Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

electric universe - burning


electric_universe_-_burning
Electric Universe Records, 2008


1. Meteor (Original Remake 2007)
2. Gaijin Rocker (Remix 2007)
3. Solar Noir (Remix 2007)
4. Metaphysics
5. Observation (Guitar Version)
6. Present
7. Hyperspace
8. Def Con Min7 (Remix 2007)
9. Dawn
10. Burning
11. Sunrise
12. Higher Love
13. The Calling
14. Traveller

Po dobrze przyjętej płycie "Cosmic Experience" i słabiej odebranym albumie "Silence In Action" Boris Blenn vel Electric Universe nie zasypiał gruszek w popiele i szybko wrócił z kolejnym longplejem. "Burning" momentalnie zdradza ciekawy koncept artysty. Boris na spółkę ze swoim kolegą, gitarzystą Rolandem "Chico" Wedigiem, który od pewnego czasu stał się integralną częścią tego projektu, postanowił nagrać krążek, gdzie motywem przewodnim będą utwory gitarowe. Te z kolei są przeplatane krótkimi chilloutowymi przerywnikami ("Metaphysics", "Hyperspace", "Dawn", "Sunrise" i "Traveller"), które świetnie spinają wszystko w całość. Wyszło z pozoru smaczne ciasto, w którym niestety znalazł się też zakalec.

Szybkie zerknięcie na tracklistę zdradza, że będziemy mieli do czynienia z kilkoma remixami i rimejkami. Na sam początek wrzucono przeróbki trzech numerów, z których dwa dorobiły się już statusu kultowych: "Meteor", który święci triumfy w dyskografii Electric Universe od czasów jego wyjścia na światło dzienne (album "Blue Planet" z 1999 roku),"Gaijin Rocker" z albumu "Cosmic Experience" oraz mniej znanego od obu poprzedników "Solar Noir", którego oryginalnej wersji nie mogę się doszukać na innych albumach czy kompilacjach. Pierwszy z nich nie powala szczególne i prezentuje praktycznie to samo co remix z 2004 roku (płyta "Cosmic Experience"). Na plus należy jednak zaliczyć dodatkowe motywy gitarowe pod koniec numeru, które przełamują pewną rutynę i pokazują kunszt obsługi "wiosła", dzięki czemu nie tylko nowi, ale i starzy fani EU będą mieli powody do radości. Podobnie ma się rzecz z remixem "Gaijin Rocker", który znalazł się na tym krążku głównie z uwagi na gitarowe motywu. Jego nowa, przypakowana wersja również nie wnosi nic nowego do świata Electric Universe poza numerkiem w tytule. "Solar Noir" to typowa imprezowa bomba, ale zrobiona ze smakiem w jak najbardziej charakterystycznym obecnie stylu EU. "Metaphysics" to pierwszy z ambientowych przerywników płyty i aż szkoda, że Blenn już dawno nie pokusił się o pełną płytę w tego typu klimatach. Numer płynnie przechodzi w kolejnego parkietowego niszczyciela, a jest nim gitarowa wersja "Observation", który pierwotnie zagościł na składance "Kaleidoscopic Vision" (Space Tribe Music, 2007). Jest to utwór jakich wiele, ale nie można mu odmówić niesamowitego ładunku energii, podobnie jak innym towarzyszącym mu na tym krążku produkcjom. Równie mocny jest "Present", przykuwający uwagę chropowatym wstępem parkietowy moloch, który w połowie zalewa nas falami gitarowych brzmień. Na imprezie można przy tym nieźle popłynąć i się wyżyć. Nieco ponad minutę wytchnienia dostarcza nam "Hyperspace", po czym przechodzimy do dalszego ciągu jazdy bez trzymanki wraz z nastaniem "Def Con Min7 (Remix 2007)". Oryginalna wersja utworu zagościła aż dwukrotnie na wydawnictwach Agitato Records. Zaczyna się całkiem nieźle, a wraz z upływem czasu jest coraz lepiej. Z czasem na horyzoncie pojawia się również drapieżna gitara, która dodaje wszystkiemu dodatkowego posmaku i podkreśla profil tej płyty. "Dawn" to bodajże najlepszy z ambientowych kawałków na płycie i aż szkoda, że nie poświęcono mu znacznie więcej miejsca. Nadszedł czas na tytułowy utwór, czyli "Burning". Zaczynamy od - niespodzianka - gitary. Za dużo nie można o nim powiedzieć poza tym, że jest to typowa muzyka na trancefloory w przewidywalnie nudnym stylu. Ewentualne złe wspomnienia zaciera przepiękny "Sunrise", który mógłby trwać i trwać. Kolejną próbą wyjścia poza ramy skostniałego full-onu przyprawionego gitarowymi dźwiękami wydaje się być "Higher Love", który zaskakuje naprawdę ciekawym wstępem, stanowiącym przedłużenie ambientowego poprzednika, oraz interesującym rozwinięciem tematu, do czasu gdy Boris zdecydował się wprowadzić po raz kolejny na pierwszy plan oklepane schematy, pojawiające się wraz z pierwszymi dźwiękami gitary. Rutynę burzy bardziej stonowany "The Calling" (138 BPM), gdzie po pierwszym dobrym wrażeniu dostajemy porcję męskich wokali. Na szczęście ten zabieg wyszedł Borisowi całkiem nieźle, jeśli porównać go z takimi potworkami jak niektóre quasi-rockowe produkcje Infected Mushroom, jednak było to zupełnie niepotrzebne. Trend ten kontynuowany jest w spokojnym i pozbawionym bitu oraz imprezowego zacięcia "Traveller". Gdyby usunąć z niego wokale, byłby idealnym zakończeniem tej jakże nierównej płyty, a tak jeszcze musimy pomęczyć się z tym chwilę, jeśli chcemy delektować się naprawdę genialną, melancholijną gitarą i przyjemnym ambientowym tłem.

