Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

top 10 projektow psytrance


Top 10 projektów sceny psychedelic trance

Poniżej zaprezentowałem subiektywne zestawienie dziesięciu postaci/projektów/grup ze sceny psychedelic trance, które uznałem za mające największy wpływ na jej kreowanie i kształt, wraz z opisem uzasadniającym ten wybór. Jest to zestawienie nazw, które są na ustach setek fanów psy-brzmień na całym świecie. Spis osób, które stały się ikonami związanymi z tą muzyką. Postaci, które zainspirowały całe mnóstwo innych artystów, mają na koncie znaczące wydawnictwa i które wymienilibyście osobie kompletnie nie zaznajomionej z tematyką psychedelic trance. Rzecz jasna wybór nie był łatwy. Oto oni:

1. HALLUCINOGEN (Simon Posford)

[foto]hallucinogen.jpg[/foto]
Bez wątpienia jedna z czołowych postaci sceny psychedelic trance i nie tylko. Simon Posford to nie tylko muzyczny geniusz, ale także prawdziwy człowiek-orkiestra, biorąc pod uwagę szerokie spektrum jego muzyki, a także bardzo długą listę projektów muzycznych w jakie jest bądź był uwikłany. Czym byłaby ta muzyka bez jego numerów pokroju "LSD", "Gamma Goblins", "Solstice", "Deranger", czy "Angelic Particles"? W czasach, gdy psychedelic trance (występujący jeszcze w głównej mierze jako goa trance) dopiero zaznaczał swoje istnienie, on wyprzedził swoją epokę i swoim stylem zdefiniował na nowo pojęcie psytransu, stając się synonimem elektronicznej psychodelii. Jego debiutancka płyta "Twisted", swoisty kamień milowy tej muzyki, stała się jednym z największych bestsellerów w światku psychedelic trance, nadając mu jednocześnie odpowiedni ton i odbijając się szerokim echem, które rozbrzmiewa aż po dziś dzień. W pojedynkę wpłynął bez żadnych wątpliwości na rozwój całego gatunku, stając się jedną z jego najważniejszych ikon. W niektórych kręgach czczony nawet jako swego rodzaju bóstwo. ;) Zainspirował też cały szereg innych artystów, nie wspominając już o nieodzownej pomocy w początkach ich kariery, przykładem czego mogą być Doof i Space Tribe, a to początek długiej listy. Ponadto zaistniał w umysłach setek psy-fanów na całym świecie również za sprawą projektów Shpongle, Younger Brother i Celtic Cross - dwa pierwsze przerodziły się zresztą w grupy muzyczne z prawdziwego zdarzenia, ze swoimi muzykami, wokalistami, instrumentami i koncertami na żywo. Jako jeden z nielicznych Simon mógł sobie również pozwolić na wyjątkowo ciekawą interpretację swojego flagowego projektu, za którą wziął się jego przyjaciel Ott, a rezultatem czego jest płyta "In Dub". Od lat jego fani czekają na kolejny album Hallucinogena, choć nie można nie zauważyć, że momentami to oczekiwanie przeradza się aż w niezdrową obsesję. Na pocieszenie pozostaje im jego bogata dyskografia, która jest równie obfita w kultowe produkcje, co filmy Barei w kultowe teksty i scenki.

2. ASTRAL PROJECTION (Avi Nissim & Lior Perlmutter)

[foto]astral.jpg[/foto]
Jeśli mowa o transowych legendach, to z pewnością nie mogło zabraknąć tu tej. Astrali zna każdy kto zetknął się z muzyką transową - jeśli nie, czas się poważnie nad sobą zastanowić. Ambasadorzy epoki goa trance. Praktycznie każdy z ich numerów stał się natychmiastowym hitem, wystarczy tylko przywołać tytuły takich szlagierów jak "Kabalah", "Mahadeva", "People Can Fly" czy "Dancing Galaxy" - teksty z dwóch ostatnich potrafi przywołać chyba każdy maniak psy-brzmień. Wprowadzając w obieg liczne wydawnictwa, z których w zasadzie każde z miejsca zawojowało psytransowy rynek, wychowali w ten sposób całe pokolenie trans-maniaków, dla których był to pierwszy kontakt z tą muzyką i którzy często do dziś żyją sentymentem do owych lat. Ich produkcje grali najbardziej znani DJe z całego świata, videoclip do utworu "People Can Fly" był pokazywany w programach takich jak MTV Europe, Viva, MLM, Channel+, M6 i wielu innych stacjach telewizyjnych w całej Europie, a izraelscy żołnierze na przepustkach skakali w remizach do ich kawałków. Ich live actów doznały całe rzesze ludzi, a jednym z ich występów zachwycał się nawet francuski minister kultury. Choć z biegiem lat utracili wiele ze swojego pierwotnego blasku, głównie za sprawą odejścia członków grupy (Yaniv Haviv), słabszych niż wcześniejsze albumów i śmiałych zapędów w stronę brzmień uznanych za bardziej komercyjne i pozbawione tego magicznego pierwiastka co wcześniejsze produkcje, wciąż mają wielu zwolenników na całym świecie, a ich utwory i albumy "Trust In Trance", "The Astral Files" i "Dancing Galaxy" zapisały się złotymi zgłoskami w annałach historii psychedelic trance.

