Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

electrypnose - funked up


electrypnose_-_funked_up
Digital Psionics, 2008


1. Lunatic Yowie
2. Little Surge
3. Fractalisation De Lego
4. Imunimi
5. The Best Engine
6. Moi Et Mon Addiction
7. Balabala
8. Electric Animals
9. Shavi Shava
10. Back To Something
11. Alaune

Trochę chyba niedoceniany, ale za to niekiedy wyjątkowo oryginalny Electrypnose pobił na głowę tym albumem większość najnowszych produkcji - przynajmniej jeśli chodzi o brak wtórności do swoich poprzednich dziel. Wizja, która jest tutaj przed nami roztaczana, może być rozważana pod kątem rozmaitych gatunków, bo znajdziemy tutaj zarówno EBM, electro, jak i stare, poczciwe goa, ale jestem przekonany, że kilka(naście) lat temu nikt nie spierałby się o przynależność gatunkową, a album byłby postrzegany jako niezwykle osobliwy psytrance.

"Lunatic Yowie" i "Little Surge" rozwiewają wątpliwości wszystkich, którzy liczyli na typowo mocne, imprezowe uderzenie. Trudno w zasadzie uwierzyć, że płyta "Funked Up" należy do dorobku Electrypnose tak samo jak chociażby "Le Tireur De Ficelles". Krotko mówiąc - ewolucja. Wraz z nastaniem "Fractalisation De Lego" zaczyna być już na tyle dziwacznie, że aż ciekawie. Im dalej, tym lepiej. Perfekcyjnie orientalnie futurystyczna "Inunimi", gdzie głębokie basy idą w parze ze znakomitymi akordami, przywołującymi na myśl odpowiednio dopalone C-64. Trzeba przyznać, że całość robi wrażenie. Absolutnie arkadowy, niczym stary automat z salonu gier "The Best Engine" to coś więcej niż tylko stylizowane na 8-mio bitowe melodie. Nostalgia bijąca z "Moi Et Mon Addiction" jest podawana w naprawdę wykwintnej brzmieniowej otoczce, do tego smakołyk dla lubiących delektować się kazdym dźwiękiem, efektem i przejściem jakie znajdują się w danym utworze. "Balabala" z łatwością pozwoli Wam się najeść duchowo pod tym względem. a smaczki takie jak "Doc, we don't have time for this!" w nieziemsko uroczym "Electric Animal" zapadają w pamięć. Ciężki i zarazem elektrycznie unoszący się w powietrzu kawałek "Shavi Shava" to masywna porcja magnetycznej muzyki. "Back To Something" jest po prostu przecudnie zaaranżowany i trzeba samemu posłuchać, aby wyrobić sobie opinię. Połamany beat to synonim "Alaune" w doskonalej technicznej oprawie. Motywy, które rozwijają się w połowie drugiej minuty są doprawdy udane. Bardzo dobre zakończenie niesamowicie ciekawego albumu.

Jedno trzeba napisać - do tego typu muzyki trzeba się przekonać i z pewnością wielu tego typu fuzja (nawet jeśli podana w świetnej oprawie) zupełnie nie podejdzie. Moim zdaniem warto dać jej szansę, szczególnie jeśli czujemy przesyt tradycyjnego psytrance.

JetMan