Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

eat static - dead planet


eat_static_-_dead_planet
Mesmobeat, 2015


CD 1: Dead Planet

1. System Static (feat. System 7)
2. Parallel World (feat. Martian Arts)
3. Dragon's Breath
4. In All Worlds (feat. Robert Smith)
5. Irritant
6. Sea Of Dreams (feat. Laughing Buddha)
7. Ringlefinch
8. Odious Odium
9. In My Dreams
10. Voodoo Doll (feat. Chris Rich)

CD 2: Human Upgrade

1. Frozen In Time
2. Dead Planet
3. Daemon Song
4. Near Future Myth (feat. Robbert Heijnen)
5. Fistful Of Shekels
6. The Sacred Key Of Kalfu
7. Cavok No Sig (feat. Georgina Brett)
8. Thoraxian (feat. Mik Singh)
9. Seven Pillars Of Wisdom
10. Where Ghosts Lay.. (feat. Elaine Frost)

"Eat Static - Dead Planet" ...No cóż, Eat Static! Planeta na której żyjemy jest już prawie martwa, biorąc pod uwagę jak szybko człowieki kasują zasoby naturalne hehe. Ale co tam! Dopóki trwa impreza! ;D Muszę przyznać, że na początku płyta wydała mi się po prostu niezła, później wrażenie zostało nieco popsute, ale o tym za chwilę. Na samym końcu byłem zmuszony zweryfikować zbyt pochopną ocenę. Co ciekawe, mamy aż cztery bonusowe ścieżki - dostępne jedynie przy zakupie wersji cyfrowej. Styl Eat Static albo się kocha, albo nie znosi ale tego iż Merv Pepler jest utalentowany nie można mu odmówić. Dostajemy tutaj staroszkolny, brytyjski psytrance z najwyższej półki.

Dwie płyty wypełniły również kolaboracje z artystami pokroju System 7 (Eat Static od dawna miał ciągotki w stronę drum&bass, ze wspomnę chociażby ultra-rewelacyjny numer "Tractor Beam" z jednej z poprzednich płyt), Laughing Buddha (na szczęście Merv nie pozwolił mu nic spartolić) , Chris Rich czy naturalnie Steve Everitt (nie będący już oficjalnie członkiem Eat Static, chociaż naturalnie przy okazji takiej jak ta występuje na "liście płac" wielu utworów). Jedyna porażka to jak dla mnie numer, w którym śpiewa niejaki Robert Smith. Tak tak, to ten sam pan który odpowiada za zespół The Cure. Po cholerę coś takiego się znalazło na tym wydawnictwie, tego nie wiem. Momentalnie nasunęło mi się skojarzenie z Younger Brother i ich różowym emo-pop gwałcie na fanach psytrance. Próbowali to później naprawić wydając "Vaccine Electronic" ale negatywny feeling pozostał na miejscu. Tak czy inaczej, chwilami nie do końca wyczuwałem czym właściwie stara się być "Dead Planet" - eksperymenty typu "Dragon's Breath" czy "Ringlefinch" przeplatane są klasycznymi kwaśnymi produkcjami w stylu "Irritant". Ze względu na obecność aż 24 utworów momentami odnosiłem wrażenie, ze do worka wrzucono wszystko co tylko było można - są tutaj typowe numery w stylu psytrance, chillout, dub ale również downtempo czy klasyczne parkietowe rozpierdalacze. No i dziwadła typu "In All Worlds", o którym już wspomniałem. Niedobrze mi się robi jak słyszę ten wokal. Być może innym się bardziej spodoba. Pierwsza płyta kończy się niesamowitym przyspieszeniem - "In My Dreams" serwuje arcyciekawą perkusyjną salwę i zdecydowanie rozkręca całą imprezę. "Voodoo Doll (feat. Chris Rich)" raczy nas nie tylko klasycznym pędzącym basem znanym z produkcji dark psytrance, ale także salwą zakręconych ampli - co udowadnia iż Merv miał niezłą korbę podczas samej produkcji. Uwierzylibyście, że od czasów świetnego "Back To Earth" upłynęło już siedem lat? Tak, tak - to było w 2008. Nie licząc "Live In Frome" (2011), to właśnie taki przedział czasu dzieli nas od poprzedniego albumu ES. A pełne dwadzieścia sześć (lub dwadzieścia trzy - zależy jak to liczyć) od momentu pojawienia się tego projektu na scenie. Doprawdy imponujący wynik!

Drugi kompakt zaczyna się od ociekającego klimatem "Frozen In Time" i co tu dużo mówić - w tym momencie nie miałem już żadnych wątpliwości. To wydawnictwo to nie jest jedynie typowa kiepska kolaboracja w stylu Nano "Serwujemy Zróżnicowaną Muzykę" Records. Zasada "zbierzmy wszystkich do kupy, dajmy worek koki i poczekajmy aż powstanie kolejne pięć płyt - następnie będziemy ciągnąć losy kto podpisze się pod danym kawałkiem" na szczęście w tym wypadku nie obowiązuje. Druga część tego albumu to przepiękne downtempowe produkcje najwyższej jakości. Mamy tutaj zróżnicowanie klimatyczne, zahaczające o starożytność ("Fistful Of Shekels") czy nawet o czasy starożytnego Egiptu ("The Sacred Key of Kalfu").

Zawsze uważałem, że gotowy album to produkt całkowity - doświadczenie, które słuchacz odbiera wszystkimi zmysłami. Dlatego w odbiorze liczą się również okładka (tutaj jak zwykle świetna) i takie drobiazgowe sprawy jak tytuły utworów. W tym wypadku naprawdę kapitalne. Jeśli macie to szczęście i kupiliście cyfrową wersję, możecie nacieszyć się czterema dodatkowymi numerami o tak enigmatycznych nazwach jak "Qedarite", "Agitator" czy "Yiraka". Dwa z nich są czysto imprezowe i jedne z najlepszych na tym albumie. Pozostałe duo to wspaniałe psychodeliczne majstersztyki nagrane w nieco wolniejszym tempie. Zdecydowanie warto zaopatrzyć się w cyfrową wersję tej produkcji (wówczas album nosi nazwę "Dead Planet/Human Upgrade", a sama kolejność kawałków ze względu na obecność bonusowych jest również nieco zmieniona).

Przy tak dużej ilości utworów łatwo wystawić zbyt wysoką ocenę i pominąć kiepskie produkcje. Na szczęście Eat Static to sprawdzona firma i wszystko trzyma się spójnie, podtrzymując styl Merva. Jedno z lepszych wydawnictw w tym roku - jest psychodelicznie, energetycznie i głęboko. Po wielu godzinach spędzonych z tym albumem pomimo zawodzenia Roberta mimo wszystko wystawiam 9/10. Jeśli taka produkcja nie zasługuje na taką notę, no to już nie wiem jaka. I tym samym "Dead Planet" trafia do dosyć małego worka "dziewiątek". Musiszmieć.

JetMan