Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

electrypnose - le tireur de ficelles


electrypnose_-_le_tireur_de_ficelles
Peak Records, 2006


1. The Handler
2. Gidi Fake
3. Niapo
4. B2p2
5. Elendil-Oz Rmx
6. Stupid Moods
7. Disfunction
8. Cerebral Factory
9. Le Tireur De Ficelles
10. Brain Surgery
11. Bas Les Masques

Album ten ukazał się na rynku w lutym 2006 roku pod szyldem zasłużonej w ciemniejszej odmianie psytrance Peak Records. Można śmiało powiedzieć, że skrywający się za tytułową nazwą francuski artysta pokazał klasę. I wraz z początkiem pierwszego utworu wylądowaliśmy wśród tworzących klimat futurystycznego gotyku dźwięków - kościelnych organów i dobrze dobranej wstawki mówionej przypominającej dialogi z filmu "Dark City". Chwilę później atakuje nas zdecydowany, szybki beat, wsparty stopniowym budowaniem atmosfery. Jest mocno i niepokojąco jednocześnie. Dwójka gniecie nasze wnętrzności mocno rozbudowaną tonowo linią basu i dobrymi momentami morfujacymi źródłowy wydźwięk całości. Dookoła latają przestery, charczące przesterowania i esencyjne przesterowane pocharkiwania maszyn przyszłości. Kawałek trzeci schodzi schodami naszych umysłów głębiej od poprzedników a zawarty w nim sampel "Here's Johny!" wypowiadany przez Jacka Nicholsona (z kultowego filmu "Lśnienie") to pyszna czerwona wisienka na tym torcie. Kolejny numer odkrywa fascynację autora rozmaitymi filmami - bo takich dodatków jak zamieszczony tutaj cytat z "Matrixa" (rozmowa Neo z Wyrocznia) mogliśmy usłyszeć już kilka. Nie da się odmówić uroku tej udanej mieszance dynamicznych rozwiązań i swoistego "kontrolowania chaosu". Piaty utwór spodobał mi się najbardziej - głęboka, znakomita linia basu, klimatycznie poskręcane świergoczące pętle i fantastyczne, niosące energie, zmodyfikowane na wpół lekko gitarowe, kwaśne leady. Szybkie tempo i dobry motyw przewodni zapadają w pamięć. To dla mnie numer niebanalny i jedyny w swoim rodzaju. Szostka od początku atakuje połamanym rytmem i dopiero od polowy zaczyna znacząco przybierać na mocy, za to w jakim stylu! Może urwać głowę. :) To największy imprezowy wymiatacz na tym krążku. Kawałek siódmy jest już totalnie wykręconą wizytą na wielkich, dmuchanych trampolinach widywanych w lunaparkach. Pogięty bassline i świergoty podpięte do wysokiego napięcia odznaczają się umiejętnością poprawiania humoru słuchacza. ;) Pozycje ósma i dziewiątą to, co ciekawe, coraz bardziej mocna i fascynująca, eksploracja umysłu autora tej płyty - cóż, jestem pełen podziwu, że mu się chciało tyle nad tymi odgłosami siedzieć. Na parkiecie te numery wywołują ciekawe stany świadomości u tańczących. Dziesiątka przypomina o potrzebie powrotu do klasztoru z początkowych minut albumu, bo w kościele takich cudów nie uświadczymy! Wyobraźcie sobie takiego podkręconego pięcioma dużymi psychoaktywnymi muchomorami np. artystę w stylu Sensienta, a będziecie mieli pewien obraz tego dzieła. Ostatnia perła to kończący ten album chilloutowy kawałek, który skutecznie przywoła spokój i wyciszy nas po tej pełnej kontrastów, zwariowanej podroży. Tak wiec Electrypnose jest świetnie wyważony, można się w niego wsłuchiwać godzinami. Wyczuwam dużo naprawdę dobrego natchnienia.

Ocena: 8/10

JetMan