Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

30.07.2004 - toga dansverg - moondalla 3 (JetMan)


Kto: Toga Dansverg
Miejsce: Ulkowy koło Gdańska
Data: 30.07.-01.08.2004

Trzecia edycja... cóż. Żeby nie powtarzać tego samego co moi koledzy którzy już relacje spisali pomęczę temat od nieco innej strony. Wszystko zaczęło się od mojego dotarcia na dworzec PKP w Katowicach, gdzie mieli dojechać również Dudi i Alien. Styropian, który wsiadł do pociągu wcześniej, miał nieco inną misję - zarezerwować przedział. Udało mu się to znakomicie i po jakimś czasie wszyscy bezproblemowo dostali się do środka. Podróż, chociaż długa, upływała w błogim nastroju dyskusji na tematy z cyklu "wyższość ostatniego albumu Tikala nad indyjskimi wpływami Kindzadzy" czy też "ciekawe, czy tym razem będą cztery Toi-Toi'e, czy może pięć?" :) Spod gdańskiego dworca zostaliśmy przechwyceni przez Gosię i wspólnie udaliśmy się do jej domu po jakże niezbędną regenerację energetyczną organizmu. Po drodze mogliśmy sprawdzić naszą zdolność Kojarzenia Faktów & Wychwytywania Zakonspirowanych Spisków [tm] gdyż kierowca autobusu chciał nam wpoić jakieś dziwaczne karnety za podejrzanie wysoką cenę. Na szczęście wszystko jakoś się udało i nie ulegliśmy wpływom Ciemnej Strony. Po dojechaniu na miejsce (bajka! ale o tym już wszyscy wiedzą) można było odczuć dwie sprawy. Pierwsza - jest gorąco... druga - to bez znaczenia! :) Ostatecznie rozbiliśmy namioty w miejscu zabookingowanym przez przybyłe jeszcze przed nami krakowskie ramię Hyperreal.pl - Bidziusia / Martę, które zapewniało cień, prywatność i stało się swego rodzaju bazą całej ekipy...

Do plusów zaliczam intro-set Atana (klasa sama w sobie, idealne wyważenie pomiędzy mocnym uderzeniem beatu a przestrzennym upliftingiem), Rough - pięknie, dokładnie tak jak oczekiwałem - nie ma to jak wyczucie publiki! No i Bongo, który osobiście bardzo mile mnie zaskoczył i żałuję, że żadne sety nie były zgrywane. Mr Peculiar - największa niespodzianka roku, cud miód i orzeszki! Oraz... set Dudiego, który chyba jako jedyny uderzył z taką dawką Goa, za co mu serdecznie dziękuję a także za to, że omyłkowo (to zapewne wpływ pomieszania wafli ryżowych z gumą do żucia - dzieci, nie próbujcie tego w domu!) puścił "Acidance" zamiast "Gaijinrocker" z ostatniej płytki Blenna, za co Styropian chciał go później zlinczować, ale mnie tam się bardziej podoba ten pierwszy numer. :D DJ Tul - osobny akapit, jak dla mnie bardzo dobry występ, żywiołowy i odpowiedni do godziny - nie dawał chwili wytchnienia... a wsparty cukierkami w postaci fireshows, które zawsze robią wrażenie i podgrzewają atmosferę (hehe) zapisał się w mojej pamięci jako udany początek całego festiwalu.

