Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

23.04.2005 - toga dansverg - ketzak


Kto: Toga Dansverg
Miejsce: klub GGOG, Gdańsk
Data: 23.04.2005

Kolejny miesiąc, kolejna impreza, kolejna Toga. Tym razem Ketzak, tym razem dwaj panowie z Wrocławia (Amnesia i Tretek) jako goście...

Po skromnym biforku wypełnionym takimi filmami jak "Romper Stomper", "Parcie Na Tarcie" i "Bad Boys 2" udałem się wraz z Gulim w kierunku byłych Fortów. Na miejscu byliśmy dość wcześnie, więc znaleźliśmy ławeczkę na której oddaliśmy się rozmowie i spijaniu piwka. Kiedy otworzyły się wrota tradycyjnie zatrzymaliśmy się jeszcze na dziedzińcu przed GGOG, chociaż ze względu na panujący przenikliwy chłód (to ma być wiosna?) udałem się do środka klubu. Zajrzałem na chwilę na chillout, gdzie panowały pustki, po czym popędziłem na główną salę, gdzie Asphodel rozpoczynał imprezę swoim intro. Ludzi była dosłownie garstka, ale dzięki temu można było spokojnie poruszać się po klubie i delektować się przestrzenią. Wokoło rozciągały się togowe dekoracje, z sufitów zwisały białe przeźroczyste płótna. Przysiągłbym, że wśród backdropów widziałem również te należące do Yanzana...

Krążąc z piwkiem przycupnąłem obok mainfloora, gdzie Atan prowadził ludzi swoim zgrabnym setem przyprawionym dynamicznych numerami. Nie były to może wyżyny możliwości Daniela, ale i tak było dość przyzwoicie. Ludzi przybywało, a ja w międzyczasie udałem się kilka razy na salę Mushroom (o której więcej napiszę później), zahaczyłem również kilkakrotnie o bar (zdrówko Afi :))i pokrzepiłem się pyszną zapiekanką. Schedę po Atanie przejął jeden z gości z Wrocławia, Amnesia. Zastanawiałem się co zaprezentuje nam Wrocław. Stare goa? Plastikowy fullon? Tektransy?... Szybko okazało się że Amnesia, który rozpoczął swojego seta o godzinie 1, skierował się w stronę skandynawskiego transu i zaserwował porcje przyjemnych progresywów. Naprawdę brakowało mi takiego grania już od dłuższego czasu. Przewinęły się tu między innymi takie pozycje jak "Ticon - We Are The Mamooth Hunters" w remixie MOS czy "Tegma - Werewolf" (wdech-wydech... uff!), których nie słyszałem na imprezie już od niepamiętnych czasów, ale które niegdyś w swoich setach grywał Rough. Świetna sprawa... Projekt Vibrasphere również miał swoje pięć minut. Płynęło się bardzo łagodnie, a ponieważ nie uświadczyłem na parkiecie tłoków, dałem się na długo ponieść muzyce... by wylądować później lotem koszącym przy "Wizzy Noise - Time Line (Blue Planet Corporation Remix)" w sali obok. Ogólnie set Amnesii z pewnością do słabych nie należał, było poprawnie... chociaż czegoś mi tu jeszcze brakowało.

Nie da się ukryć, że tej nocy upłynniła mi się granica między główną salą a salą, którą oddano we władanie Jagodzianym. Nie wiem czy jestem w stanie opisać wygląd salki, dlatego radzę zapoznać się ze zdjęciami z imprezy, ale wierzcie mi, że było pierwszorzędnie; brawa! Poza "sztandarowymi dekoracjami" na szczególną uwagę zasługiwał nowy element Mushroomu w postaci wielkiego fluoro-zegara (nawet się obracał! :))... Nic dziwnego, że Jagodziana sala zaskarbiła sobie tej nocy liczne grono fanów. Jeśli chodzi o muzykę, to na początku było jak na mój gust zbyt "jachelowo", ale później... ulala... Zapiekana rozgrzał konkretnie towarzystwo numerem "Gaijinrocker" z płyty pewnego elektryka :), by później na dobre rozkręcić ferię barw goa. Grany materiał, może głownie z powodu wielkiego sentymentu, mogę opisywać wyłącznie w superlatywach. Tak czy inaczej, kiedy moich uszu dobiegły dźwięki "Dimension 5 - Psychic Influence" była to jedna z tych chwil kiedy człowiekowi wyrywa się proste i jakże wymowne "o k...a". Gagarin w pełni zasłużył sobie na miano Goarin. Kultowe old-schoolowe nuty chwyciły wiele osób w szpony i nie wypuszczały. Przyznam, że ciężko było schodzić z parkietu, kiedy powietrze aż kipiało od dobrych dźwięków i pozytywnej energii. Był to zarazem ostatni Mushroom w tym sezonie, na parę miesięcy odchodzi na odpoczynek ustępując miejsca imprezom w plenerze. Najprawdopodobniej powróci po wakacjach. Czekamy...

Klub opuściliśmy nieco przed godziną 4, jako że trzeba było złapać nocny autobus. O dziwo nie czułem się zmęczony, wręcz przeciwnie. Na zewnątrz dobiegły mnie jeszcze brzmienia utworu "Der Dritte Raum - Halle Bopp", który to katowałem będąc jeszcze w liceum. Kto by pomyślał... :) Z wiadomych przyczyn nie udało mi się już wysłuchać setu Treteka, za to w drodze z klubu spotkałem jeszcze kilka osób (Just-Mike i Injection) zmierzających dopiero na imprezę.

Podsumowując, impreza była nader udana, solidna porcja muzyki z cyklu "powrót do korzeni" i powiew z zimnej Skandynawii w wykonaniu Spiral Active wsparte łykiem zacnych trunków i paroma znajomymi gwarantował satysfakcję. Ketzak - jestem na tak.

Templar