Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

california sunshine - gate to the past


california_sunshine_-_gate_to_the_past
Unnatural Recordings, 2009


1. Mirage
2. Alala (2009 Edition)
3. Clowns & Balloons
4. Goa Prog
5. Darkness
6. Burning Inside
7. Psytekno
8. The Gate To The Past
9. Liquid Drops

Jak podpowiada sieć, Har-El (nazwa zaczerpnięta z uniwersum Supermana, tak przy okazji) Prusky zaistniał na scenie już w 1991 roku, wydając wówczas swoje pierwsze produkcje z gatunku acid-trance. Ważny jest fakt, iż wraz Avrahamem Gindosem (znanym również jako DJ Miko) stworzył bardzo znany duet California Sunshine, który na stale zapisał sie w psytransowym światku fenomenalną porcją goa-muzyki. Warte wspomnienia jest ich pierwsze pełnoprawne wydawnictwo pt. "Imperia" (Phonokol Records, 1997) oraz następujące - "Nasha" (również Phonokol Records, ad 1998) czy chociażby "Flying Eye Land" (MDMA Music, rok 2000). Oto ich powrót na scenę. Czasy się zmieniły, a ich muzyka?

Bez zbędnego owijania w bawełnę - album rozpoczyna się czystym, nieposkromionym beatem w postaci numeru "Mirage" Har-El'a - esencja goastycznosci, gdyż po kilku sekundach do naszych uszu docierają znajome, melodyjne brzmienia. Poprawne rozkręcenie całego materiału, który znajduje się na tym wydawnictwie. Mamy echo echa, pogłosy oraz trójwymiarowe efekty specjalne - no i oczywiście melodyjne melodie. :) Kultowy "Alala" moim skromnym zdaniem nie wytrzymuje porównania ze swoim oryginałem, chociaż fanatycy znajdą tutaj kilka odniesień i nieco nowych motywów - ogólnie można posłuchać. "Klauny i Balony" (Och Zeusie... widzisz i nie grzmisz) to czyste, rozrywkowe melodyjne granie bez większej głębi, ale miło przy tym potupać. "Goa Prog" zanurzy Was w starych latach melodyjnego transu. Sunącego powolnie, dostojnie i spokojnie. Jest w tym swoista magia, pewna moc i trudny do opisania urok - tak też jest z tym kawałkiem. Niby nic takiego, niby prostota, a jednak porusza jakieś specyficzne pokłady uczuć w każdym z nas. Paradoksalnie, numer "Darkness" okaże się całkiem jasny - trochę antycznych padów, nieco świdrujących melodii - można spytać: gdzie tu ciemność? Ale nie zapominajmy jak kiedyś (za czasów goa-trance) wyrażano poszczególne odcienie. Zupełnie inaczej niż teraz. Wtedy nawet mrok miał swoja paletę barw. "Burning Inside" to dobry wypełniacz, rozgrzewający przed energetycznym i nie szczędzącym pokładów energii z akumulatorów imprezowiczów "Psytekno". Ten utwór o koszmarnym tytule jest przede wszystkim prawdziwym parkietowym wulkanem - polecam sprawdzić samemu. Pod tą niepozorną nazwą kryje się jedna z lepszych transowych baterii tego albumu. I przyszła pora na tytułowy utwór "The Gate To The Past", który jest dla odmiany downtempowy i jak najbardziej udany. Znakomita przestrzeń, świetne efekty specjalne i gwiezdne poczucie utraty rachuby czasu, które znamy z wczesnych produkcji Transwave czy Doofa - to jest to! Tak wiec dotarliśmy do finalisty, czyli do magicznego "Liquid Drops", który jest jednym z najbardziej zapadających w pamięć numerów tego albumu - fantastycznie dobrany monolog na temat LSD - to wrzyna się w umysł i długo po nim krąży. Jeden z moich faworytów - downtempowy i zanurzony w fantastycznie kolorowym świecie hippisowskich lat 60-tych, wojny w Wietnamie i Kennedy'ego... chociaż nikt tutaj o nim nie wspomina. A, no i lądowanie na księżycu. Czy to nie dziwne? :) Musze Wam przyznać, że sam nie wiem co to takiego, ale coś mnie jednak w tej muzyce urzekło - może to ten staroszkolny (naprawdę BARDZO old-schoolowy) feeling, być może tęsknota za dawnymi czasami. Albo po prostu garść podskakujących w rytmie beatu pomysłów i fajnych, niezobowiązujących brzmień?

Na pewno nie zaszkodzi zaopatrzyć się w tą pozycję. Coś mnie do niej przyciąga, jak naładowany dodatnio magnes - opiłki żelaza naładowane ujemnie. Sprawdźcie to sami.

JetMan