3. INFECTED MUSHROOM (Erez Eisen a.k.a. I.Zen & Amit Duvdevani a.k.a. Duvdev)

[foto]infected.jpg[/foto]
Jak powszechnie wiadomo show-biznes dzieli się na ludzi zdolnych i zdolnych do wszystkiego. W trakcie swojej wieloletniej i dość burzliwej kariery muzycznej duet Infected Mushroom pokazał, że zalicza się do obu tych grup. Wraz z ich pojawieniem się Izrael zyskał nową twarz. Ten dynamiczny rejon kojarzony dotychczas z takimi tuzami jak Astral Projection, MFG czy Power Source zyskał w pewnym momencie nowego poważnego gracza w osobach Ereza i Amita. Choć wcześniej Erez zaznaczył swoją obecność na psytransowej mapie Izraela działalnością w Shiva Shidapu / Shiva Sidpao, dopiero w kooperacji z kolegą jako Infected Mushroom zawojował scenę, uderzając mocnym debiutem w postaci krążka "The Gathering", który pokazał ich z jak najlepszej strony. Nie inaczej było w przypadku kolejnej płyty, "Classical Mushroom", jakże innej od wszystkiego, co wydano dotychczas pod skrzydłami tej sceny. Choć liczne głosy mówią, że Zainfekowani skończyli się wraz z płytą "B.P.Empire", po czym rzucili się na podbój innych rynków z bardziej komercyjnymi, wręcz popowymi produkcjami i albumami, oni nigdy nie zwracali na to uwagi, robiąc dalej swoje. Faktem jest to, że nigdy nie bali się łamania schematów i odważnie kroczyli naprzód, wyznaczając sobie coraz to nowe cele związane z tworzeniem muzyki i eksplorowaniem jej najróżniejszych gatunków. Muzyki, która może z czasem przestała zaspokajać wygórowane wręcz potrzeby fanów psychodelicznych brzmień, ale która sięgnęła znacznie dalej niż momentami skostniałe ramy psytransowej sceny, wiodąc ich ku sławie i wielkim imprezom.

4. RAJA RAM (Ronald Rothfield)

[foto]raja.jpg[/foto]
Nie da się ukryć, że jest to prawdziwa ikona psy-sceny. Papa Raja, skądinąd sympatyczny i zwariowany dziadek w czapce z daszkiem i fikuśnych fluoro-ciuchach, wśród których dominuje koszulka z twarzą Brahmy (logo TIP Records), jest ze sceną od samego początku, kiedy wielu znanych i uznanych artystów robiło jeszcze w przysłowiowe pieluchy i stawiało swoje pierwsze kroki na scenie. Ba, był z nią jeszcze wiele lat wcześniej, kiedy nie było co prawda (zbyt dużo) elektroniki, ale psychodelia kwitła we wszystkich jej formach - urodzony w 1941 roku Rothfield działał w latach 60-tych i 70-tych ubiegłego stulecia w grupie Quintessence, gdzie piastował funkcję flecisty. Tchnął życie w takie kultowe projekty jak The Infinity Project (razem z Grahamem Woodem i gościnnymi udziałami Hallucinogena, Doofa i Man With No Name) i Shpongle w duecie z Posfordem, czy też kontrowersyjny 1200 Mics (Raja + Chicago + GMS). Co prawda w projektach muzycznych, w których bierze udział, jest bardziej inspiratorem, dobrym duchem i ojcem różnych pomysłów, ale to także znacząca funkcja, przykładem czego są różne grupy spoza sceny psychedelic trance. Ponadto Raja to ojciec legendarnej wytwórni TIP Records, a później jej spadkobierczyni TIP World. Obie oficyny mają na koncie bogate dyskografie, wśród których pojawia się niemała plejada znanych i lubianych artystów. Jemu zawdzięczamy również ciekawe koncepcyjne kompilacje i albumy, wśród których są takie perełki jak "The Mystery Of The Thirteen Crystal Sculls", "The Mystery Of The Yeti", "Twelve", a także pierwsza część "Raja Ram's Stash Bag", którą zawsze warto polecić psytransowym "świeżakom".