Wady? Sięgam do worka i co wyciągam... częste awarie agregatów, nie to co rok temu :) Myślę jednak, że to jest do usprawnienia, podobnie jak zmiana chorej lokalizacji Toi-Toi'ów - praktycznie częściej korzystać z nich mogli miejscowi przybywający zobaczyć "co jest grane", bo nie sądzę, żeby ktokolwiek z imprezowiczów schodził np. z góry pola namiotowego, przedzierał się przez mainfloor i dwie bramki żeby do nich trafić... a co za tym idzie pobliskie tereny leśne odgrywały identyczną rolę jak na tegorocznym Fullmoonie. Występ Sveerga na chilloucie - mając w pamięci genialne granie na zeszłorocznej Moondalli... przemilczę. Lokalizacja samego chillu moim zdaniem nie była taka zła, gdyby tylko muzyka tam puszczana była bardziej różnorodna (widać brano przykład z maina, ehh)... chociaż nie mogę nie pochwalić Noisa od którego wręcz można było przechwytywać pozytywną energię - to się nazywa miłość do muzyki! Jeśli chodzi zaś o klimaty muzyczne, no cóż, tutaj nie będę prawił komplementów - ja rozumiem, że teraz jest moda na full-on, ale litości... ileż można?! Kwestia serwowania z głównej sceny łupanki o godzinie siódmej nad ranem to już jak dla mnie była lekka przesada - nikt nie mówi, żeby nie było full-onów ale nie nonstop i nie o porze kiedy winno lecieć łagodne Goa albo poranny uplifting... i jeśli momentami nie byłem zadowolony z tego, co było grane w zeszłym roku to teraz widzę, że druga edycja Moondalli była pod tym względem bardzo różnorodna - ech :( ewolucja wsteczna, niestety. Gdyby nie fantastyczni ludzie zastanawiałbym się, czy przyjechać za rok na kolejną edycję, bo w końcu jeśli miałbym to robić wyłącznie dla spotkania przyjaciół to nie potrzebuję do tego festiwalu... Mam nadzieję, że w końcu ktoś pójdzie po rozum do głowy i nie będziemy już musieli narzekać na jednostajność tego, co było puszczane. Trance jest tak bogatym gatunkiem muzycznym, że każdy znajdzie coś dla siebie - ale cóż z tego, skoro nie będzie mu dane tego usłyszeć? Tyle o muzyce. Kolejne rozczarowanie to dekoracje - w tym roku Moondalla zdecydowanie miała większy rozmach niż rok temu, ale osobiście wolałem kameralną lokalizację w roku 2003. Nigdy nie zapomnę uczucia, kiedy pierwszy raz przekroczyłem bramkę i moim oczom ukazały się niebieskie fluoro-dekoracje, a ścieżka prowadząca na chillout, rozświetlona różnokolorowym światłem zawieszonych nad głowami lampionów przypominała tunel do innego świata. Patenty w sumie proste, ale jakże efektowne! Teraz tego zabrakło, rok temu tańcząc na mainfloorze czułem się tak jak powinienem- transowy festiwal. Tym razem był to po prostu festiwal muzyki elektronicznej, nie czułem właściwie takiego "podłączenia" jak trzeba. Cudowny efekt dawał natomiast projektor i wizualizacje - wszyscy wiedzą, co i jak było i pomimo drobnych wpadek :) wypadło to znakomicie. Najpiękniej główna scena wyglądała z... oddali, oglądając ją z sąsiedniego wzgórza przypominała ogromny silos rakietowy tuż po / przed odpaleniu głowicy... - po prostu czuć było moc i magię tego miejsca. Szkoda, że tylko z daleka...

Reasumując - wielkie szkoda, że festiwal minął tak szybko, bo nawet nie zdążyłem na spokojnie porozmawiać ze wszystkimi, z którymi miałem taki zamiar (Hexe! :D) ale to się nadrobi... ludzie, którzy tam przybywają to w 99,99% niewiarygodnie pozytywna mieszanka - dodajcie do tego kontakt z przyrodą i muzykę którą kochamy, a wychodzi nieprawdopodobnie wciągający miks... wady są po to, żeby z roku na rok dążyć do perfekcji... :)

Moondalla? Tak, jestem uzależniony! :-)

Na koniec gorące pozdrowienia - przede wszystkim dla wspaniałych ludzi, z którymi na co dzień mam kontakt jedynie przez sieć, - całej ekipy Psytrance.pl i znajomych (wy już wiecie! :)) oraz Marty, Bidziusia, Socrtp, Kebaba, Jasia, Krzyśka plus warszawskiego wsparcia Entecha, Katii, Fajfera, Jerry'ego i Kaktusa. No i na koniec - naturalnie organizatorom, bo co by nie mówić Moondalla jest tylko jedna i to Wy ją stworzyliście - keep up the good work!... To były niezapomniane chwile - wyłącznie dzięki Wam i do zobaczenia za rok!

JetMan