Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

enichkin - the ride


enichkin_-_the_ride
Mind Expansion Music, 2013


1. Prolegomena
2. Greetings From The Source
3. To The Other Side Of Morning
4. The Ride
5. Outside The Unknown
6. Sunbeams In The Shards Of A Broken Mirror
7. Ancient Way To See The Matrix

Któż nie lubi ruskich darków? Nie jest to pytanie retoryczne, bo wielu takich słuchaczy się znajdzie. Natomiast jeśli radziecka ciemna materia Was nie odrzuca, proponuję sięgnąć po najnowsze wydawnictwo Sergieja Nazarenki, wszem i wobec znanego jako Enichkin. To artysta z niewątpliwie ugruntowaną marką, mający za sobą trzy bardzo dobrze przyjęte mocne szybkie albumy i jeden bardziej eksperymentalny spod znaku IDM. Do czego Moskwianin nas przyzwyczaił? Z pewnością do nonkonformistycznego podejścia do psajtransów - nigdy nie szedł ramię w ramię z trendami aktualnie święcącymi triumfy wśród darkowej gawiedzi, starał się proponować muzykę złożoną i trudną do zaklasyfikowania. Zresztą sam jest orędownikiem odejścia od pojęcia "darkpsy" jako nazbyt szufladkującego i niesprawiedliwego względem swojej twórczości. Czy można się z nim zgodzić?

"The Ride" z kolejną już towarzyszącą Enichkinowi niezwykłą okładką spod pędzla Ayaliena, bezbłędnie zmasterowana przez Tima Schuldta, to płyta znowuż nie taka, jak można się było spodziewać. Tak samo było z "In Memory Of Love", tak samo było z "Krakoziabry" - za pierwszym razem Rosjanin wkroczył w nieznane wcześniej w gatunku sentymentalne krainy, za drugim okazał się istną elektroniczną orkiestrą. Najnowszy album rozpoczyna kilkuminutowe idm'owe intro, które pod względem zastosowanego instrumentarium jest jak najlepszym prognostykiem względem całości. Cały album to siedem utworów, z których, poza intro, tylko jeden schodzi poniżej 10 minut. "Greetings From The Source" to muzyka wciąż dość leniwa, chociaż jak najbardziej transowa. Pojawia się wiele elementów pierwotnych, z plemiennymi bębnami na czele. Wraz z "To The Other Side Of Morning" wkraczamy na tereny znacznie intensywniejsze, ale jednocześnie mocniej emocjonalne. Wreszcie mamy do czynienia nie tylko z przedziwnymi instrumentami, ale także ze znanymi i lubianymi synthami, uzupełnionymi w znaczący sposób ciężkim fortepianem. Tytułowy utwór wita nas mocnym uderzeniem wspartym cytatami z jakże kochanego przez psy-słuchaczy Billa Hicksa. Bardzo dynamiczna kompozycja, ale z szerokimi przestrzeniami pozwalającymi głęboko odetchnąć. W pewnym momencie niestety nachodzi słuchacza myśl, że brakuje w tym rytmu i energii. "Outside The Unknown" to poniekąd inna historia - o wiele więcej w niej chaosu, ale także siły. Cała gama instrumentów i elektroniki, do tego w pewnym momencie chór. Prawdziwym odkryciem jest kolejna kompozycja o pięknym tytule: "Promienie słońca w odłamkach stłuczonego lustra". To w zasadzie mówi samo za siebie: fantastyczne melodie, ogrom pozytywnej wibracji, umysł odpoczywający dzięki nagromadzeniu dźwięków, które na pozór powinny męczyć. Finałowy "Ancient Way To See The Matrix" to nie bez powodu utwór niepokojący i nerwowy, jednak pod koniec zyskujący harmonię i porządek (fujarka, melodia, chillout) - delikatne zakończenie ciekawej historii.

Enichkin ma rację - ta muzyka to bynajmniej nie jest dark. Co więcej, "The Ride" leży bardzo daleko od darku. To jakiś nieuchwytny wieczorny moment w jesiennym deszczowym parku, albo chwila z zamkniętymi oczami twarzą zwróconą ku słońcu w letni dzień. Taki jest ten album. Nie jest przeznaczony do tego, ażeby opisywać jego parkietową przydatność. Stworzony po to, żeby każdy mógł poczuć wizję autora (długie tytuły utworów nie są tak długimi bez powodu). Jeśli tylko słuchacz ma chwilę wolnego czasu i zabawi się w złapanie konwencji - na pewno płyta przypadnie mu do gustu. Ale jednak musimy pamiętać, że to, czego oczekujemy, to psajtrans najwyższych lotów, a tutaj można mieć względem krążka wiele wątpliwości. Dlatego nie ukrywam, że poprzednie dokonania Enichkina sprawiły mi o wiele więcej audioprzyjemności. Słowo na koniec: "The Ride" w zasadzie nie przypomina żadnego albumu, który wcześniej słyszałem. Jest świeżym i ambitnym połączeniem transowej stylistyki z wachlarzem wpływów wprost z natury i historii, dawnych rytuałów i żywych instrumentów, ambientowej elektroniki i luźnego psychillu. Nie bez przyczyny napisałem, że album "w zasadzie" nie przypomina żadnego innego - w moich myślach najbliżej mu klimatem i muzyką do nieśmiertelnego i ultraklasycznego "Are You Shpongled?" sprzed 15 lat (oczywiście z dodatkiem galopującego bitu). Spokój i romantyzm, mnóstwo odprężenia i inwencji, zdolność do zupełnego zerwania ze światem zewnętrznym. A nawet jeśli to porównanie jest trochę na wyrost, to szacunek dla Enichkina za nieustanną eksplorację możliwości, jakie drzemią w naszej ukochanej muzyce.

Najlepsze momenty: "To The Other Side Of Morning", "Sunbeams In The Shards Of A Broken Mirror"

Profil Bandcamp
Profil MySpace
Oficjalna strona wytwórni

Ocena: 7/10

Muzik Ce