Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

sulima - planetary signals


sulima_-_planetary_signals
Geomagnetic.TV, 2012


1. Detection
2. Orbital Locator
3. Interference
4. Planetary Signals
5. Sphere
6. Descent
7. Manifold
8. Outside
9. Mysterious World
10. Parsec

Sulima Alexander, czyli moskiewski bard psytransowego full-onu, zaserwował bardzo przyjemną produkcję. Czuć, że ma w tym już wprawę i chociaż talentu wielkiego nie ma to rzemiosło osiągnął całkiem niezłe. To jego drugi pełnoprawny album, po wydanym w 2009 "Time Shift". Na pokładzie produkcji sygnowanej fajną klimatyczną okładką dostajemy nitro-mieszankę full onu z pierwszej półki.

Momentami naprawdę aż chce się napisać "album kocur", gdyż kąski takie jak pierwsza połowa "Interference" czy "Detection" to po prostu najlepsza prezentacja mocy tej muzyki. Ponieważ raczej rzadko uczęszczałem na psytransowe spędy w ostatnich kilku latach z powodu braku czasu, ważniejszych spraw i "zmęczenia materiału", tego typu produkcje ożywiają moją wiarę w to, że jeszcze nie wszystko stracone. Do moich faworytów zaliczam również pędzący bez trzymanki "Descent", cudny energetyk "Manifold" oraz kończący album kapitalnie rozwiązany "Parsec", który jest gatunkowym misz-masz (początek chilloutowy, a całość z czasem rozwija się we wspaniałe tłuste transidło). Chociaż album mógłby być lepszy, to i tak nie jest źle. Ma w sobie naprawdę kosmiczne momenty, przy których nie sposób się smucić, a nogi same rwą się do tańczenia. Minusy - jak już nadmieniłem powyżej, momentami nieco drażni. Wygląda to tak, że 1/4 numeru jest niesamowita, posiada fenomenalne motywy, aż tu nagle pyk i pojawiają się jakieś drażniące, zupełnie nie pasujące i psujące klimat piszczałki czy tandetne melodyjki. Nawet jak na taneczny szał na parkiecie brzmi to tanio i pachnie brakiem pomysłu. Zupełnie niepotrzebnie. Drugą sprawą jest wrażenie, którego nie mogę się pozbyć. Wygląda to tak, jakbyśmy każdy z kawałków pocięli na 7-8 plasterków. Każdy z takich plasterków można łatwo oddzielić od poprzednika i dowolnie przeklejać i zamieniać miejscami. Więc jest jakiś świetny motyw, który kończy się nagle i za chwilę mamy już coś zupełnie innego. Zazwyczaj drażniącego i źle dobranego, jak zaznaczyłem kilka linijek powyżej. Tak jakby autor losowo posplatał ze sobą kilka melodyjek, niekoniecznie za dużo przy tym wszystkim myśląc. Tak więc zbyt duża prostota, by mnie to do końca zachwyciło i bym zapomniał o tym, jak to zostało zrobione. No właśnie, schematyczność. Słychać wyraźnie iż kilka utworów było budowanych na tych samych fundamentach. Na przykład "Interference" i... no, zgadnijcie sami. ;) Po prostu czuć to w kościach. Brak czasu? Brak umiejętności? Brak szacunku? :D Nie wiem. Takie to chyba czasy.

Mimo to produkcja się broni. Niesamowicie dopieszczone brzmienie, fajny cyber-kosmiczny klimat i potężne euforycznie energetyczne parkietowe fragmenty większości numerów stanowią o jego klasie. Ponieważ wymieniłem trzy główne minusy, gdybym jeszcze stawiał oceny albumom, ten dostałby solidną mocną siódemkę z możliwej dziesiątki. Impreza z panem Alexandrem to impreza udana.

JetMan