Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

eat static - abduction


eat_static_-_abduction
Planet Dog Records, 1993


1. Prana
2. Gulf Breeze
3. Kalika
4. Splitting World
5. Kinetic Flow
6. Forgotten Rites
7. Abduction
8. Intruder
9. Xenomorph
10. Inner Peace

Nie chcę żeby zabrzmiało to jak pusty frazes, ale to esencjonalna płyta. "Abduction" stanowi niezbity dowód na to, że Eat Static to artyści jedyni w swoim rodzaju i pozostający wierni swoim muzycznym przekonaniom odnośnie tworzenia unikalnych, nieszablonowych brzmień i nieskrępowanego romansowania oraz eksperymentowania z wszelkimi gatunkami muzyki elektronicznej (i nie tylko), jakie tylko pojawią się w zasięgu ich radarów. Artyści w pełnym tego słowa znaczeniu. Krążek ten zawiera nie tyle protoformy ówczesnych brzmień, co dojrzałe jak na ten rok charakterne kawałki z duszą. Pochwalić należy doskonałe prowadzenie numerów i angażowanie w nie odbiorcy po drugiej stronie głośnika. To bez wątpienia bardzo zaawansowana jak na tamte czasy pozycja. Wyprzedza mocno swoją epokę, a przecież powstała w wydawałoby się zamierzchłych już czasach, kiedy wydawnictwa tego typu można było policzyć można było na palcach przysłowiowej jednej ręki (jednym z nich jest album "Transmissions" Juno Reactor). Opiera się mocno upływającemu czasowi, bowiem nawet dziś płyta brzmi dobrze, mimo przebijającego z niej retro-charakteru. Nawet osoby, które wolą nowszą muzykę, powinny zbliżyć się do tego albumu, ponieważ pokazuje początki tego tematu, kiedy pewne gatunki muzyczne nie były jeszcze w pełni uformowane, a czasami nie miały nawet własnych nazw. Bezkompromisowość grupy zawiera się w samplu z pierwszego utworu: "We're not dropping out here, we're infiltrating and taking over" (głos ten to nikt inny, jak sam Terence McKenna). Eat Static zapraszają każdego chętnego do tętniącego bogactwem kosmicznych klimatów świata pełnego inspiracji kosmitami, pozaziemskim życiem, latającymi spodkami i science-fiction - weźmy na przykład tytuły "Abduction" (czyli "uprowadzenie"), bądź "Xenomorph", który bynajmniej nie nawiązuje do sympatycznego stworka z kosmosu rodem z "E.T.", a obcego z serii filmowej zapoczątkowanej w 1979 roku przez Ridleya Scotta. Na płycie spotkamy mniej lub bardziej rozwinięte formy goa transu, elementy techno, obecność soczystego downtempo, kick 4 na 4, połamaną perkusję, acid, wielobarwne melodie, orientalne chanty i całe mnóstwo innych, często trudnych do sklasyfikowania elementów, które dają o sobie znać w trakcie trwania kolejnych utworów. Eat Static nie zamykają się na jeden gatunek i wydają się ciągnąć za ogony całe mnóstwo przysłowiowych srok, ale przy zmaganiach z tym karkołomnym zadaniem wychodzą obronną ręką. Jednocześnie brzmienie albumu jest niezakłócone taką mnogością różnych klimatów i pojedyncze kawałki świetnie współgrają z resztą.

Ogólnie rzecz biorąc Eat Static, grupa, która od zarania swoich dziejów brała schematy na tapetę i bez zbędnych ceregieli skręcała im kark na rzecz figli z muzyką, obdarzyła nas niesamowitym albumem. Album ten znaczy wiele dla licznej grupy osób, w tym i mnie. Czuję do niego spore przywiązanie emocjonalne z uwagi na jego niesamowitą, ponadczasową muzykę, kunszt wykonania, historyczny wydźwięk i wkład w scenę. Przy okazji uświadamia mi, jak bardzo stęskniłem się za tego typu twórczością. W myśl tytułu płyty - dajcie się porwać, dosłownie, jak i w przenośni.

Templar