Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

insector - predator


insector_-_predator
Kamino Records, 2011


1. Kamino
2. New Wave
3. Gone Forever
4. Synthetic Dreams
5. Zen Orb Rmx
6. No Problem
7. Mutant City
8. Hypnotized
9. Universed
10. Changes

Rok 2011 nie rozpieszczał fanów hi-techowego psy. Poza udanym debiutem nieznanego szerzej Shamanuela ("Spacebox" do ściągnięcia z Ektoplazmy), kilkoma EPkami (szczególnie polecam "Yamanihua - Total Harmoic Distortion") i pojedynczymi utworami na składankach, próżno szukać w ostatnich dwunastu miesiącach dzieł na miarę wydawnictw z Noise Poison Records czy Osom Music. Na szczęście mamy drugi album węgierskiego projektu Insector wydany pod szyldem meksykańskiego hajtekowego labela Kamino Records (zeszłoroczna składanka "Never Ends" - czekit!). Debiut Balazsa Poczika, "Rebirth", zebrał niezłe recenzje, więc poziom powinien zostać utrzymany.

Kamino zapewniło znakomitą barwną okładkę - a tam mechaniczna ważka z ludzką czaszką, grzyby, kosmos, molekuły. Jednym słowem, kawał dobrej roboty. Mastering powierzono nie komu innemu, jak Kashyyykowi, czyli jednemu z najlepszych darkowych producentów na świecie, który hajteki czuje bardzo dobrze. Tempo, jak na taką muzę przystało, zaczyna się od 170 bpmów, więc należy solidnie przygotować łydki do wystukiwania rytmu.

Hajteki nie są moim ulubionym gatunkiem i potrafię zrozumieć zarzuty mówiące o dużym wzajemnym podobieństwie poszczególnych utworów. Oczywiście, nie odnosi się to bynajmniej do wszystkiego, co w tym nurcie wychodzi. W przypadku Insectora, o sile jego muzyki świadczy wirtuozerskie posługiwanie się ambientami, które tworzą szerokie przestrzenie w dalszych planach, nie pozostawiając nas całkowicie na pastwę technicznych pierdnięć. Poza tym, mamy tu wszystko to, co powinno się na takim albumie znaleźć - umiejętne wykorzystanie wysokich skrzecząco-piszczących synthów (tak przecież charakterystycznych dla hajteków), szybkość (ale nie zawrotną), dobre hi-haty, mocno bujające ciało bas i kick, skomplikowane wielowarstwowe cybermelodie, dużo klawiszy. "Kamino", najwolniejszy i najbardziej wyważony z całej stawki, to numer totalnie pozytywny i dodający mnóstwo energii. Zresztą jeśli chodzi o energię, z każdego utworu dosłownie się ona leje. Nie wyobrażam sobie, żeby przy wałkach typu "New Wave", "Synthetic Dreams", "No Problem" czy "Universed" można było spokojnie pić browarki i podpierać ścianę. Strzałem w dziesiątkę jest także zamykający krążek "Changes". Ogólnie, cały album to wynik wytężonej pracy, o czym świadczy użycie bardzo szerokiego spektrum zgranych synthów.
Zastrzeżenia, które można wnosić względem cybersieki, którą zaserwowano nam na "Predatorze", są niewielkie: za mało totalnego szaleństwa i kompletnego odpału, mniej humoru i lekkości niż na poprzednim albumie Insectora, zbyt mała różnorodność utworów. Ale za to pod względem produkcyjnym płyta jest perfekcyjna, nie można się przyczepić do żadnego dźwięku, tonu, frazy. Jeśli tylko nie byłoby takiego kłopotu z odróżnianiem kawałków pomiędzy sobą, można by spokojnie uznać "Predatora" za majstersztyk. A przez to, że mamy tu niemal 80 minut ciągłego wysokooktanowego hałasu bez większych zmian i udziwnień, jest to zaledwie bardzo dobry hajtek. Oczywiście gorąco polecam wszystkim fanom brzmień spod znaku "szybko, mocno, technologicznie", jak również amatorom Crazy Astrosnauta, bo chyba w tą właśnie stronę Insector zmierza.

Najlepsze moment: "Kamino", "New Wave", "Universed", "Changes"

Profil MySpace
Oficjalna strona wytwórni

Ocena: 7,5/10

Muzik Ce