5. X-DREAM (Marcus Christian Michael & Jan Müller)

[foto]x.jpg[/foto]
Niemcy nie gęsi i swoich elektroników mają. Początkowo propagatorzy brzmień techno (pierwsze produkcje), Marcus i Jan z czasem stali się jednym z najbardziej kojarzonych projektów sceny psychedelic trance, w którą tchnęli sporo życia swoją twórczością i osobliwym podejściem do tematu. Znani ze swojego zamiłowania do nieustannego tworzenia czegoś nowego w zakresie muzyki stoją za takimi numerami jak "Trip To Trancesylvania", "The Frog", "Panic In Paradise", "The Second Room" i "Freak". Ich płyta "Radio", prawdziwy ewenement na scenie, zrewolucjonizowała swego czasu cały gatunek psychedelic trance, pokazując nowe, niespotykane wcześniej brzmienie. Każdą kolejną płytą udowadniali, że są w stanie wykrzesać z wydawałoby się oklepanych schematów coś zupełnie nowego. Wraz z albumem "Irritant" wyraźnie zaznaczyli swoje fascynacje brzmieniami techno, z czasem popadając również w electro i zapraszając do współpracy wokalistkę Ariel (prywatnie żona Jana). Z łona X-Dream zrodziły się również takie projekty jak Children Of Paradise, Organic Noise i najbardziej znany i ceniony z nich: The Delta, które fanom ciężkich, stechnicyzowanych brzmień nie trzeba przedstawiać.

6. EAT STATIC (Merv Pepler & Joie Hinton)

[foto]eat.jpg[/foto]
Merv Pepler i kompania zawsze należeli do wyjątkowo zapracowanych ludzi. W ramach Eat Static, które powstało jako (nie)naturalna konsekwencja grupy Ozric Tentacles, grającej psychedelic space rock, stworzono utwory w praktycznie każdej konwencji związanej z muzyką elektroniczną. Należy nadmienić, że mimo wszystko psychedelic trance to tylko część składowa tego projektu o wyjątkowo bogatej i jakże zróżnicowanej dyskografii. Mało kto może się poszczycić taką gamą przeróżnych brzmień z zakresu muzyki elektronicznej. Kilka przykładów z brzegu to techno, gabber, drum & bass i breakbeat. Często, szczególnie w ramach pobocznych projektów (Hi Fi Companions, Flexitones), znalazło się też miejsce dla chilloutu, world music czy też jazzu. Eat Static porównywano często do innych, trudnych do zaszufladkowania dzieci brytyjskiej sceny muzyki elektronicznej, jak The Prodigy, Orbital i Aphex Twin. Ich albumy "Prepare Your Spirit", "Abduction", "Implant" i "Science Of the gods" przeszły już do historii. Warto dodać, że gdyby nie Ozric Tentacles/Eat Static, być może muzyka Posforda brzmiała by zupełnie inaczej, bądź nie byłoby jej w ogóle. Mimo odejścia Joie Hintona na początku 2008 roku, który postanowił poświęcić się bardziej życiu rodzinnemu, Eat Static wciąż kontynuuje muzyczną podróż w nieznane, wypuszczając kolejne ciekawe produkcje i dając niesamowite, żywiołowe występy na żywo, a kapitanem jego steru jest niezmordowany Merv.

