Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

hallucinogen - the lone deranger


hallucinogen_-_the_lone_deranger
Twisted Records, 1997


1. Demention
2. Shakey Shaker
3. Trancespotter
4. Horrorgram
5. Snarling (Remix)
6. Gamma Goblins part II
7. Deranger
8. Jiggle Of The Sphinx

Po albumie "Twisted" przyszedł w końcu czas na kolejną zakręconą orgię niesamowitych dźwięków od których aż kipi płyta "The Lone Deranger" - kolejny majstersztyk Hallucinogena. Słuchając płyty widać (a raczej słychać) wyraźnie, że Posford od czasu "Twisted" zmienił znacznie klimat swoich muzycznych arcydzieł. Przygodę z tą płytą zaczynamy od utworu o przykuwającej naszą uwagę nazwie Demention.

1. "Unsane beyond sanity"... "Wymiar" jest tym czego można się było spodziewać - delikatne acz skomplkowane wprowadzenie do dalszych utworów. Wsłuchując się w melodię innych rzeczywistości zauważamy po pewnym czasie zmianę nastroju, która przygotowuje nas do mocniejszych uderzeń jakie przyniesie nam ze sobą następny kawałek.

2. Ahh, cóż za dźwiękami uracza nas ten kawałek - prawdziwa dramatyczna opera chaosu (skojarzenie z operą jest jak najbardziej na miejscu). Podobnie jak miała się rzecz z Orphic Thrench'em z płyty "Twisted" tutaj także drugi kawałek nie szczędzi nam równie mocnych uderzeń. Powiem nawet, że rozpoczęcie utworu - zwłaszcza po pół minucie - ma bardzo patetyczny klimat. Po raz pierwszy daje się zauważyć "naigrywanie się" ze słuchacza (m.in. 1:42-2:16, ale nie tylko), co szczególnie spotęguję się w 6 kawałku albumu.

3. Już na samym początku tego kawałka widać (a raczej słychać), że Sir "Twisted" Simon będzie igrał z naszymi zmysłami. Niech ktoś spróbuje powtórzyć początkowy "bełkot" :) (a może to Posford znowu puszcza oczko w stronę swoich fanów mówiąc tam coś od tyłu?) Wszystko to przybrane pięknie dobrymi uderzeniami i okraszone z lekka wyciem i pomrukami zjaw. Całość rozkręca się niesamowicie po ok. 3:30 czasu trwania utworu. Po prostu stare dobre klimaty nieobliczalnego Posforda. Na zakończenie dodam, że cały utwór (zwłaszcza jego początek) nieodparcie kojarzy mi się z motywem z okładki albumu.

4. Wjeżdża na naszą podświadomość ciekawym muzycznym motywem (mialem wrażenie jakbym zasiadał na motorze) a wszystko w akompaniamencie wolnych bębnów. To, z początku "leniwe", rozpoczęcie tego kawałka daje mylne złudzenie co do jego prawdziwej natury. Mimo to już po chwili (hmm, dokładniej po 3-ciej minucie) Horrorgram pokazuje swoje prawdziwe oblicze przyśpieszając tempo uderzeń. Na plus zasługują też podnoszące na duchu melodie (np. 2:20 - 3:13) i równie "wesołe" wstawki cieszących się z czegoś (a raczej: po czymś) ludzi. Zresztą sami posłuchajcie a się przekonacie. Horrorgram ma dobrą melodię okraszoną jeszcze lepszymi dźwiękami. Czegoż chcieć więcej?

5. Stanowi swego rodzaju przystanek/odpoczynek po 3 naprawdę mocnych kawałkach i przygotowuje nas (hmm, psychicznie?) na dalszą jazdę z kolejnymi utworami. Snarling pełen jest zakręconych jazgotów i chrobotów. Kawałek ten jest remixem utworu Snarling Black Mabel z albumu "Twisted". Choć jest przeciętnym track'iem na tej płycie remix ten dobrze nawiązuje do swojego oryginału. A na horyzoncie widzimy już tajemniczy las pełen nieobliczalnych stworzeń - Goblinów.

6. Druga część utworu wydanego jako singiel - Gamma Goblins. Sequel jak najbardziej udany. Znów mamy okazję pobuszować w kolejnej rzeczywistości wykreowanej przez zakręcony umysł Posforda - tym razem jest to świat Goblinów, których obecność daje się odczuć w każdej minucie tego utworu. Wszędzie śmiechy, dziwne odgłosy i niezrozumiałe "bełkoty". No i znów (jak w części pierwszej) ten genialny motyw przewodni - melodyjka niczym z cyrku pełnego szalonych klaunów (a może to znów Gobliny igrają z naszymi zmysłami?:). Plus oczywiście cała masa innych doskonałych niespotykanych wcześniej dźwięków - wspominając tu chociażby sample... wody(!).

7. W przypadku tego utworu trafne jest stwierdzenie "Szczęśliwa siódemka". Wg mnie jest to jeden z najlepszych kawałków na tej płycie - ten utwór po prostu niemiłosiernie wykręca synapsy :) Tu, podobnie jak w Gamma Goblins Part II, nie opuszczają nas dźwięki, które mogły się zrodzić tylko w umysłach ludzi po LSD - słychać to wyraźnie przy zakończeniu tego kawałka. Wwiercające się w podświadomość posfordowe wkrętki, szybkie tempo podnoszące stan adrenaliny a wszystko okraszone dzikimi niezidentyfikowanymi bełkotami. No i oczywiście przedni monolog wprowadzający. Jednym słowem prawdziwa wykręcona (lekko obłędna) rzeźnia!

8. Troszkę rozczarowałem się utworem, który kończy "The Lone Deranger" - spodziewałem się czegoś lepszego na zwieńczenie podróży po niepowtarzalnym posfordowo-hallucinogenowym świecie. Niezbyt skomplikowany w porównaniu z pozostałymi utworami. Mimo to na uwagę zasługuje jednak końcowa część utworu - mówię tu o 5-tej minucie aż do końca trwania Jiggle... Tu Simon czerpie pełnymi garściami z klimatu średniowiecza bądź kultury celtyckiej (bardziej ta druga opcja). Melodia ta przywodzi mi na myśl skwaszonego trubadura grającego na środku jarmarku. Chociaż kto wie, może jest inaczej. W końcu to tylko moja wolna interpretacja. Wraz z ostatnimi dźwiękami naszego "trubadura" kończy się nasza podróż...

Jedną z cech dzieł Hallucinogena jaką bardzo cenię jest fakt, że lubi on eksperymentować z dźwiękami i ich wariacjami, co daje (czasem bardziej a czasem mniej) ciekawe rezultaty. Dzięki tym (jakże udanym) eksperymentom otrzymujemy nierzeczywiste światy dźwięków nacechowane elektroniczną fantazją, genialną niespotykaną rytmiką i czystą psychodelią - czy trzeba dłużej polecać tę płytę?

Ocena: 10/10

Templar