Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

28.12.2009 - universo paralello 10


Miejsce: Plaża Garcez na wyspie d'Ajuda - Brazylia
Data: 28.12.2009 - 03.01.2010

Universo Paralello to największe wydarzenie związane z muzyką psychedelic trance w całej ameryce południowej. Tegoroczna edycja była wyjątkowa z dwóch powodów. Pierwszy to fakt, że świętowaliśmy 10 edycję. Drugi powód był bardziej złożony. Tegoroczne Universo odbyło się w nowym miejscu i nikt na dobrą sprawę nie wiedział czego się spodziewać. Nawet zdjęcia, które organizatorzy zamieścili na stronie festiwalu nie zdradzały niczego, poza bajecznymi widokami, jakimi mogą się poszczycić polaże regionu Bahia.

Niestety, ale w tak długiej podróży jaką odbyłem nie udało mi się przewidzieć wszystkiego i na imprezę dojechałem 31 grudnia. Dotarcie do miejsca imprezy nie było łatwe i szczerze muszę powiedzieć, że dni które poświęciłem na przedostanie się z Peru do Brazylii nie zmęczyły mnie tak jak tych 80km, które musiałem przepłynąć i przejechać z Salvadoru (Bahia) na miejsce imprezy. Tutaj muszę także powiedzieć, że była to jedna z najpiękniejszych podróży jakie w życiu przeżyłem. Nadchodzący nowy rok dawało się odczuwać wszędzie i na wiele sposobów. Taniec, śpiew, rozmowy, ale co najbardziej mnie zachwyciło to fakt, że nie dało się usłyszeć ani jednego "hitu" z przebojowych list i na prawdę ciężko było znaleźć odrobinę ciszy. Po 15 godzinach podróży udało mi się przejść przez bramkę imprezy, która już tego dnia nie należała do zbytnio obleganych. Na szczęście zostały mi jeszcze 3 godziny do północy i zacząłem się zastanawiać jak w Polsce świętujecie już nowy rok. Po następnych dwóch godzinach wędrowałem już bez zbędnego balastu przez plaże w stronę głównej sceny, zatrzymując się co kilkanaście metrów aby nacieszyć swój wzrok różnymi, niesamowitymi widokami.

W końcu stało się. Niebo zaiskrzyło od fajerwerków, na środku dancefloru pojawili się wytatuowani Indianie, a z przepotężnego systemu nagłośnieniowego wyleciały torpedy bitu kalibru 142. KBBB KBBB KBBB KBBB wbijane w tłum ubranych na biało ciał, tupiących w jeden rytm. Ogromna ilość pozytywnej energii eksplodowała w jednej chwili z tysięcy osób, a ja bez żadnego protestu dałem ponieść się tej energii i ocknąłem się rankiem na plaży. Wtedy postanowiłem, że wyruszę na zwiedzanie, które skończyło się późnym popołudniem. Tutaj chciałbym podać trochę liczb, bo opisanie wszystkiego po kolei zajęłoby 2 dni a liczby najlepiej pokażą jak ogromnym wydarzeniem jest Universo Paralello. 4 sceny muzyczne plus spory namiot, w którym cały czas odbywały się różnego rodzaju przedstawienia. Plus minus 400 dj, vj, artystów, performerów zapewniających rozrywkę. Sklepiki, alejka z knajpkami i ponad 15.000 osób które odwiedziły ten festiwal w ciągu 7 dni. Ogromny teren nad morzem tuż przy ujściu rzeki, zaopatrzenie dowożone zarówno lądem jak i wodą. Obsługa licząca blisko 200 osób plus prywatni wystawcy... Po wielu godzinach zwiedzania, rozmów, uświadamiania sobie ogromu tego festiwalu, a także niepocieszony myślą, że w tym całym zjawisku muszę dokonywać wyborów co chcę zobaczyć, posłuchać, a co nie... padłem wycieńczony i przeokropnie zmęczony.

Następny dzień postanowiłem zwiedzać głównie sceny muzyczne i muszę powiedzieć, że najbardziej podobali mi się brazylijscy dj. Dobór numerów, a przede wszystkim czucie publiki, były widoczne i słyszalne w niemal każdym przejściu, z utworu na utwór przekonując mnie co raz bardziej do tego, że jest w tym graniu jakiś plan, jakaś myśl. Ciężko także w tym momencie oceniać mi artystów "znanych", gdyż większość z nich miałem okazję usłyszeć na żywo pierwszy raz, ale ponieważ wykombinowałem sobie możliwość włażenia na podest na głównej scenie, miałem możliwość podpatrywania tego co robią jak i patrzenia na reakcje publiki. Niestety, ale chcę to powiedzieć, że na następnej imprezie nie będę żałował jeśli opuszczę top listę. Wiele "gwiazd" zasługuje tylko na to, aby ich utwory puszczać w domu siedząc w wygodnym fotelu czytając dobrą, wciągającą powieść, tak aby muzyka była tylko dopełnieniem historii. Najbardziej jednak przerażający jest dla mnie fakt, że co raz mniej osób wkłada serce w to co robi, co na szczęście brazylijska publiczność świetnie czuje.