7. KOXBOX (Frank Kiehn Madsen & Ian Ion)

[foto]koxbox.jpg[/foto]
Kolejna legenda psytransu. To o nich pisał w magazynie Muzik niejaki Dave Fowler odnośnie reakcji na ich płytę "Dragon Tales": "Prawdopodobnie najbardziej radykalna ekipa psychodeliczna, być może poza Brianem Jonesem i jego marokańskim koczownikiem z 1967, Koxbox, wypełniacze duńskich parkietów, walą prosto z mostu." Nic dodać, nic ująć. Duńczycy odpowiedzialni są za jedne z najbardziej psychodelicznych utworów jakie powstały na tej planecie. Albumy takie jak "Dragon Tales" czy późniejszy "The Great Unknown" umocniły tylko ludzi w przekonaniu, że mają do czynienia z prawdziwymi wirtuozami psytransu. Również w ramach Koxbox zrodziło się kolejne, nie mniej psychodeliczne muzyczne dziecko: Psychopod. Jako Psychopod również zrobili sporo zamieszania mocarnymi singlami "Dreampod" i "Headlines", które wydano dzięki TIP Records. Wierni swojemu motto, które brzmi "Cycles are boring, spirals are fun", wynieśli brzmienie na inny poziom, rezultatem czego była mutacja Psychopod w Saikopod. Z czasem drogi obu panów rozeszły się do osobnych projektów - Frank'e przejął stery Koxbox, a Ian zajął się Saikopod, przez co stracili sporo ze swojego psychodelicznego impetu, jednak wciąż realizują się na polu muzyki i niewątpliwe jest, że znów zaskoczą nas porcją zaginających umysły sonicznych frykasów.

8. GMS (Shajahan Matkin a.k.a. Riktam & Joseph Quinteros a.k.a. Bansi)

[foto]gms.jpg[/foto]
Niegdyś dwa niepozorne chłopaczki z Amsterdamu - z czasem przerodzili się w gigantów sceny psychedelic trance, a nazwa GMS (skrót od Growling Mad Scientists) zaczęła być kojarzona przez wszystkich. Krok po kroku zagnieżdżali się wraz z upływem czasu w zbiorowej świadomości psy-fanów kolejnymi energetyzującymi singlami i albumami, szlifując swój warsztat i nabierając buńczuczności. W trakcie swojej wieloletniej kariery nie stronili od romansowania z X muzą, efektem czego są liczne remixy znanych motywów z filmów. Przykładami mogą być "Star Wars", "Requiem for a Dream", "Beetlejuice", "Ghostbusters", "Gladiator" i wiele, wiele innych. Ich nowy dom, raj dla wiecznych imprez, czyli Ibiza, stał się również dla nich zachętą do jeszcze intensywniejszych działań. Wynikiem tego był zalew rynku produkcjami GMS, jak i remixami ich autorstwa popełnionymi na innych (jak i własnych) utworach. Założyli również własną wytwórnię (Spun Records), gdzie zaczęli wydawać muzyką swoją i swoich kolegów po fachu. Na spółkę ze znacznie starszymi kolegami (Raja Ram i Chicago) powołali do życia jedną z najbardziej osobliwych grup muzycznych, jakie widziała scena psychedelic trance. Mowa o 1200 Mics (skrót od 1200 Micrograms), gdzie projekt aspirujący do miana czegoś ciekawego przeistoczył się w synonim tandety. Chałturnictwo wkradło się również w markę GMS, bowiem Riktam i Bansi bez skrępowania romansowali z komercyjnymi brzmieniami i festiwalami, nurzając się w artystycznym kiczu i muzycznej lipie, nie oszczędzając również produkcji spoza sceny psytransowej (np. "Eurythmics - Sweet Dreams"), które także znalazły się w polu ich remixerskiego rażenia. Mimo tych wszystkich rzeczy, jakich się dopuścili w ramach projektu GMS, nie można im jednak odmówić dwóch rzeczy: niesamowitej energii oraz tego, że pchnęli mocno do przodu (rzecz względna) scenę. No i mogą się poszczycić obecnością w Hollywood - ich utwory znalazły się w filmie "Człowiek w Ogniu". Krótko mówiąc: są GMS - jest impreza.

