Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

etnica - alien protein


etnica_-_alien_protein
Blue Room Released, 1996


1. Screaming Butterfly
2. Chakra Active 8
3. Party Droid
4. Z Plane Sunrise
5. Microdrive
6. Starship 101
7. Deep East
8. Trip Tonite

- O! Wreszcie jesteś Pedro! Co mi dzisiaj przypomnisz? Masz coś ciekawego? Zaraz... Co to jest? Etnica? "Alien Protein"?
- Tak jest. "Alien Protein" - album przez wielu uważany za najlepszy w dziejach mediolańskiego zespołu.
- Czyli Etnica to Włosi, tak?
- Oczywiście. Max Lanfranconi, Carlo Paterno, Maurizio Begotti oraz Andrea Rizzo.
- Cztery osoby... Dużo. Pamiętam, że przez pewien okres czasu mój ukochany Astral Projection składał się z tylu muzyków. A jak grali...
- Etnica też fajnie grała, tym albumem postaram ci się to udowodnić.
- To pierwszy album tej grupy jaki posiadasz, wcześniej nic a nic o Etnice nie wspominałeś.
- Jeśli już zaczynać, to od najlepszego albumu. Zawsze tak robię i zawsze jestem z takiej strategii zadowolony.
- A więc "Alien Protein" to dobry album...
- Oczywiście. Powiem nawet więcej...
- Zaraz, zaczekaj! Powiedziałeś, że "jeśli zaczynać to od najlepszego". Mniemam więc, że krążek ten nie jest pierwszej świeżości.
- Masz rację. Został wydany w 1996 roku. Oldschool. A do tego Blue Room - label-matka kilku z albumów wszechczasów.
- Nie trzymaj mnie tak dalej w niepewności. Daj mi obejrzeć ten album, bo widzę, że jakiś malarz abstrakcjonista wziął się za namalowanie okładki. :)
- Hehe... Dobre sobie. Ja bym powiedział: malarz pokojowy. :D Nie ma co - wygląd zewnętrzny plasuje ten album na ostatnim miejscu za design.
- Ech... Czepiasz się Pedro. Przecież okładka ma być tylko symbolem, drobną pomocą w przejściu na inny poziom doznań.
- Racja. Ale chyba mam prawo do swego zdania?
- Tak. Przejdźmy więc może do dania głównego: osiem tracków...
- W rzeczy samej. Osiem równie dobrych.
- A jakbyś je opisał szczegółowo?
- Pierwszy jest "Screaming Butterfly" jak widzisz.
- Co takiego? "Krzyczący motyl"? Co to za tytuł?
- Widzisz? Sam się czepiasz... Wyobraź sobie, że zostałeś zmniejszony do rozmiarów motyla, a bardzo często przewijający się przez ten track mnisi wokal jest tym krzykiem motyla.
- Postaram się. :)
- To dobrze - wiesz, mnie też wkurza tytuł, ale te dźwięki, które są w środku zwyczajnie to rekompensują. Utwór ten nie jest za szybki, jest w sam raz na start, pozwala rozeznać się w możliwościach Etnici.
- A właśnie! Zapomniałbym spytać: czy jakieś przełożenie etnicznie brzmiącej nazwy tego projektu jest obecne pośród tych dźwięków? Wiesz, mam na myśli bębny i...
- Zmartwię cię, ale nie. Nie teraz... Co dalej?
- Następnie mamy "Chakra Active 8".
- Kolejna bardzo dobra produkcja. Całokształt pozwala nieźle odlecieć. Najbardziej wpływa na to główny motyw: kosmicznej eskapady z wieloma dźwiękami używanymi też przez inne projekty, no ale czy w 1996 roku można było w Goa oczekiwać czegoś więcej?
- Pamiętaj Pedro, by nie popadać w perfekcjonizm. Coś charakterystycznego?
- W nawet znaczący sposób różni się od poprzednika, głównie ze względu na bass, tym razem jest niezbyt odczuwalny. To tyczy się także gro większości z obecnych na tym krążków numerów.
- Wkraczamy w open-airową imprezę androidów w "Party Droid"...
- Utwór ten ma niepokojący, acz prosty start, a po dojściu kolejnych dźwięków orzekam, że to kolejny bardzo dobry transowy towar "made by Etnica in 1996". Denerwujący jest jednak taki jeden "kaczuszkowaty" motyw - bez niego może i utwór ten stracił by nieco na charakterystyce, ale przynajmniej było by równo od a do z. Ponadto wydaje mi się, że melodia numer jeden tego motywu jest przypadkowa - mówię o ramach przypadkowej, ale jednak Goa-melodyjności.
- Numer czwarty...
- Sunrise... sunrise... sunrise... Wiadomo, że track zawierający te słowo będzie optymistyczny i taki jest. Przyjemnie.
- Dziwne, przecież ty nie lubisz porannych klimatów! Coś mi się zdaje, że to lepszy niż tylko "dobry" album.
- Na razie się z tobą zgodzę, ale to i tak dopiero półmetek.
- "Microdrive"...
