Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

green house effect - global warming


green_house_effect_-_global_warming
HOM-Mega Productions, 2001


1. Confused
2. Global Warming
3. Deep Cover
4. Everlasting Sun
5. State Of Mind
6. Kfar Saba Blues
7. Superfly (On The Fly Mix)
8. Sandman - End Of The World (Remix)
9. Witchcraft - Eastern Rain (Club Mix)

"Global Warming" to istna perełka i zarazem zapomniany (żeby nie powiedzieć mało znany) klasyk. Za pseudonimem Green House Effect kryje się nikt inny jak Itzik Levy a.k.a. Sandman. Po sukcesie płyt "Witchcraft" i "Psycho Toons" dla wielu osób było bardziej niż pewne, że na nich się nie skończy i prędzej czy później światło dzienne ujrzy kolejny longplej sygnowany pseudonimem Sandman. Tak się nie stało - choć nie do końca. Oto artysta przywdział nowe szaty i pseudonim Efekt Cieplarniany. Bardziej stonowana, melodyjna, upliftingowa, czy wręcz chwilami klubowa stylistyka płyty "Global Warming" sprawiła, że naraził się mocno wielu swoim fanom, którzy dotychczas kojarzyli go i wielbili za ociekające psychodelią nieszablonowe produkcje autorstwa Sandmana. Moim zdaniem takie osoby zupełnie niepotrzebnie podniosły larum. Choć album ten faktycznie pada stosunkowo daleko od sandmanowej jabłoni, to nie można nie docenić jego klimatu i kunsztu wykonania, a tym bardziej postawić na nim kreski. Co to to nie.

"Global Warming" to jeden z tych tytułów, którym zdecydowanie warto, a nawet trzeba się bliżej przysłuchać. Itzik wprowadza kolejne utwory z niesamowitą lekkością i aż nie można się nadziwić, że ten sam człowiek odpowiada za Sandmana. Umiejętność takiej metamorfozy tylko podkreśla jego talent muzyczny. W odróżnieniu od zmieniających się kalejdoskopowo produkcji spod szyldu Sandmana, kawałki Green House Effect zahaczają o odmienne klimaty. Jest transująco, ale uświadczymy tu bardziej melodyjnych form, dużej dozy upliftingujących wiraży, czy nawet niewielką szczyptę tribalu. Do najciekawszych kawałków zaliczyłbym wprowadzający w płytę "Confused", tytułowy "Globar Warming", melodyjny "Everlasting Sun" z zapadającym w pamięć motywem przewodnim i uskrzydlający energetyk w postaci "Kfar Saba Blues". Ciekawym indywiduum jest także "State Of Mind", który jak żywo przypomina twórczość Martina Freelanda (Man With No Name). Wielokrotnie pojawiają się też liczne mrugnięcia w kierunku muzyki Atmosa, którego fani w mig wychwycą wszelkie nawiązania. Trudno cokolwiek zarzucić utworom z tego krążka, bo nawet niespieszne, lekkie, żeby nie powiedzieć momentami senne tempo zdaje się być tylko kolejnym elementem składającym się na oryginalną i odznaczającą się swoim własnym, nieco odrealnionym klimatem całość. Powolne, acz z czasem narastające prowadzenie utworów wychodzi całości na zdrowie, ponieważ dzięki temu można bezproblemowo wyłapać wszelkie dźwiękowe dodatki i ozdobniki, a ponadto delektować się wysmakowanymi melodiami. Sandman zrealizował "Global Warming" z ogromnym wyczuciem i polotem do stopniowego konstruowania utworów. Artysta świetnie wyważa formę i treść kawałków, przez co takie produkcje aż chce się słuchać, delektować się każdą ich chwilą i rozpływać się w ekstazie, wsłuchując się w tą hipnotyzującą i czarującą muzykę.

Płyta wydaje się być zorientowana bardziej na spokojny odsłuch domowy, bądź jazdę samochodem, niż na imprezowe szaleństwa, choć nie wątpię, że te numery sprawdziłyby się w warunkach imprezowych, szczególnie na jakimś open airze. Ten skok w bok artysty jest w pełni wybaczony z dwóch zasadniczych powodów. Po pierwsze: Itzik ma koncie dwa bardzo odważne i niebagatelne albumy. Po drugie: piękno "Global Warming" w pełni usprawiedliwia chęć odłożenia Sandmana na bok w celu stworzenia czegoś takiego. Zrobić coś innego i zrobić to ze smakiem to prawdziwa sztuka, która nie zawsze i nie każdemu się udaje.

Templar