9. SON KITE (Sebastian Mullaert i Marcus Henriksson)

[foto]son.jpg[/foto]
Kolejny wyjątkowo ciekawy duet, tym razem prosto z chłodnej Skandynawii. Przez wiele lat Sebastian i Marcus zrobili sporo dobrego dla progressive psytrance dzięki albumom sygnowanym marką Son Kite i własnej wytwórni: Digital Structures. Wytwórnia ta, na spółkę ze Spiral Trax, spopularyzowała tzw. skandynawskie brzmienie. To pod ich skrzydłami kariery takich artystów jak Ticon czy Vibrsphere nabrały tempa. Mieli też dość odwagi by wydać bezprecedensowy projekt "Colours", związany z ich albumem, w skład którego wchodził wzmiankowany album "Colours", podwójne DVD (zapis koncertu w Tokio, dokument poświęcony Son Kite oraz videoclipy) i dwa uzupełniające single - wszystko poprzedzone sporą jak na tą scenę kampanią reklamową. Ich występy na żywo to coś niesamowitego - warto dodać, że Sebastian gra w ich trakcie na skrzypcach. Uznanie należy im się również za imponującą ilość innych, nie mniej ciekawych projektów muzycznych w jakie byli bądź są zaangażowani, z których każdy reprezentuje zupełnie inną stylistykę. Wymienić tu można kooperacje z innymi artystami (Qlap), jaki i poboczne projekty samych członków Son Kite (Kooler, Filur, Ooze, Trimatic, Minilogue). Wracając do ich głównego projektu: utwory "Where's My Drum" lub "Knob Adjustment" - i wszystko jasne!

10. ASTRIX (Avi Shmailov)

[foto]astrix.jpg[/foto]
Ten izraelski artysta to prawdziwy samorodek, który szybko i zdecydowanie przekuł swój talent w sukces i sławę, przeprowadzając praktycznie w pojedynkę swoistą rewolucję związaną z obliczem psychedelic trance w XXI wieku. Jego "Scientific Reality" skutecznie odsunął w cień utwór "Deedrah - Reload", który to zapoczątkował nowożytną erę full-onu, a debiutancka płyta "Eye To Eye", pełna czysto imprezowych szlagierów, jak chociażby wspomniany wcześniej utwór, wywindowała jego osobę, stając się jednocześnie stanowczym wyznacznikiem dla nowoczesnego full-onowego brzmienia. Mało tego, Avi przyłożył też rękę do pierwszych trzech albumów Alien Project, które to były swego czasu bardzo popularne. Spójrzmy prawdziwe w oczy - po pewnym czasie każdy chciał być jak Astrix, każdy chciał kopiować jego bassline, każdy chciał grać jak Astrix, efektem czego była istna eksplozja różnego rodzaju muzycznych klonów, a za czym idzie znacznego pogorszenia jakości muzyki. Nie da się jednak ukryć, że dla wielu stał się drogowskazem.

Ponieważ jedna dziesiątka to za mało w obliczu tak bogatej artystycznie sceny, więc dodatkowo przedstawiam mały załącznik z bonusową dziesiątką osobników, którzy nie załapali się do pierwszej dziesiątki, a którym zasług i kultowego statusu odmówić nie można.

TOP 10 bonus:

ETNICA (Maurizio Begotti & Max Lanfranconi)

[foto]etnica.jpg[/foto]
Czym byłaby scena psychedelic trance bez starej dobrej Etnici? Silna włoska reprezentacja w świecie psychodelicznych brzmień ma na swoim koncie liczne klasyki, wśród nich albumy takie jak "The Juggeling Alchemists Under The Black Light", "Alien Protein" i "Equator", nie wspominając o pojedynczych kawałkach typu "Triptonite", "Screaming Butterfly", "Starship 101", "History", "Plastic" i "Vimana". Oczywiście nie samym psytransem człowiek żyje - panowie z Etnici mają na swoim koncie liczne legendarne już produkcje z zakresu mile kołyszącego chilloutu. Wspomnieć należy produkcje pokroju "Triptonite" (wersja chilloutowa), "Beast Man" i "Ritual Plants" - a to zaledwie kilka z nich. Swego czasu stanowili jeden z najpoważniejszych filarów legendarnej wytwórni Spirit Zone, tuż obok takich znakomitości jak Space Tribe, Electric Universe i S.U.N. Project. Oczywiście historia Włochów nie byłaby pełna bez ich opus magnum w postaci projektu Pleiadians, który przez wielu jest ceniony jeszcze bardziej niż Etnica, oraz grupy Crop Circles, równie istotnej dla szerzenia goa transu i mieszania w głowach fanom tej muzyki. To pod tymi szyldami światło dzienne ujrzały takie muzyczne dzieła sztuki jak mistrzowski debiut Pleiadians o nazwie "Identified Flying Object", będący jedną z najbardziej ubóstwianych płyt wszechczasów, oraz wydany lata po zawieszeniu Crop Circles album "Tetrahrdron", na którym znalazły się niewydane wcześniej utwory, jak i produkcje z winylowych singli.

