Zależy, za który chwycisz.Psysutra pisze: każdy kij ma dwa końce, nieprawdaż?
JetMan odpowiedz mi na jedno pytanie, bo teraz z perspektywy czasu tak jedziesz po psychodelikach: czy jakbyś w młodości nie miał tych wszystkich przeżyć, doświadczeń, twoje życie byłoby takie samo?
Ad. 1 część posta. Wyobraź sobie, że dla mnie po 3 latach intensywnego transowania ta kultura to dalej jest święta krowa, a w psychodelikach znalazłam wszystkie odpowiedzi. Po prostu transy to coś, co wkroczyło w moje życie z takim pierdolnięciem, jak nic dotąd i zmieniły moje życie na lepsze pod każdym względem.
Określiłeś to jako 'imprezowanie i ćpanie w każdy weekend'. Ja po trzydziestce, znając siebie, tez będę jeździć na transy, ale w każdy weekend to chyba przesada? Są transy, są też inne aspekty życia a wszystko to łączy się w jedną wielką całość. Psychodelia jest da mnie właśnie takim przewodnikiem w różnych innych aspektach życia.
Co do psychodelików, żeby nie było nieporozumień. Aktualnie robię sobie przerwę, bo czuję, że wszystko co miałam z nimi do przepracowania, na tę chwilę przerobiłam i teraz czas zastosować w życiu to, co mi pokazały.
Na psytransach właśnie o to chodzi. Jest zbiór ludzi, każdy jest inny, tak. Jak to zwykłam mówić 'każdy tam czegoś szuka i każdy to znajduje'. Jedni przychodzą pogadać o muzyce (och, jakże mi tego brakuje, żeby na festiwalu usiąść z kimś z tyłu maina lub na chillu i powymieniać się tytułami, albumami, wrażeniami związanymi z odbiorem tej muzyki itp. Rzeczywiście, macie rację, tego prawie nie ma na polskich wydarzeniach.) , inni tylko dla ćpania, kolejni dla towarzystwa, inni po rozwój duchowy. Nie z każdym muszę się dogadać, nie wiadomo jak kumplować, bo jak nie mam z kim o czym gadać, to po prostu gadać z nim nie będę. Ale nie ma w tym żadnej antypatii. Ważne jest, żeby wszystkich akceptować, nawet jeśli przyszli tylko się naćpać - ok, są jacy są, taki mają umysł, tak zadecydowali o swoim życiu. A może własnie na transach, na tym cudzie współczesności, coś w nich drgnie? Zrozumieją, że w tym jest coś więcej.
Ja tam nie wiem, jak wygląda scena psytransowa w Irlandii, więc się nie wypowiem. W Polsce też zdarzają się przykre rzeczy. W tym roku na Dzikusce np. dziewczyna oberwała butelką od jakiegoś miejscowego dresa. Na Krajobrazolokum jakiś gościu obalił się koło agregatu (oczywiście z przedawkowania), przez co organizatorzy mieli problemy i byli ciągani na komisariat. O zeszłorocznej Sadhanie chyba już wszyscy wiedzą. Na Źródle koledze ktoś gwizdnął saszetkę (tak jak zresztą mi torbę ze wszystkim na zeszłorocznej Ozorze..). Tak jak napisałam, na pewną grupę otwartych, sympatycznych, pełnych pozytywnej energii hipi-transiarzy zawsze trafi się jakaś menda, która coś wywinie. Albo ktoś, kto nie umie dobrać dawek lub wręcz celowo zażywa x-krotną od najwyższej podanej na hyperrealu czy erowidzie. No, cholera, jakby nie patrzeć, tam również są ludzie. W każdym środowisku trafia się na mendy, tylko że na transach tych mend jednak jest mniej niż gdzie indziej.
Ojć, nie wiedziałam, że nawet wśród transiarzy znieczulica zbiera swoje żniwo. I to jest właśnie najgorsze możliwe podjeście, schemat powielany przez całe społeczeństwo. Zajmować się tylko i wyłącznie sobą, wszystkich innych mieć w dupie, nikim się nie przejmować, gdy ktoś ma problem, zostawiać go na lodzie...*JetMan* pisze: sluchaj jesli chcesz sie bawic w matke terese to prosze bardzo.
Ja doskonale wiem, jak to jest być zupełnie samą, pozbawioną jakiegokolwiek wsparcia i pomocy ze strony innych ludzi, a wręcz jeszcze, gdy nie dość że masz poważne problemy, to wszyscy jeszcze podkładają ci kłody pod nogi. Samą, na skraju rozpaczy, pozbawioną nadziei. I dlatego uważam, że żaden człowiek nie powinien zostawać z problemem sam. Mam porównanie, jak to jest stawiać czoła problemowi samemu, a jak, gdy ma się kogoś do pomocy. Ludzie właśnie wchodzą w jakieś błędne koło, tzn. przez tzw. 'znieczulicę' każdy kiedyś był postawiony w takiej sytuacji, że potrzebował pomocy, a jej nie otrzymał. I potem, z zaciętości, zemsty czy jak to nazwać, myśli sobie 'inni mi nie pomogli, to teraz ja też nikomu innemu nie pomogę. Radźcie sobie sami, tak jak ja musiałem!'. Zrozumiałam, że jest właśnie na odwrót. Nikt nie zasługuje na to, żeby znaleźć się w takiej sytuacji i czuć to, co ja czułam, nikt. Każdy zasługuje na pomoc, ciepło, wsparcie, miłość i akceptację.
Po przeczytaniu tego fragmentu w moim sercu jak lampka zapaliło się jedno słowo: nigdy! Tam jest wszystko. (Oczywiście dla mnie, moim zdaniem i w moim odczuciu, jest to indywidualne i nikomu tego nie narzucam, żeby zaraz nie było jakichś nieporozumień.) Wszystko, co kocham, po co egzystuję, dla czego przeżywam każdy kolejny dzień. Na pewno tobie i wielu wyda się to dziwne, ale po prostu tak czuję, cóż poradzić. A transy nauczyły mnie, żeby podążać za swoimi uczuciami, za głosem serca. Faktem jest, że nie znasz historii mojego życia, tak jak ja twojej i uwierz, mam pełne podstawy, żeby pisać te słowa, które właśnie napisałam.*JetMan* pisze:ja na Twoim miejscu Halluciluna [gdybym posiadal ta madrosc wiele lat wczesniej ] olalbym ten temat, muzyki ktora mimo wszystko kocham dalej sluchal , ale od tego zlotu uzywkowiczow trzymal sie jak najdalej. tam nic nie ma.