Noc należała już do innego wymiaru i tak jak poprzedniej nocy, tak i teraz pofrunęło w powietrze tysiące dusz, a wśród roztańczonych osób zaczęli pojawiać się żonglerzy i cyrkowcy. W namiocie nieopodal zaczęły się odbywać przedstawienia, a na alternatywnej scenie przyjemnie bił minimal dając na prawdę spore ukojenie. Wędrując przez plaże i próbując wbić w siebie kolejny łyk paskudnego browaru trafiłem na lśniący zielenią chill out, gdzie postanowiłem poczekać na Morfeusza.

Następny dzień należał do tłustych progresywnych brzmień na scenie głównej, choć nieposkromieni Brazylijczycy nie dali za wygraną i z pokładu starego, fluorescencyjnego WV "ogórka" po raz kolejny udowodnili, że potrafią rozkręcić imprezę. Po fantastycznej rozgrzewce przeniosłem się na scenę alternatywną, a będąc bardziej dokładnym do oceanu w pobliżu w/w sceny. Kilka godzin orzeźwiającego tuptania w falach i trenowania sztuki dogadywania się pt."dialogi na cztery nogi" pozwoliły mi znaleźć się po raz kolejny na głównej scenie, gdzie tempo znacznie już wzrosło a tłum ewidentnie domagał się mocniejszego uderzenia.

I tak dobrnęliśmy do kolejnej nocy, podczas której niebo straszyło, a z głośników leciał na prawdę konkretny, mroczny psychedelic. Cyrkowcy także i tego dnia dali popis dosłownie wysokich lotów. Ich program można by nazwać w skrócie "sztuką latania między palmami", przez co publiczność na moment odwróciła się plecami do grającego dj. Pół godzinne popisy akrobatyczne zostały nagrodzone gromkimi brawami i na pewno na długo zostaną w pamięci każdego kto był świadkiem tego przedstawienia. Dalej liczyła się już tylko muzyka i jej kąśliwa, zadziorna charakterystyka. A padający od czasu do czasu deszcz orzeźwiał rozgrzane ciała.

Wczesnym porankiem udałem się na spoczynek, gdyż tego dnia czekała mnie podróż powrotna. Tym razem udało mi się przechytrzyć czas i w ciągu 10 godzin dotarłem do Salvadoru, gdzie padłem jak mucha na kolejnych 12 godzin.

Lista grajków, których wysłuchałem była tak duża, że postanowiłem nikogo nie wymieniać. Po pierwsze dlatego, że część z nich nawet nie zasługuje na obelgi, a po drugie, że to nie oni byli na tej imprezie najważniejsi. Najważniejszym i najbardziej fascynującym zjawiskiem na tej imprezie byli jej uczestnicy. I niestety, ale tutaj także muszę rozczarować wszystkich wierzących hipisów, gdyż w obecnym świecie, w kraju w którym psychedelic trance można usłyszeć w prawie każdym samochodzie, w byle knajpce... Pojęcie kultury psychedelic trance jest pomijane, co moim zdaniem ma swój podstawowy plus. Muzyka jest dla każdego, a najbardziej istotne jest szanowanie innych osób. I ten jakże banalny przekaz jest główną myślą większości imprez. Z tego też powodu na Universo Paralello przyjeżdżają nie tylko miłośnicy fraktali, ale także całe rodziny lubiące po prostu dobrze się bawić.

Dodatkowym zjawiskiem jest fakt, że organizatorzy wcale nie przejmują się tym, czy robią coś komercyjnego, czy szerzą niezależną sztukę pisaną przez "Q". Dzięki czemu jeśli chodzi o zaplecze takiej imprezy jest to przedsięwzięcie doskonale zorganizowane i wszystko jest ułożone. Każdy ma swoją rolę do odegrania i każdy doskonale wie co ma robić, bo na długie miesiące przed imprezą został dokładnie poinstruowany. Jeśli miałbym cokolwiek zarzucić tej imprezie to sporadyczny brak bieżącej wody, ale z racji ilości osób, które przybyły na ten festiwal jest to całkowicie zrozumiałe.

Cokolwiek by jednak dalej nie pisać i tak nie będzie to miało żadnego znaczenia, gdyż jednego jestem pewien. Kolejnej edycji także nie opuszczę.

Magnatec