- ... to kolejne bardzo dobre Goa jak na ówczesne lata. Fajny, spokojny, chórowy początek plus zwariowana melodia podobają mi się w największym stopniu.
- A "Starship 101"?
- No... Tutaj dynamika chwilami przypomina X-Dream. Żal tylko próżni w sferze melodii z licencją 007...
- Wybacz, lecz nie rozumiem. 007?
- Licencja na zabijanie... melodia, która powinna zabijać, a tu tylko na poziomie płyty.
- Szkoda. Przedostatni jest "Deep East". Czemu się tak uśmiechasz? Coś nie tak?
- Nie... Cieszę się, bo to moim zdaniem najlepsza kompozycja na tym albumie. Nie dlatego, że jest tą najlepszą, ale dlatego, że nawet nie bacząc na porównania z resztą zawartych tu tracków, a w ogóle z szeroko rozumianym transem, czy bardziej dokładnie - chilloutującym transem, wypada wprost rewelacyjnie. Relacja pomiędzy nazwą, a zawartymi dźwiękami - idealna! Jest to niezwykle orientalny utwór z wijącym się niczym żmija padem i znaczącym - w końcu - udziałem afrykańskiej kapeli... Coś w stylu "Ambience" i "Electronic" z albumu "The Astral Files" Astral Projection.
- Pobudzasz zmysły... A ostatni track?
- Końcówka oczywiście maksymalnie radosna. Po raz drugi, lecz w przeciwieństwie do "Z-Plane Sunrise" jest to przesada mym zdaniem. Nudno i monotonnie. Nie pozostawia to niestety najlepszego wrażenia na koniec... Przypomina to z kolei sytuację z krążka "Geomantik" Prany, tam także zakończenie było - jak dla mnie przypominam - tak nachalnie radosne, że aż czasem mając dość tego typu klimatu po kilku minutach kończyłem zwyczajnie słuchanie albumu.
- Obyś się jednak mylił co do "Trip Tonite"... Podsumuj proszę całość. Bo z tego co na razie powiedziałeś wychodzi mi klasyk, dobry jak "Violent Relaxation" Total Eclipse i "Helium" Transwave. Rozwiń papirus z listą wad...
- Sprawa niskiej jakości dźwięku wydaje mi się, że jest równoznaczna z rokiem wydania. Można się jednak szybko przyzwyczaić. Najbardziej irytują częste powroty do już zabrzmiałych melodii - oczywiście w obrębie jednego utworu - przez co trochę sztucznie wydłużono ten album. Ale bardzo nieznacznie, gdyż na szczęście z czasem na drugi plan wchodzą dodatkowe dźwięki, lub po prostu wszystko się sumuje. Jednak by nie oglądać samych dziur, ale aby dostrzec w końcu cały ser powiem, że album jest przemyślany: każdy track rozpoczyna się, jest rozgrywany i kończy się, jako kompozycja zamknięta, nie ofiarowująca nam pola do przemyśleń typu "co by było gdyby..."; jest kosmicznie. Każdy utwór ma swój finał, chociaż różniący się od finałów innych projektów: Etnica stosuje często w motywach "wzgórza" (normalna melodia - wzrastanie - powrót do stanu pierwotnego) i "doliny" (normalna melodia - opadanie - powrót do stanu pierwotnego), zaś sam loop melodii także nieraz stosuje ową taktykę (najlepszy przykład "wzgórza": "Trip Tonite"). Może jest to niezbyt pomysłowe, ale zdaje egzamin. Utwory mają wiele wpadających w ucho, jak śliwka w kompot, pętli, ale miażdżących jest co najwyżej kilka. Generalnie uważam, że ten album może tylko marzyć o mistrzowskim pasie w transowym dojo w roku, w którym w szranki stają również albumy - zgadnij kogo!
- Astral Projection?
- Oczywiście. "The Astral Files" oraz "Trust In Trance" to mistrzowscy uczniowie mistrzowskiego trenera... Płyta "Alien Protein" musiała by posiadać coś niesamowicie wciągającego, niezapomnianego na lata, za każdym razem fascynującego, a tymczasem jest to tylko więcej niż bardzo dobry album. Jak dobrze wiesz, nie po raz pierwszy zmierzam się z oldschoolowym wydaniem transu z angielskiego Blue Room. Nie po raz pierwszy czuję się także usatysfakcjonowany poziomem prezentowanej przezeń muzyki. I chociaż ma satysfakcja miał podczas kolejnych przesłuchań różne jej odcienia - od prawie że euforii za pierwszym razem, poprzez umiarkowane zadowolenie za którymś tam kolejnym, do znowu radości za ostatnim jak do tej pory - to wydaje mi się, że może nie będziesz lewitować podczas słuchania tego albumu w okolicach siódmego z kolei księżyca Saturna, ale i na parkiecie i w domu album ten spełni swą niewygórowaną rolę.

Ocena: 8/10

Pedro