Mógłbym powiedzieć, że muzyka autorstwa Electric Universe zjada własny ogon i cierpi na ogólny brak ciekawych pomysłów, ale nie jest tak do końca, jeśli weźmiemy pod uwagę sam koncept płyty, który zakładał zebranie gitarowych numerów, oraz świetne wolniejsze przerywniki. Niestety oba te pomysły giną w ostatecznej konfrontacji z szybszymi numerami, z których bije mimo wszystko plastikowość i brak pewnej głębi. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to muzyka, która doskonale sprawdzi się w warunkach imprezowych i zrobi furorę na praktycznie każdym trancefloorze, chociaż przyznam, że jest to znaczne spłycanie tematu. Natężenie dancefloorowego aspektu płyty jest aż nazbyt widoczne, gdyż numery często popadają w nieznośną manierę "jazdowania" i ścigania się o to, który z nich da mocniejszego kopa. Pomijając niektóre przypadki, niektóre z obecnych tu utworów psytransowych są mało zajmujące i łatwo się o nich zapomina z uwagi na ich przeciętność. Nie powalają szczególnie nowe wersje odkurzonych klasyków. W przypadku wysłużonego utworu "Meteor" zastanawiam się jak długo potrwa zanim dostaniemy kolejną wersję tego klasyka. Jako całość album nie jest jakimś gejzerem geniuszu, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że Boris potrafi zdecydowanie lepiej, ale krążek ma niewątpliwie swoje momenty, szczególnie całkiem ładnie wplatane gitarowe smaczki autorstwa utalentowanego Chico, a obok jego ambientowych wstawek ze świetnymi "Hyperspace" i "Sunrise" na czele czy nieprzejednanych parkietowych bomb pokroju "Solar Noir (Remix 2007)", "Observation (Guitar Version)", "Present" i "Def Con Min7 (Remix 2007)" nie można przejść obojętnie.

Templar