Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

chi-A.D. - earth crossing remastered


chi-A.D._-_earth_crossing_remastered
Amakusa Records, 2016


1. Hammerhead
2. Black Light
3. Zero Barrier
4. X-Isle
5. Transparent Sea
6. Book Of Eden
7. Liquid Neon Sky
8. Blue Effect

Niech żyje psychedelic goa trance! Dobry wieczór! Mam dziś niewątpliwą przyjemność zrecenzować swoisty sakrament wszystkich goa-maniaków, który jakimś cudem nie znalazł się jeszcze nigdy w naszej skromnej bazie z recenzjami. Wszechświat postanowił jednak, iż ma być inaczej i wydarzyło się coś cudownego.

Niektórzy weterani sceny nie silą się na nagrywanie nowych albumów. Być może wiedzą, że dawnego sukcesu nie da się już powtórzyć, gdyż cała psytransowa scena wygląda już zupełnie inaczej niż kiedyś. Oryginalny album Chi-A.D. został wydany w 2002 roku pod szyldem Nova Tekk Records. Znalazły się na nim numery uznawane kiedyś za kultowe. Dzisiaj zbyt wielu transiarzy już o nich nie pamięta. Tym lepiej, gdyż doznany przez nich szok będzie zapewne jeszcze większy. Zremasterowaną wersję "Earth Crossing" wydała na początku sierpnia tego roku japońska Amakusa Records. Jeśli chodzi o samego Chi-A.D. to chyba jest to jego najbardziej znany i jednocześnie najlepszy album, chociaż niektórzy uważają za taki ten, który pojawił się przed nim - czyli "Anno Domini" wydany w 1999 roku. Dave Young (kojarzony również jako Hannah Mai Young) może spać spokojnie - to dobrze wykonana robota. Dostępnych jest jedynie 300 kopii w specjalnym wydaniu, ponumerowanych i z hologramem.

Nie sądzę, aby był jakikolwiek sens opisywać poszczególne kawałki. Każdy z nich jest po prostu niesamowity i stanowi o sile tego artysty. O każdym rozpisywano się już nie raz. To idealna okazja dla młodszych aby zapoznać się z tym, jaką moc ta muzyka miała kiedyś i w czym ta energia różniła się od tej obecnej oraz jakie historie wtedy opowiadano. Dla starszych słuchaczy pamiętających czasy wydania oryginału to chyba jasne iż jest to rarytas sam w sobie... Zatem pora postawić to najważniejsze pytanie - co się zmieniło?

Na pierwszy rzut oka - motyw z przodu okładki. Czy lepszy od oryginału? Tego nie wiem. Na pewno jest inny. ;) Natomiast zawartość pudełka stanowią same (i nowe) naprawdę kapitalne motywy wizualne. Oczywiście "remastered" oznacza iż brzmienie zostało wyczyszczone i poprawione. Odpowiednio "podbite" do obecnych czasów co też takie banalne nie było - obecna muzyka jest często znacznie prostsza aranżacyjnie i nie zawsze wychodzi odpowiednie ustawienie tej typowej goa transowej "ściany dźwięku" tak, aby wszystko nie zlało się w bezkształtną masę. Za remastering odpowiada nie byle kto, bo sam Vincent "Aes Dana" Villuis tak więc możemy być pewni, że żadnej lipy ani przesterów nie będzie. ;) Udało się to znakomicie i już pierwsze sekundy słynnej trzeciej minuty utworu "Hammerhead" sprawiają iż chciałoby się znowu mieć 20 lat i czas na imprezowanie do białego rana w poświacie ultrafioletowego światła.

Nie ma się tutaj co rozpisywać, to jedno z wydawnictw tego roku - oczywiście szkoda, że nie są to nowe numery ale to nie jest aż tak ważne. Po dopieszczeniu brzmienia brzmią świeżo i czytelnie, ukazując jedynie smutny fakt iż obecnie psytrance tworzą głównie ludzie nie mający żadnego własnego kreatywnego konceptu na tą muzykę, powielając w nieskończoność te same schematy.

Cholera, mija piąta minuta "Zero Barrier" i kolejny raz jestem w szoku jak przyjemnie wielowątkowe było goa trance w tamtych latach. Miejmy nadzieję, że szybko przyjmie się i w tych obecnych. Kreatywność, aranżacje, opowiadane historie. Tego typu muzyka stanowi sama o sobie. Melodie nie są powtarzane w kółko bez emocji, wszystko ciągle się zmienia pulsuje i żyje. Kiedyś to takie właśnie kawałki jak te z tego albumu były najbardziej znane. A teraz? Porównajcie je sobie do tego prostego (wybaczcie) gówna typu "Veni Vici - Namaste", bazującego na najprostszych patentach każdej muzyki elektronicznej (kick i bas) i będziecie wiedzieli jak spory regres spotkał psytrance. A to właśnie "Namaste" kojarzy dzisiejsze młode pokolenie, a nie epopeje takie jak "Liquid Neon Sky". Oby do teraz.

Nie ma jednak co narzekać - to nie jest produkcja wydana dla zyskania sławy albo by wkupić się w czyjeś łaski i zagrać na festiwalu "po znajomości". To materiał stworzony z pasji do samej muzyki. Oj, coś czuję iż będzie mi umilać najbliższe miesiące! Niezależnie od tego czy znacie tą produkcję czy nie, musicie ją mieć!

Ocena: 10/10

JetMan