Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

loud - some kind of creativity


loud_-_some_kind_of_creativity
Drive Records, 2006


1. G-mini-click
2. Subinya
3. Past Progressive
4. Engine On
5. In Rage
6. Elastic Mood
7. Sun Dance
8. 1 Missed Call
9. Long Cut
10. Wired

Pewnego dnia, przeglądając rozmaite strony internetowe, moim oczom ukazała się informacja o powstaniu nowej wytwórni. Trochę mnie to zdziwiło, ponieważ tworzą ją DJ Bog i Mr Homsy, osoby odpowiedzialne za wiele czasochłonnych i bardzo popularnych projektów, jak np. wytwórnie Com.Pact Records i Trancelucent Productions, czy skupiającą kilka popularnych oficyn wydawniczych firmę dystrybucyjną Boa Distribution. Debiutem omawianej właśnie Drive Records jest album duetu Loud. Pomyślałem sobie: kolejny izraelski projekt, który pewnie łączy kiczujący full-on z, jak to pokazano na okładce, dośrubowywaniem hard dance'owej energii. No i tak właśnie jest! Płyta ta to typowy dzisiejszy izraelski materiał, nowoczesny, taneczny, bardzo wyraźny w przekazie i brzmieniu. Zawiera, jak to na aktualne standardy przystało, niesamowicie dużo chwytliwych elementów technicznych, zaskakujących konstrukcji, dziwactw, nieokrzesanych dźwięków i czasami głupio wręcz brzmiących sampli. Momentami utwory zmieniają się w hard dance'ową prostą bombę, skierowaną na porwanie wszystkich zakręconych i zniekształconych przez używki tańczących. Ciężko się tutaj doszukać analogowych niedopowiedzeń, długo i powolnie, aczkolwiek precyzyjnie rozwijanych motywów. Wszystko jest szybkie, rozkręcone, nie pozwalające znaleźć nawet minuty na złapanie oddechu. Ok, można sobie pomyśleć: "No i co z tego? Przecież prawie każda dzisiejsza full-onowa płyta posiada takie opisy, które w trakcie jej przesłuchania okazują się niekiedy wierutną bzdurą." A to, że poza tym standardem, "Some Kind Of Creativity" ma w sobie coś jeszcze. Pamiętam, że moje pierwsze przesłuchanie odbywało się w, nazwijmy to, średnim zainteresowaniu. No ale co się dziwić, gdy od pewnego czasu ani wytwórnia Trancelucent, ani Com.Pact nie potrafiły zadziwić niczym nadzwyczajnym? Jednak już po kilku chwilach moja szczęka kilkukrotnie lądowała na podłodze, gdy usłyszałem co mają do przekazania ci muzycy. Tak jak wspominałem, jest to dzisiejsze, nowoczesne i typowo izraelskie, ale oprócz tego jest cholernie inne i wciągające. Chłopaki pod warstwą codzienności przemycili kilka tak zaskakujących i innych rozwiązań, że niejednokrotnie zastanawiałem się jak to możliwe żeby full-on w dzisiejszych czasach był w stanie jeszcze mną tak poruszyć? Pamiętacie te pierwsze produkcje Infected Mushroom? Chłopaki jeszcze zanim zaczęli myśleć o kasie, potrafili zaskoczyć, grając ciekawie, zmieniając co chwilę pomysły i wprowadzając czasami banalnie głupie motywy, które w ostatecznym rozrachunku paradoksalnie okazywały się piekielnie inteligentną opowieścią. Tak samo jest na "Some Kind Of Creativity". Czasami brzmi to jak efekt pracy zrytego przez dragi młodego umysłu, który w tym chaosie i dziwactwach okazuje się odnajdywać swój świat, porywający świat warto dodać. Dlatego utwory mimo, że zawierają sporo elementów drażniących, denerwujących i załamujących, to wbrew logice można by rzec, są czymś przemyślanym, co brakuje w większości dzisiejszego psytransu, opowiadającym historie! Może to przez to, że płyta ma lekko mroczne zabarwienie i kilka prostych i chwytliwych melodii rodem ze "Strefy Mroku"? Może to poprzez banalne teksty, które wydają się jak by były wyciągnięte ze starego, czarnobiałego jeszcze horroru? Nie wiem... jedyne co mogę powiedzieć, że mnie to pociąga. Pociągają te niuanse w postaci wielu kwaśnych ciemnych brzmień, nutki tajemniczości, analogowej niepowtarzalności niektórych brzmień, oraz np. jednego słowa, które zmienia znaczenie całego zastosowanego dotąd w utworze tekstu. Panie i panowie, może jestem wariatem, ale śmiem twierdzić że mamy do czynienia z kimś niecodziennym na miarę właśnie Infected Mushroom starych dobrych czasów. Podobnie jak ich muzyka w tamtych latach, "Some Kind Of Creativity" brzmi dzisiejszo, niekiedy banalnie, denerwująco i zaskakująco. Jednak właśnie poprzez tą masę negatywnych elementów nie daje o sobie zapomnieć! Przez to produkcja zdecydowanie nie jest jednoznaczna i dla wielu może okazać się kolejnym masowym shitem. Nie zdziwię się, bo sam wolę coś przede wszystkim ogładzonego i delikatnego, jednak lubię także rzeczy inteligentne, a pod banalnością utworów na tym albumie słyszę właśnie przede wszystkim pewien zamysł, ideę i niecodzienny sposób jej realizacji. Nie jest to tak chamsko wymuszane i kreowane na hit, jak większość aktualnych produkcji. Brzmi to podobnie, jednak jeśli potrafisz w muzyce usłyszeć coś więcej niż tylko perkusję i melodyjki, dostrzeżesz niebanalny sposób, w jaki została nagrana ta płyta. Jak dla mnie ciekawy debiut wytwórni i duetu Loud. Czekam na kolejne propozycje!

Amnesia