Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal
1200 mics - the time machine
TIP World, 2004
1. The Creation
2. Egypt (Land Of the Pharoahs)
3. Stoned Henge
4. Shiva's India
5. Rock Into the Future
6. Glories Of Greece
7. The Mayans, Incas and Aztecs
8. 1001 Arabian Nights
9. Garden Of Eden
Witam Państwa - dzisiaj zabierzemy się w niesamowitą podróż, niewiarygodnie subtelny trip poza granice waszej świadomości i percepcji muzyki. "The Time Machine" to płyta roku! Zdecydowanie by nią była gdyby nie to, że... nie jest.
Prosto z transowego mostu: "Maszyna Czasu" to strasznie marny, prosty i tandetny album - ale - zapewne na parkiecie sprawdzi się doskonale, tak samo jak gardzeni przez wielu GMS (którzy nomen omen tworzą '1200' razem z Chicago i Raja Ram). A dlaczego? Bo zawiera w sobie mieszankę różnych cech, za które różni ludzie pokochali trance. Dla goa-wielbicieli co jakiś czas wchodzi stosunkowo prosta ale jednak wpadająca w ucho melodia. Jest też troszkę kwasików, tu pomęczy vocoder, tam wpleciony został jakiś w zamierzeniu mający "chwytać za serce" damski wokal. Miłe "talerzyki", całkiem fajny beat czy sporo momentów "rączki w górę... i wszyscy razem!" - są nawet gitarki ("Stoned Henge", "Rock Into The Future", "The Mayans, Incas and Aztecs" - trzeba posłuchać, bo tak słodkich i milutkich tracków dawno nie było). I tak w praktycznie każdym numerze, opartym na jednej głównej matrycy - więc nie ma się co rozpisywać. Ciekawie zaczyna się początkowe "The Creation", niezłe (no, jak na 1200...) intro ("in the begining there was nothing... and so God created the Universe... the heavens and trance music and drugs... for pleasure..." - nie jest to dokładny przekład z Biblii, chociaż nie mam nic przeciwko takiej interpretacji ;)) i banalna melodyjka, ale jednak czasami dobrze jest zjeść trochę waty cukrowej bez bajerowania o Oświeceniu, prawda? A taki jest właśnie ten kompakt, nawet okładka bije po oczach przejaskrawionymi fluoro-barwami. I tak trzeba to odbierać - nie szukać głębi i nie smęcić o braku pomysłów, to muzyka typowo imprezowo-parkietowa. "Shiva's India" - milutkie sample no i taka upliftingowo-ekstazynkowo-strunowa melodyjka, też sympatyczne. "Glories of Greece" z kolei to chyba jest jakaś pomyłka i dowcip. Bo ten początkowy motyw to.. heh, dobry żart. ;) Dla mnie i tak najlepszym kawałkiem w dorobku tej grupy pozostanie "Speed Of Light" (z poprzedniego CD'ka o tytule "Heroes Of The Imagination"), który chociaż beznadziejny jeśli porównać go do innych wykonawców, jest po prostu pozytywny i bardzo wyskokowy... ;)
Ostatecznie mam "mały" problem - jak oceniać taki album? Jeśli nie szukać w tym czegoś szczególnego, nie nastawiać się na wyjątkowo wysokie loty a jedynie dobrą zabawę to zasługuje nawet i na "siódemkę" - ale chwila, chwila, do cholery. ;) To mimo wszystko ma być trance a nie jakieś srutu-tutu, bo przy płytach Overlap Project, Cosmy czy S-Range też można się wyśmienicie wyskakać a równocześnie trzymają wysoki poziom. Więc nie mydlcie mi tutaj panowie oczu tęczowymi barwami i truciem o tym, że liczy się tylko płytka zabawa. Trance to nie jest wyłącznie tylko to. To filozofia i sposób na życie. Dlatego poniższe trzy punkty to wszystko, co mogę wam podarować w zamian za takiego potworka, bo nie mam zamiaru popierać schodzenia psychedelic trance na dyskotekowe manowce wystawiając wysokie noty. ;) Próbujcie dalej, może kiedyś dorównacie pionierom gatunku.
Ocena: 3/10
JetMan