Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

doof - lets turn on


doof_-_lets_turn_on
TIP Records, 1996


1. Let's Turn On
2. Mars Needs Women (96 Mix)
3. Youth Of The Galaxy (Final Demand Mix)
4. Double Dragons
5. Sunshrine
6. Secret Sun (Sunbeam Mix)
7. Angelina
8. Destination Bom
9. Star Above Parvati (Bijli Mahadev Mix)

Wielu współczesnym wydawnictwom przyświeca jeden zamysł - celują w to, żeby podobać się możliwie jak najszerszej publiczności, a ponieważ takie uśrednienia z zasady windują w górę ilość i pociągają jakość materiału w dół, ostatecznie zostajemy z tworem co najwyżej średniej jakości, który w żaden sposób nie jest w stanie wywołać pozytywnych emocji, nie wspominając już o jakimkolwiek sonicznym orgazmie. Rzecz miała się inaczej kilkanaście lat wstecz, kiedy wydanie praktycznie każdego albumu było czymś wyjątkowym. Nie inaczej jest z albumem "Let's Turn On" autorstwa Doofa, jednym ze sztandarowych produktów jakże kolorowej i zwariowanej złotej ery goa & psychedelic trance. Nie znać tego artysty i tej płyty to grzech. To bezapelacyjnie jeden z tzw. smaków psytransowego dzieciństwa - przynajmniej mojego.

Zaczynamy w miejscu, w którym granica jawy i snu, marzeń i psychodelicznej fantazji miesza się z rzeczywistością. Tytułowy utwór "Let's Turn On" to już swoisty klasyk, który stał się nim w momencie premiery. Jeden z bardziej wyrazistych hymnów tamtych czasów, zaraz obok takich numerów jak "LSD", "Mahadeva", "Teleport" i "Land Of Freedom" wiadomych artystów. Produkcja ta niesie ze sobą echem znamienite słowa Timothy'ego Leary. To także efekt współpracy jednych z najbardziej cenionych artystów gatunku, bowiem utwór powstał przy udziale Hallucinogena. Rozpisywanie się o nim to jak pisanie o kolorach, dlatego też nadmienię tylko, że to jedna z tych produkcji, gdzie już przy pierwszych dźwiękach w oku potrafi pojawić się łza szczęścia. Słychać, że ta muzyka jest niesamowicie pozytywna, wesoła i szczera. Dalej mamy mocno zakwaszony "Mars Needs Women", który potrafi wyryć się w pamięci dobrze znanymi cyferkami 303, mocno odciskającymi swój stempel na tej płycie. "Youth Of The Galaxy (Final Demand Mix)" i "Double Dragons" to dwa utwory spod strzechy Dragonfly Records. Szczególną uwagę warto zwrócić na drugi z nich - jest acidowy jak cholera. Trzeba przyznać, że dziś już nikt nie robi takich kwaśnych symfonii jak ta. Miło plumkający bez zbędnego pośpiechu "Sunshrine" daje nam nieco wytchnąć po wcześniejszej acidowej kaskaderce na łeb na szyję i jest niczym orzeźwiający napój w upalny dzień. "Secret Sun (Sunbeam Mix)" znowu kieruje nas na tor, gdzie króluje szybkie, konkretnie zakwaszone goa. "Angelina" to kolejny popis Doofa w dziedzinie siarczystych, obowiązkowo kwaśnych produkcji. Skłamałbym pisząc, że inaczej jest w przypadku "Destination Bom". Płytę wieńczy nowa wersja "Star Above Parvati", łącząca ambientowe wpływy (intro) z dubowym szkieletem, który uwydatnia się po pewnym czasie i miękko osadza nas na puszystym dywanie dźwięków. Jest to zarazem najdłuższy utwór na tym krążku, bowiem trwa nieco ponad 13 minut.

Jest to jedna z tych produkcji, których nie sposób nie polubić i z którą zapoznać powinni się każdy. Album zasiada w tej samej loży co produkcje Green Nuns Of The Revolution, a powodem tego są jego kwaśność, dynamika i koloryt. To także najlepszy twór muzyczny jak wyszedł spod igły Doofa, który momentalnie wyrósł na jednego z bardziej wyrazistych i nieprzeciętnych artystów psytransowych ostatniej dekady ubiegłego tysiąclecia. Nick Barber przelał tu całą swoją miłość do tego szalonego gatunku i zrealizował prawdziwy majstersztyk, będący świetnym odbiciem tamtych czasów. "Let's Turn On" zwiększa kontrast między "dawnym" i "dzisiejszym". Dziś trudno już o tego typu produkcje, ale z drugiej strony jest tylko jeden Doof. Jedyny album w swoim rodzaju - im dłużej od daty jego wydania, tym bardziej mi się podoba. Jedna z tych płyt, które warto zabrać ze sobą na przysłowiową bezludną wyspę. Let's turn on!

Templar