ELECTRIC UNIVERSE (Boris Blenn)

[foto]electric.jpg[/foto]
Jeden z najpoważniejszych reprezentantów sceny prosto z Niemiec, a także znaczący budulec fundamentów niemieckiej wytwórni muzycznej Spirit Zone jeszcze u zarania jej dziejów. Boris zaczął zalewać świat swoją dynamiczną muzyką już w 1991 jeszcze jako Paradise Connection, by z czasem działać pod swoim najbardziej rozpoznawalnym pseudonimem. Mimo wyraźnego nadszarpnięcia zębem czasu jego album One Love wciąż budzi pozytywne wspomnienia i komentarze. Wsławił się jako dość nietuzinkowy artysta, bowiem jego produkcje z lat 90-tych oscylują również wokół innych gatunków muzyki elektronicznej niż psytrance, dowodem czego są takie album jak "Stardiver", "Waves" i "Blue Planet". Jego utwór "Meteor", jeden z jego najpoważniejszych szlagierów, do dziś uznawany jest za produkcję, która utorowała drogę kawałkom wykorzystującym motywy gitarowe w tej muzyce. Oczywiście tworzenie psychedelic transu (i nie tylko) w ramach Electric Universe nie jest jego jedynym muzycznym zainteresowaniem, bowiem tworzy także wyśmienite chilloutowe produkcje jako Galaxy.

JUNO REACTOR (Ben Watkins)

[foto]juno.jpg[/foto]
Dziecko Bena Watkinsa i jego kolegów to coś unikalnego zarówno w kontekście sceny psychedelic trance, jak i muzyki w ogóle. Koneksje tej ekipy z psytransem mogą się wydawać nieco naciągane, głównie dlatego, że muzyka ta stanowi zaledwie część dokonań Juno Reactor, biorąc pod uwagę bogatą dyskografię grupy. Dyskografię, w której przewija się sporo niezapomnianych kompozycji, które trafiły do kanonu. Wśród nich mamy "Conga Fury", "High Energy Protonos", "Guardian Angel", "God Is God", "Pistolero" i całe mnóstwo innych. Niemniej jednak są nierozerwalnie związani ze sceną, zwłaszcza jej początkami i przeszłością, szczególnie, że muzycy związani z Juno Reactor działali też bądź działają w innych projektach, przykładem czego może być Total Eclipse. Na podium muzycznych zwycięzców trafiają bezproblemowo dzięki swojemu niepowtarzalnemu charakterowi muzyki, która jest nie do podrobienia przez innych. Lawirujący między muzyką elektroniczną i etniczną Juno Reactor zawędrowali nawet do filmów ("Mortal Kombat", "Matrix") i bez cienia wątpliwości są jednym z najbardziej barwnych projektów.

MAN WITH NO NAME (Martin Freeland)

[foto]man.jpg[/foto]
Mówisz "MWNN", myślisz "Teleport". Tak na dobrą sprawę Man With No Name kojarzony jest głównie z tym utworem, ale na jego szczęście to nie wszystko, bowiem w złotej erze goa transu to on był jednym z jej głównych animatorów. Jego melodyjny styl, nazywany przez wielu discodelicznym z uwagi na silne nawiązania do klubowej muzyki, wbił się na zawsze w krajobraz sceny psychedelic trance. Ponadto Martin brał udział przy współtworzeniu numerów innej legendy: The Infinity Project. Zaistniał także na jednej z pierwszych psytransowych kompilacji o nazwie "Dragonfly Project II", która dumnie i zdecydowanie przetarła szlaki na nowych terenach. Jego obecność na wielkich festiwalach psytransowych wciąż powoduje szał, nie wspominając o momentach, kiedy zapuści swój największy szlagier.

TSUYOSHI SUZUKI (Tsuyoshi Suzuki)

