, chyba jako najlepsza z dotychczasowych naszych organizacji. Duży wpływ na to miały dekosy, których przybyło dzięki solidnej robocie naszego kolegi (BJ ProYekt), oraz pomocy lilartów. Wreszcie dysponujemy taką ich ilością, że w małym klubie zaczyna się robić bardzo przytulnie. W trakcie i po imprezie nawiązało się kilka ciekawych znajomości, a z późniejszych relacji wynika, że ludziom się chyba też podobało. Wprowadziliśmy też na naszą zastałą co nieco scenę nowy element. Jeden ze znajomych przyszedł z afrykańskim drumem i co jakiś czas dodawał do utworów swoje partie. Dla nas jest to nowe, dlatego bardzo cieszy. Niestety wspomnień nie można odrodzić oglądając zdjęcia, ponieważ nasz kolega najnormalniej w świecie zapomniał o imprezie. Na następnej będzie już na 120% Miejmy nadzieję, że będzie lepsza, albo przynajmniej tak samo udana.

Amnesia