Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

bigwigs - the national heroes of sonic parallel


bigwigs_-_the_national_heroes_of_sonic_parallel
Horns & Hoofs Entertainment, 2007


1. Córki Lota II
2. Pars Pro Toto
3. Sound Anonim
4. Sumiaste Nagrania
5. Snack La Vista
6. Tesla Oxymoron
7. Scarlet's Dawning
8. Sheer Dying Leasure
9. Tour The Trance
10. Mania Magma Lena

The sky was never blue
The stars are raindrops searching
And I never cared for you.

"Willie Nelson - I Never Cared"

Dziwny muzyczny twór o nazwie Bigwigs pojawił się na świecie w roku pańskim 1999. Powołało go do życia trzech kolegów: Tomasz Roehr a.k.a. DJ Dreddy i Grzegorz "Magnes" Magnuszewski vel Kino Oko, czyli duet Tromesa oraz Jerzy Przeździecki, do niedawna Praecox, obecnie Epi Centrum. Przez lata chłopaki wypuszczali coraz to nowe numery o coraz dziwniejszych, ale nie pozbawionych sensu nazwach, grali i pili wódę na imprezach całego świata, popełnili również longplejowe dzieło zatytułowane "Fraktalik Fraterniti". Od tamtej pory trochę się pozmieniało w bigwigsowej familii. Świat obeszła plotka o drugim albumie, z czasem zmienił się jego tytuł, który pierwotnie brzmiał "The National Heroes Of Sonic Pasmanteria", zaś z trio zrobił się duet, bowiem projekt opuścił Dreddy. Tomek wystąpił jednak w dwóch z figurujących na krążku utworów, konkretniej "Sound Anonim" i "Sumiaste Nagrania". Nowy album ukazał się dzięki Horns & Hoofs Entertainment, wytwórni, która wcześniej wydała liczne produkcje Kino Oko i Epi Centrum, łącznie z debiutanckim albumem tego pierwszego.

Już od pierwszego zerknięcia na listę utworów rzuca się w oczy nazwa "Córki Lota II". W pewnym sensie jest to produkcja o znaczeniu historycznym, bowiem "Córki Lota" to pierwszy utwór spod szyldu Bigwigs w historii warszawskiej szajki. Sami przyznacie, że pisanie o tej muzyce jest jak mówienie o kolorach. Istotne jest to, że poważne podejście do procesu tworzenia muzyki i techniczny szlif na wysokim poziomie ponownie mieszają się z luzem, odrobiną infantylności i beztroskim klimatem objawiającymi się w niejednym utworze. Jest czas na zadumę i na radość. Każdy utwór jest inny. Ani przez chwilę nie mamy wrażenia, że cały czas słuchamy tego samego numeru, tylko że z inną nazwą. I chwała Shivie. Z prezentowanej na krążku muzyki wielokrotnie przebija klimat, którego mogliśmy doznać już na albumie "Kino Oko - Lost Entertainment". Bigwigs zachowali również swój styl puszczania oczka w nazwach utworów, gdzie prócz rodzimych wyrazów znajdziemy niejedno drugie, trzecie lub czwarte dno. Do osobistych faworytów zaliczyć mogę sequel utworu "Córki Lota" i jego przepotężny bas, uroczy i barokowy "Pars Pro Toto", lekki i puszysty "Scarlet's Dawning" oraz melancholijny "Sheer Dying Leasure", z naciskiem na ten ostatni. Oczywiście nie można nie wspomnieć o genialnym projekcie szaty graficznej okładki albumu, integralnej części tej produkcji, której również należy się kilka ciepłych słów. Przyznam, że jest to jedna z najlepszych okładek, jakie widziałem w życiu. Przykuwa uwagę, jest nieszablonowa, wywołuje mnogość różnych skojarzeń i trudno jej nie zapamiętać - podstawowe zasady marketingu spełnione. Pani Inga Burina, osoba odpowiedzialna między innymi za liczne okładki z Horns & Hoofs, oraz panowie z Bigwigs spisali się na medal. Średniowiecze, teatr, rubensowo-gejowska erotyka i zakazane mordy naszych bohaterów - wszystko to znajdziecie tu. Trzeba dodać, że przeforsowanie własnych twarzy na okładce płyty z pozytywnym skutkiem to niewątpliwie dość karkołomne zadanie na scenie transowej. Wystarczy przypomnieć sobie wybryk, jakim jest album Hypersonic, idealny backdrop do baru "Błękitna Ostryga" z filmowej serii "Akademia Policyjna", czy też spozierające na nas twarze groźnego Skaziego, posępnego Talamaski i wielu innych, z naczelnym TIP World w gaciach lub plastikową gitarą na czele. Pamiętacie kompilacje "Most Wanted Presents Raja Ram - The God Father" lub "Raja Ram's Stash Bag 4"? No więc właśnie...

Świat się zmienia i Bigwigs razem z nim. "The National Heroes Of Sonic Parallel" to dojrzała płyta, która powinna wytrzymać próbę czasu, podobnie jak jej poprzedniczka "Fraktalik Fraternity". Wszak kto z nas nie sięga czasem po takiego "Papa Gejos", nucąc sobie jego wesoły motyw przewodni? Nie jest to płyta trudna w odbiorze. Jest inna. Inna od tego, co masowo serwowane jest nam na Psyshopie. Dużo tu muzyki i opowieści, czegoś, o czym wiele osób nazywających siebie "artystami" czy "muzykami" zupełnie zapomina, płodząc kolejne plastikowe zbitki dźwięków, a gubiąc gdzieś ducha i jakiś zamysł. Bigwigs nie odziali swojej specyfiki w topowe, powielane wielokrotnie chwyty i licząc się w konsekwencjami wydali to co chcieli, bez wdzierającego się w wiele dziedzin życia przymusu bycia trendy. Być może (oby nie) album ten przepadnie w natłoku innych produkcji, ale z pewnością zaistnieje w świadomości wielu odbiorców, którzy szukają bezustannie czegoś ciekawego. Czegoś z mnóstwem polskiej zadziorności, specyficznego klimatu i sonicznego bajeru.

Templar