[foto]tsuyoshi.jpg[/foto]
Suzuki to japońskie oblicze dziwnego i fascynującego świata elektroniki. Jedna z najbardziej wpływowych i aktywnych osób na scenie psychedelic trance, czy szeroko rozumianej muzyki elektronicznej w ogóle. Tsuyoshi najbardziej znany jest z projektów Prana i Joujouka, gdzie eksperymentował pełną gębą z "typowymi" transowymi brzmieniami, mieszając je z innymi tworami muzycznymi, efektem czego są popularne i lubiane albumy "Cyclone", "Geomantic" i "Joujouka". Kawałki "Alien Pets" i "Primal Orbit" dłuta Prany to znane wielu osobom psychodeliczne szlagiery. W zasięgu jego zainteresowań znalazł się praktycznie każdy gatunek muzyczny, a lista jego muzycznych projektów jest do pozazdroszczenia. Ojciec Matsuri Productions, wytwórni, która przeszła do historii jako jedna z najbardziej innowacyjnych, dynamicznych i eksperymentatorskich oficyn muzycznych. To pod jej skrzydłami powstały, działały bądź nagrywały takie projekty jak Quirk, Sandman, Digitalis, ManMadeMan, Ju-Ju Space Jazz, Transwave. Szczególną uwagę warto zwrócić chociażby na dwa pierwsze: płyty "Machina Electra And Fornax Chemica", "Quality Control" i "Witchcraft" to w pełni osobliwe, trudne do zaszufladkowania majstersztyki pełne ciekawych eksperymentów z dźwiękiem. Japoński DJ i producent zawsze kładł nacisk na nowatorskie, często nietypowe rozwiązania. Pokazał, że można i trzeba tworzyć i wydawać tego typu produkcje, inaczej świat muzyki byłby wyjątkowo nudny.

TRANSWAVE (Christophe Drouillet & Frederic Holyszewski)

[foto]transwave.jpg[/foto]
Ci dwaj Francuzi świetnie uzupełniają listę znanych transowych duetów, jakie narodziły się w latach 90-tych ubiegłego wieku. Jako Transwave Christophe i Frederic byli swego czasu na ustach wszystkich, a ich kawałki takie jak "The Rezwalker" (plus jego remixy), "Land Of Freedom", "Malaka Dance" czy "Cycles Of Life" niosły tłumy na całym świecie i nadal mają swoich zwolenników. Dokonali sporo zarówno razem, jak i w pojedynkę w solowych projektach Deedrah i Absolum. Ten pierwszy zasłynął z większej ilości zróżnicowanych klimatów muzycznych, w jakich się obracał, dorównując liczbą projektów muzycznych takim tytanom pracy jak Simon Posford. Zasłynął również utworem "Reload" z płyty o tym samym tytule, który był zdecydowaną odpowiedzią na suchą zdaniem wielu osób erę minimal i progressive psytrance, odzianą w imprezowe, dynamiczne szaty. W utworze tym, który nota bene zaczął być z miejsca grany przez większość psytransowych DJów na całym świecie (nawet po kilka razy w trakcie jednej imprezy), doszukiwać się można również początku ery full-onu. Za jego sprawą Deedrah razem z GMS uświetnił ścieżkę dźwiękową filmu "Człowiek w Ogniu". Absolum z kolei zaistniał nie tylko jako twórca ciężkich, technicznych molochów i imprezowych żylet, ale przede wszystkim jako współtwórca uznanej wytwórni 3D Vision, która zebrała pod swoim dachem sporo znanych postaci (Talamasca, Noman, CPU i wielu innych).

XENOMORPH (Mark Petrick)

[foto]xenomorph.jpg[/foto]
Nazwa kojarzona dotychczas z mrocznymi potworami z kosmosu z serii filmowej "Obcy" zyskała nową interpretację w osobie długowłosego niemieckiego artysty, który wcześniej parał się między innymi klimatami goth. Dla wielu pozostał outsiderem nawet jako część sceny psytrance. Xenomorph dobrze wykorzystał pewną niszę na scenie i pokazał, że psychedelic trance to nie tylko słodkie melodyjki lub kwaśne i cybernetyczne labirynty - ma on różne oblicza, w tym i mroczne. W swojej muzyce odrzucił jej jaśniejszą stronę na rzecz mroczniejszych klimatów, wykorzystując też w niej sample z horrorów, co stało się jego znakiem rozpoznawczym, a także brzmienie gitary, z którą chętnie występuje podczas swoich live actów. Tym samym zainspirował rzeszę innych artystów, którzy zaczęli przemycać podobne nowinki w swoich produkcjach, a z czasem umocnili pozycję mroczniejszych odmian psychedelic transu. Wszystkie jego dotychczasowe albumy obracają się wokół jakiegoś konkretnego tematu, poczynając od debiutanckiego "Cassandra's Nightmare" (nawiązującego do psychologii snów i motywu końca świata), poprzez Qlippoth (skupiający się na granicach naszego świata), a kończąc na "Demagoguery Of The Obscurants" (podejmującym tematykę historii spiskowej dziejów). Nie można zapominać, że Mark to również prawdziwy talent jeżeli chodzi o mastering. Obok takich jak Tim Schuldt i Johannes Regnier (Silicon Sound) jest jedną z najbardziej rozchwytywanych osób w tej materii.

