Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

electric universe - one love


electric_universe_-_one_love
Spirit Zone, 1995


1. One Love
2. Out Of Time
3. Orange Night
4. Galaxia
5. Equilibrio
6. Electronic Pulsation
7. Virtual Landscape
8. Visiting Venus
9. Nexus

Śmiało można powiedzieć, że projekt Electric Universe (Boris Blenn) jest już legendą sceny transowej. Od początku (lata 95-96) do dziś karmi nas wysokiej jakości muzą i niepowtarzalnym oryginalnym stylem. "One Love" to pierwsza i jedyna płyta EU wyprodukowana wspólnie z Michaelem Dresslerem i jedyna o której można powiedzieć, że jest bardziej electro-trance niż psy. Dzisiaj ktoś otoczony nowoczesnym technicznie transem z mnóstwem najprzeróżniejszych sampli, melodii, dźwięków i innowacyjnych pomysłów mógłby stwierdzić, że ta płyta jest monotonna, nudna, po prostu stara, jednak dla mnie jest ona kultowa, nie ma drugiej podobnej. Od samego początku gdy się ukazała (już ponad 10 lat temu) bardzo często gościła w moim odtwarzaczu CD przez kilka lat i gości nawet do dziś, śmiem nawet stwierdzić, że niewiele jej dorównuje, jest po prostu piękna. Tytułowy "One Love" to ponad 11-minutowa podróż. Przez cały utwór przewija się tutaj właściwie jeden motyw w różnych tonacjach. Dodatkowo miękki beat, niezwykła przestrzenność, efekty, lekkie klasyczne kwasikowe wstawki powodują, że o tych 11 minutach w żaden sposób nie można powiedzieć, że nudzą. Utwór ten bije czystą pozytywną energią, trafia prosto do serca, absolutny klasyk. Dla mnie mógłby trwać i 20 minut i dalej bym przy nim skakał z wielkim uśmiechem i odpływał słuchając tego pięknego przesłania. "Out Of Time" jest już nieco "zimniejszy". Twardszy beat, zdecydowanie bardziej zaznaczone brzmienie 303 (moim zdaniem momentami aż za bardzo), ale za to bardziej zróżnicowane melodie. Jest jakaś historia / opowieść, utwór się rozwija, nabiera tajemniczości, dzieje się coraz więcej, ostatecznie wszystko się nakłada. Niesamowita feria dźwięków nie pozwala zająć uszu czym innym. 3. "Orange Night" to najszybszy utwór na płycie (150 BPM). Mocny, taneczny, też mocno zakwaszany, ale również nie brakuje tu melodii, jak zwykle czystej, wyrazistej, łatwo przyswajalnej, lecz tym razem trochę zamyślonej, mówiącej "tańcz zamknij oczy i delektuj się dźwiękiem". Podobnie "Galaxia" serwuje również tajemniczą electro-taneczną podróż w odległe galaktyki. "Equilibrio" klimat jeszcze bardziej staje się tajemniczy. Od samego początku wchodzi temat mówiący, że za chwile coś się wydarzy, utwór jest krótki, właśnie tak jakby wstęp do czegoś. Wstęp do... "Electronic Pulsation". Kolejny klasyk. Tutaj już dużo spokojniej, wita nas od razu łagodna chilloutowa melodyjka, wchodzi leniwy bicik, najlepiej jest zasiąść w mega wygodnym fotelu i wsłuchać się w te delikatnie zakwaszane electro pejzaże. Robi się coraz spokojniej. "Virtual Landscape" to już totalny chilllowy lot nad pięknymi, niekoniecznie wirtualnymi, przestrzeniami ze wspaniałą muzyką, która jak przewodnik opisuje to co najpiękniejsze na świecie i poza nim. Lecimy poza Ziemię i docieramy na wizytę na Wenus, z dala od cywilizacji - totalny chillout, a wymęczony umysł pieszczony jest przez mistrza Blenna perfekcyjnie. Ostatni utwór, "Nexus", to już niestety pobudka. Mimo że spokojny, to intensywność dźwięków każe powrócić do rzeczywistości, a zarazem ich monotonia może uśpić kogoś bardziej wyczerpanego. Podsumowując: mamy tu jedyny w swoim rodzaju electro-trance, który składa się na niepowtarzalny, oryginalny album, zdecydowanie różny od obecnych, skierowanych bardzie ku klubowemu brzmieniu dokonań Borisa. Dla mnie kultowy, najlepszy ze wszystkich, o niesamowitym klimacie, pełen doskonałych aranżacji. Ciekawe co by było gdyby ten album był tworzony w dzisiejszych czasach, gdzie technika inżynierii dźwięku jest zdecydowanie bardziej zaawansowana.

Gizmo