Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

liquid flow - presence


liquid_flow_-_presence
Kagdilia Records, 2009


1. The Presence
2. Old Temple
3. Unknown Life
4. Analog Boost
5. Yang
6. Tribal Vision
7. Awakening
8. Ionic Charge
9. Microspace
10. Black Valley

Zacznijmy od sedna sprawy - Kagdilia Records w listopadzie ubiegłego roku zaszczyciła nas perfekcyjna płytą zatytułowaną "Obecność". I owszem, nie owijając w bawełnę, ta płytę zignorują tylko idioci albo głusi. Liquid Flow jest nieziemski! Niezaprzeczalnie wskoczył na pierwsze miejsce wśród najnowszych wydawnictw. Co mamy w tej pysznej fuzji psychedelic-goa-trance XXI wieku? Otóż wszystko czego dusza potrzebuje. I jeszcze trochę!

Upływa zaledwie minuta pierwszego kawałka, a już prujemy do przodu bez ogródek. Nic nie jest przesadzone, basy niszczą - ale nie nasze uszy. Melodie wznoszą i porażają, ale jak najbardziej pozytywnie. Kwasy są i to odpowiednio przystrzyżone, żaden pojedynczy kwasik nie wystaje ponad rodzinkę. To mi się podoba! "Old Temple" miażdży systemy dalej. Co ja będę Wam próbował to opisać. Nie ma sensu. To właśnie taka muzyka. Sprawdza się doskonale na każdym parkiecie czy festiwalu open air. Niezbyt lubię rozbijać muzykę na elementy składowe i oceniać każdy z nich osobno, ale czasami nie ma wyboru. Te linie basu są po prostu cudowne! Wiem, większość z nich już była. Ale wszystko już było! W tym wypadku są podane w doskonalej otoczce, wyraziste, ale nie przytłaczające. Po prostu pycha. "Unknown Life" czy następujący po nim "Analog Boost" to dobre przykłady. Jak już się zapewne domyślacie nie ma tutaj słabych tracków. To ostatnio wielka rzadkość na scenie. Kto zatem stoi za tym cudeńkiem? Francja? Może Ukraina? Litwa? Łotwa? Estonia? Nie tym razem. To arcydzieło stworzył pochodzący z Chorwacji Tomislav Savic. Ten gość ma w sobie niesamowite pokłady doskonałych pomysłów. Skleja swoją muzykę w taki sposób, że naprawdę nie ośmieliłbym się już niczego dokleić. Niesamowicie energetyczna, nieprawdopodobnie transowa w najlepszym tego słowa znaczeniu muzyka! "Yang" to coś tak pięknego (szybujące acidy w tle są nieziemskie!), że nie podejmuję się opisu. Pamiętajcie, która z części jest męska a która żeńska. ;) Każdy utwór to osobna, niezależna historia i łatwo je od siebie odróżnić. Wiem, że tak samo można powiedzieć o Alienapii - mimo wszystko tam to raczej przerodziło się w pastisz. Nie przyciągniesz na parkiet dark-transowców kilkoma tanimi chwytami, bo oni znają takich chwytów "pięćset-sto-dziewięćset". Goa-maniacy też tam raczej niewiele znajdą, a i full-onowcom szybko się znudzi. Tutaj z kolei mamy jasno sprecyzowaną grupę docelową - fani psychedelic trance z nacinką na 303 i melodie. To się w zupełności udało. I mam pełną świadomość tego, jak cholernie spłycam ten album pisząc w ten sposób, bo właśnie z głośników płynie "Tribal Vision" i pomimo łamania prawa (23:58) podkręcam nieco poziom głośności. A co tam. :)

Recenzowanie takich albumów to czysta przyjemność. Tak samo jak wlepianie wzroku w ultra-ciekawą okładkę, która jest co prawda kolejnym w historii psytransu fraktalem, ale za to jakim. :) I to jest właśnie dobry album goa. Nie ma co do tego żadnej wątpliwości. Chociaż nie. To jest wyśmienity album goa. Dokładnie takie samo uczucie ostatni raz wywoływali u mnie Astral Projection, gdy słuchałem ich po raz pierwszy. Kupować w ciemno.

JetMan