ATMOS (Tomasz Balicki)

[foto]atmos.jpg[/foto]
Żywy dowód na to, że Polak potrafi. Urodzony w kraju nad Wisłą, a wychowujący się i mieszkający w Szwecji Tomek w swojej twórczości sięgnął odważnie po coś innego, dorzucając z gracją i lekkością do ogródka psytransu wpływy house'u, techno i pokrewnych gatunków. Ponadto to jeden z najbardziej prominentnych artystów jacy gościli w Spiral Trax i Flying Rhino Records, autor takich hitów jak "Jimmy The Plate", "The Only Process" i "Klein Aber Doctor". Singiel związany z tym ostatnim został nawet okrzyknięty w Niemczech klasykiem muzyki techno, a sam utwór był grany często na Munich Olympic Stadium, kiedy na murawie pojawiała się drużyna TSV 1860 München, która zakochała się w tej produkcji. W dyskografii Atmosa znajduje się jeden z bodajże najważniejszych albumów w historii psytransu, "Headcleaner", który z miejsca został okrzyknięty przez wielu płytą doskonałą. Krążek ten pchnął znacząco do przodu całe zamieszanie związane ze skandynawskim transem i pomógł zdefiniować brzmienie i status wytwórni, która go wydała. Dzięki niemu Szwecja poważnie dała znać o sobie, podkreślając swoje istnienie grubą czerwoną krechą na psytransowej mapie, podobnie jak krajanie z Vibrasphere - ich albumy "Echo" i "Lime Structure" to płyty esencjonalne dla istoty skandynawskiego brzmienia i progressive psytransu, które wyniosły oba te fenomeny na wyższy poziom. Balicki to również niezmordowany DJ, który wstrzyknął sporo życia w niejedną imprezę i festiwal, szczególnie w południowych porach pod otwartym niebem.

PSYKOVSKY (Vasily Markelov)

[foto]psykovsky.jpg[/foto]
Muzyka klasyczna miała swojego Czajkowskiego, gatunek dark psytrance ma swojego Psykovskiego.
Co prawda na scenie działali też już Parasense i inni, ale to jego debiutancka płyta o pasującym do niej tytule "Debut" była na ustach wszystkich i przeszła do historii. Dla wielu osób jest to jeden ze sztandarowych albumów prezentujących cięższe i mroczniejsze brzmienia psytransowe. Ten album, jak i kolejne, długo wyczekiwane przez licznych fanów jego brzmień, są żywym dowodem jego niebanalnych umiejętności. Zainspirował i wciąż inspiruje przeróżnych artystów. Ponadto warto nadmienić jego współpracę z inną znaną postacią z tej branży. Mowa oczywiście o Kindzadzy, z którym Vasily współpracuje w ramach projektu Osom, a także przy wytwórni Osom Music. Jego muzyka nie jest może dla wszystkich, ale ci, którym się spodobała, pokochali ją szczerą miłością - pamiętając jednak, by na wszelki wypadek zapiąć pasy.

GOA GIL

[foto]goa.jpg[/foto]
Broda? Jest. Dredy? Są. Staż? Jest. Goa? Jest. To kolejny stary wyga sceny przesycony psychodelią do szpiku kości, któremu należy się szacunek jak stąd do San Francisco, z którego pochodzi. Po przybyciu na Goa zaczął wcielać w życie swoją ideę redefiniowania starożytnych plemiennych rytuałów na potrzeby nowego tysiąclecia w oparciu o mechaniczny bit, linie melodyczne i jogę, by za pomocą transowego tańca przenosić się w wyższe stany świadomości. W jego działaniach wtóruje mu jego żona Ariane, którą poznał w 1985 roku na Goa. To on jest ojcem słów "It's not just a disco in the forest.", odnoszących się do koncepcji transowych imprez w plenerze. Bezapelacyjnie jeden z ojców transowej kultury, który w swoim życiu zaznał licznych uroków Goa. Jego sety, które trwają nawet kilkanaście godzin, przeszły już do historii. Nic tylko pozazdrościć kondycji. Wśród jego znajomych figurował sam Albert Hoffman.

Templar