Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

e-Mantra - pathfinder


e-Mantra_-_pathfinder
Suntrip Records, 2011


1. Pathfinder
2. Metamorphic Resonance
3. Dansul Ielelor (Neurosect Edit 2011)
4. Valley Of The Kings
5. Above The Skies
6. Distant Signals
7. Afterglow
8. Approaching Nibiru (Eleusyn Remix)
9. Deep Descent
10. If There Is Nothing

Dwudziesta trzecia płyta na liczniku Suntrip Records. Ilość chaotów wśród członków tej wytworni pozostaje nieznana. ;) Szybkie rozpoznanie książeczki - przesłanie tej produkcji nakierowuje nas w stronę klimatu, w którym będzie oscylować. Cytując fragment z dołączonego bookletu: "We were never ALONE". Wiadomo o co chodzi. Koncept ciekawy i wiecznie żywy. Cóż, jeśli znacie jedną płytę E-Mantry, znacie je wszystkie. ;) Emanuel Carpus serwuje nam więcej tego samego (nadal smacznego, dodajmy) goa-dania w kosmicznej otoczce, sporej ilości melodii i wykwintnych kwaśnych formułach dla równowagi.

Dwa remiksy starszych utworów, w tym jeden popełniony przez Eleusyn (przypomnijmy, że jest to inny projekt Emanuela, który tworzy wraz z Alexandrem Dumitrescu) Ciekawie prezentuje się "Above The Skies", przedstawiający troszkę inny koncept na aranżacje kawałka. "Distant Signals", "Afterglow", "Pathfinder" to bardzo przyjemne i gładko sunące po membranach głośników utwory - trudno doszukiwać się tam jakichś wad w brzmieniu czy ogólnie jakichkolwiek ubytków. Remix "Dansul Ielelor" ma jeszcze więcej przestrzeni, świetnie zaaranżowane acidy i pompujący wydźwięk. Odniosłem wrażenie, że momentami melodie E-Mantry, a nawet ogólny wydźwięk całości, przesuwają się mocno w stronę stylu, jaki prezentuje obecnie RA. Nieco inny stylowo jest "Approaching Nibiru (Eleusyn Remix)", który przedstawia znany i dość mocny energetyk w nieco innej odsłonie. Nie bardzo jest o czym pisać, to po prostu dalsza porcja muzyki, do której już się przyzwyczailiśmy - równie dobrze mogłaby się nazywać "Arcana 2". Przedostatni kawałek to "Deep Descent" - jeden z lepszych na płycie, downbeatowy potwór z arcyciekawą atmosferą, znakomicie chwytający wszystko, co może się kojarzyć z szeroko pojmowanym kosmosem (i podbojem tegoż przez ludzkość). Drugi chillout na płytce to "If There Is Nothing", który chociaż ustępuje pomysłami poprzednikowi - słucha się lekko i przyjemnie. I taka też jest cała ta płyta.

Album nie spełnił do końca moich oczekiwań, nie jest to już taki szok jaki wywołała na mnie chociażby wydana dwa lata temu "Arcana". Głównie dlatego, że pojawiło się trochę o wiele lepszych goa-płyt, które są mniej polukrowane neo-goa, a więcej w nich rasowego psychedelic trance, cokolwiek to oznacza. Chwilami czułem się rozczarowany, gdyż brakuje tutaj jakiegoś prawdziwego pazura, czegoś, co sprawiałoby, że wracałbym do tej produkcji tak samo jak do "Arcany", na której było znacznie więcej wyróżniających sie numerów. Za to jest jeszcze więcej słodkości, która zaczyna powoli mdlić. Transiarze to wybredny naród. Nigdy nie wiadomo, jak im dogodzić. ;) Z drugiej strony - znajdziemy tu fajne, energetyczne melodie (aczkolwiek, jak już zaznaczyłem, zbyt często ocierające się o ckliwe, masakrycznie upliftingowe transowe produkcje - chociaż dla niektórych to może być zaleta - taki to już styl obecnie prezentuje nam E-Mantra) i sunące do przodu gwiezdne epopeje. Na półce z napisem "neo-goa" na pewno będzie zajmować ważne miejsce. Coś mi mówi, ze niedługo cały ten podgatunek upadnie z hukiem, głównie ze względu na powrót rasowego goa bez przekombinowania i czarowania kolorkami, bez większej głębi. Mimo wszystko płyta jest świetna, chociaż nie ma szans aby zagrozić dominacji Artifact303 czy boskiego PortaMento.

JetMan