Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

24.01.2009 - atmospheric night


Kto: Pulsar Tranceformation
Miejsce: Klub Vanilla Ice, Warszawa
Data: 24.01.2009

Niespełna osiem lat po pierwszym występie w Polsce (6.04.2001 | "Fiucza Trans" klub Uboot, Warszawa), na imprezie "Atmospheric Night" w stołecznym klubie Vanilla Ice zagrał Tomasz Balicki, bardziej znany na całym świecie jako Atmos. Skład imprezy zorganizowanej przez Pulsar Tranceformation uzupełnili Epix, Embrion i Sathi oraz na Chillu: YadYam, Dzaco i Czuby.

Klub Vanilla Ice jest stosunkowo małym klubem, poza głównym parkietem, pomieszczeniem w którym znajdował się Chill Out i dwoma balkonami, nie ma w nim więcej miejsca. Przy 200-300 osobach, klub jest wypchany po brzegi. Dodatkowo na "Atmospheric Night" jeden z balkonów był niedostępny, co sprawiło, że miejsca było jeszcze mniej. Oczywiście wielkość klubu nie przeszkadza w dobrej zabawie.

Impreza rozpoczęła się o godzinie 22:30. Jako pierwszy za sterami stanął Embrion i już na wstępie zaserwował kilka dobrych nagrań m.in grupy Vibrasphere. Set Embriona wzbudził we mnie mieszane uczucia. Dzieląc go na cztery części, stwierdzam, że pierwsza i trzecia były dobre, druga część zamulająca, a czwarta ciągła się w nieskończoność. Na szczęście grający później Epix szybko rozkołysał publikę tak, że nie mogło być mowy o nudzie. Stylowo set był utrzymany w klimacie progressive tyle, że z większą dawką melodii niż miało to miejsce w secie Embriona. Czego by obaj DJe nie zagrali to i tak niemal wszyscy czekali na występ Atmosa. Zgodnie z planem o godzinie 2:00 na scenie pojawił się Atmos i zabrał nas w ponad trzy godzinną podróż po różnych odłamach elektroniki. Muszę przyznać, że zgodnie z tym co Tomek mówił w udzielonym dzień wcześniej wywiadzie, jego set tworzył pewną historią. Początek był "mocny", z głośników wydobyło się kilka skoczniejszych nagrań w klimacie psy progressive. W tej części usłyszeć można było m.in "Ride The Flow" oraz "Dreambody" autorstwa Freq - w rmx Atmosa. Druga część seta to zagłębianie się w różne odłamy elektroniki - electro, house, minimal. Dla zatwardziałych "psychedelicznych transiarzy" były to ciężkie chwile. Atmos pokazał, że nie zamyka się w jednym gatunku i potrafi wybrać to co ciekawe z różnych stylów. Druga część była także chwilą wytchnienia po świetnym początku. Nagrania w tej części pozwoliły na regenerację sił przed ostatnią częścią, która zapowiadała się ciekawie. No bo jakby to było, gdyby Atmos nie zagrał swoich największych hiciorów? No i oczywiście tak się stało, najpierw "Fill The Hat", później "46@daz" z ostatniej płyty "Tour de Trance". Nie zabrakło zawsze rozwalającego mnie na łopatki "Drums Don't Stop", a na koniec "Klein Aber Doctor". Pomiędzy tymi nagraniami pojawiło się sporo mniej lub bardziej znanych nagrań Atmosa oraz innych producentów - szczególnie w pamięci utkwił mi przedostatni numer, w którym przewodnim motywem był dźwięk nagrany na sitarze. Set Atmosa trwał niespełna trzy i pół godziny. Ci którzy śledzą na bieżąco muzyczne dokonania Tomasza Balickiego nie powinni być zawiedzeni. Muzycznie było dobrze, pod względem techniki Atmos również rozwalił. Mixy były czyste (aby być obiektywnym: wychwyciłem dwa małe rozjazdy) i razem z dobieranymi nagraniami faktycznie tworzyły pewną historię. Imprezę zakończył Sathi, przyznam że zagrał bardzo ciekawie i jedyne czego szkoda to tego, że grał tak krótko. Co działo się na Chill'u nie mam pojęcia, bowiem nie pojawiłem się na nim nawet przez sekundę trwania imprezy.

Przyznam, że troszkę obawiałem się tej imprezy. I nie chodzi o frekwencję, tylko o to jak muzyka którą obecnie gra i produkuje Atmos wypadnie w klubie. Co innego popołudniowe występy na festiwalach, a co innego występ w klubie. Na szczęście moje obawy rozwiały się dość szybko. Przyczynił się do tego taż sam klub - jego wielkość idealnie pasowała do granych tej nocy setów. Tłok na parkiecie i dobra muzyka sprawiło, że Atmospheric Night wypadło wg. mnie dobrze. Jak dla mnie Vanilla Ice idealnie pasuje do tego rodzaju imprez, trudno mi wyobrazić sobie tam Full Ony albo jeszcze bardziej drapieżniejsze nagrania. Dla takich gatunków jak progressive, minimal trance i psychedelic klub Vanilla Ice jest idealnym miejscem. Gdyby jeszcze poprawić nagłośnienie byłoby super. Wiele z nagrań sporo traciło na tym, że kolumienki (bo kolumnami tego nazwać nie można) nie oddawały ich pełnego brzmienia. Przy minimalnych nagraniach Atmosa, w momencie gdy słyszalna była tylko "stopa" nie czuło się "dub dub dub" tylko "pyk pyk pyk". Jeśli ten element zostanie poprawiony to nie ukrywam, że z wielką chęcią będę pojawiał się na kolejnych imprezach w tym klubie.

Styropian