Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

loud - 5 billion stars


loud_-_5_billion_stars
Nano Records, 2016


1. Why Was Music Created
2. 5 Billion Stars
3. Unique Drum
4. Green Star Movement
5. Rain Tonight
6. Peace Pipe
7. Africa 101
8. Symbiosis
9. Goblins Talking
10. Deep River Song (feat. Shulman)

Czy to nie zabawne, że ten album wydała Nano Records? Nie jestem przekonany czy to w ogóle nadal jest psytrance. A tak w ogóle, to tak jak jakiś czas temu na festiwalach triumfy święciła "śmietanka" Nano Records pokroju Tristana i spółki, tak teraz jest to Loud i reszta. Przypadek? ;) Loud od zawsze jak dla mnie charakteryzuje cały koncept obecnie promowanej komercyjnej strony naszej sceny. Produkcje od nich są jak efektownie zmontowane relacje z festiwalu - bajkowe i odrealnione. Nie ukazujące nic poza czystym marketingowym pozytywem. A na samym festiwalu okazuje się, że często fajne są głównie momenty. I w tym rzecz. Tak samo jest z Loud. W swoich utworach mają fajne momenty. Nie całe utwory, tylko ich krótkie fragmenty. Minuta-dwie i to wszystko. Przyznaję, niekiedy to są naprawdę niesamowicie fajne momenty. Ale zaraz przemijają i ponownie wałkowany jest w kółko główny motyw. Albo te "fajne momenty" lecą w kółko i przestają być takie fajne. Słowem: tania festiwalowa amatorszczyzna. No wybaczcie. Jeśli to ma być geniusz, to do mnie nie przemawia.

Ale w dalszym ciągu, trwają one tylko chwilę. Zbyt mało by zadowolić nawet średnio wymagającego słuchacza. Prostota i banalne motywy czuć na kilometr. Naprawdę, wymagajmy więcej niż tego typu odpustowe sztuczki. Na potężnym festiwalowym nagłośnieniu Praktycznie każdy kawałek każdego wykonawcy zabrzmi "dobrze". Czasami jednak uda im się - czy to z przypadku, czy z zapasu dobrej karmy ;) stworzyć coś, co przykuwa uwagę na dłużej. Jednak wszystko to nastawione na prosty efekt oczarowania przy pierwszym poznaniu a im dłużej się z tą "sztuką" obcuje, tym wydaje się ona coraz bardziej prosta i płaska. Efekciarska, głośna i kolorowa - niczym wydmuszka z jajka. A w środku... nie ma nic. Chociaż na pewno nie można odmówić Izraelczykom chęci. Ich "market" jest jednak trochę inny niż reszta świata, tamtejsza scena nadal rządzi się swoimi prawami.

Dlaczego efekciarska? No cóż, tam gdzie normalnie jest jeden bas- ci panowie dają dwa. Tam, gdzie normalnie jest 98dB, dostaniemy 102dB. Tam, gdzie zazwyczaj jest jeden hi-hat, dorzucono jeszcze 2 inne. Głośniej, mocniej i efektowniej ale czy lepiej i efektywniej? Wątpię. Wszystko jest proste i rażące banałem. Nastawione na tani festiwalowy efekt oczarowania skaczącej (i rzadko kiedy w pełni przytomnej ;) niewymagającej publiki. Tak więc poza przypadkowymi kawałkami Loud nie stworzył niczego znakomitego - może poza "znakomitym zarżnięciem" kultowych kawałków w swoich remiksach. Doprawdy nie wiem, dlaczego wszyscy dają im swoje numery do remiksowania- być może wiedzą, że oryginałów nie przebiją a ludzie zainteresują się bardziej ich klasykami.

Tak jak z pustego dzbana i Salomon nie naleje tak i z gównianie utalentowanego wykonawcy może powstać co najwyżej średniej klasy rzemieślnik. I tak jest z tym duetem. Uczą się i rozwijają, ale nie zapominajmy, że nagrywają już od ponad 10 lat. I w dalszym ciągu jedyne co potrafią zaproponować to wyjątkowo prostą muzyczkę. Porównajcie dokonania Astral Projection czy innych tuz z dawnych lat. Bo popularność chyba obecnie mają porównywalną. Nie te aranże, dusza czy energia. Moim zdaniem- nic więcej się tutaj nie wykluje. W takim tempie za kolejne 10 lat być może dostaniemy jakiś "dobry" album. Mam nadzieję, że zapisali sobie pliki źródłowe z tego kawałka nagranego przy współpracy z Shulman, bo to jeden z nielicznych którego da się słuchać bez uczucia szybkiego odrzutu. No ale - Shulman stoi za "aLive", a za Loud stoi kasa. I tyle.

Co jest fajne: "Goblins Talking" - (aż cała!) połowa utworu zawiera naprawdę nieziemskie motywy, świetne pady i niezły arp plus kilka dobrych chwytów podbijających flow. Cudny klimat. Ale jak to w przypadku Loud, trwa to tylko chwilę.

Co zmienić: Zamiast "Loud" proponuję zmianę nazwy na "Silent". Pora nieco przyciszyć i usłyszeć, że nie ma tam żadnej zawartości poza niezmiernie prostą muzyczką. Głośne i krzykliwe brzmienie to nie wszystko, efekt "groove" to nie jedyne z czego składa się psytrance. Słuchacze zasługują na więcej. Co z tego, że wszystko jest krystalicznie czyste skoro zawartości jest tam zaledwie na 1-2 minuty w każdym utworze? Cała reszta sili się na bycie czymś więcej niż jest: nudną porcją pseudo-psychedelii.

Co zostawić: Designera stojącego za okładką - jest zajebista! Sprzedają już nawet oficjalne koszulki z głównym motywem, reklama dźwignią handlu.

Ocena: 5.5/10

JetMan