Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

n.A.S.A. - unique


n.A.S.A._-_unique
Iono Music, 2009


1. Vive Le Sky
2. Scattered Ties
3. Forever In A Day
4. Obsession
5. Beneath The Black Sky
6. Whatever The Case May Be
7. Broken
8. Rising Twilight
9. Before I Sleep

Mieszcząca się w Berlinie wytwórnia Iono Music para się głównie wydawaniem znakomitej jakości progresywnego transu, zahaczając okazjonalnie o inne barwy muzyki psytransowej, czego dowodem jest zdecydowanie bardziej pompująca, zahaczająca o full-on płyta "Ovnimoon - Geometric Poetry". Podobnie jak wspomniany album, krążek "Unique" to z pewnością jedno z bardziej pozytywnych zaskoczeń ostatnich miesięcy. Z artystą kryjącym się pod pseudonimem N.A.S.A. zetknąłem się kiedy w sieci pojawił się jego set nagrany podczas Solar Eclipse Festival. Dodajmy: niesamowity set pełen niesamowitych utworów jego autorstwa. Od tamtej pory napotykałem na jego pojedyncze utwory zamieszczane tu i ówdzie na kompilacjach, aż wreszcie pojawił się znikąd i uderzył mocnym, choć przyznam nie do końca zadowalającym mnie albumem.

Ta płyta to prawdziwa kopalnia pomysłów. Oczywiście na pierwszy rzut ucha nie ma tu nowego, przyznaję, ale wszystkie te różności zgromadzone w jednym miejscu urzekają - to też sztuka. Artysta zrobił coś nietuzinkowego z wydawałoby się banałów. Duńczyk przyjął metodę zaskakiwania słuchacza na każdym kroku, dzięki czemu nie uświadczymy tu dwóch identycznych numerów. Owszem, występują między nimi takie czy inne podobieństwa, ale płyta nie cierpi przez nie na syndrom kserokopiarki, która powiela jeden utwór przykładowo ośmiokrotnie, w rezultacie czego otrzymujemy zwykle miałką płytę bez wyrazu. "Unique" pokazuje, że progressive (psy)trance niejedno ma imię. Przykładowo w "Vive Le Sky" czeka na nas soczyste, budowane z pełnym pietyzmem dwuminutowe intro, po czym wita nas mieszkanka z elementami electro czy minimalu. Dla niektórych jest to mało strawne i jest to raczej nasłabszy punkt płyty, ale jest też w czym przebierać dalej. Już następy track jest konkretną psy-progową produkcją, której nie powstydziłaby się przykładowo renomowana wytwórnia Iboga Records. Nie inaczej jest z tribalowymi utworami "Forever In A Day" i "Obsession", które mają szanse zagościć w setach granych na plenerowych imprezach przy wielkim ognisku podczas pełni księżyca. Jednocześnie wszystkie potrafią otrzeć łzy tym, którzy stęsknili się za bardziej pompującymi produkcjami z Ibogi oraz projektem Etnoscope, który swego czasu zrobił niezłą zawieruchę swoją debiutancką rewelacyjną płytą "Drums From The Dawn Of Time". "Beneath The Black Sky" brzmi niczym podszyta mroczną atmosferą zmutowana wersja słynnego "Juno Reactor - Swamp Thing". Tu jego twórca proponuje nam niesamowite napięcie, a wszystko dąży z czasem do ciekawie przeprowadzonej zmiany klimatu na bardziej optymistyczne tony epatujące wszechogarniającą melodią i zręcznie wplecionymi kwasikami. W kolejnym utworze N.A.S.A. udowadnia, że mistrzowsko posługuje się również innymi rodzajami muzyki elektronicznej i tak oto z buchającego kotła jego wyobraźni zrodził się połamany "Whatever The Case May Be" z kolejnym rewelacyjnym intro i filmową podniosłością, stanowiący świetne preludium do kolejnego utworu. Przysłowiowym gwoździem programu jest właśnie "Broken", który pamiętam bardzo dobrze ze wzmiankowanego wcześniej seta. Już tylko ten numer wystarczy za rekomendację całego albumu. Zaczyna się niesamowicie złowieszczym intro, by przejść do tribalowego, rytmicznego uderzenia. Sam utwór można porównać do intensywnej nocnej wędrówki przez gęstą dżunglę pełną niebezpieczeństw i tajemnic rodem z filmu "Apocalypto". Jeśli dodać do tego jeden z jego najbardziej pamiętnych momentów, a mianowicie soniczne kaskady spadających gwiazd pojawiające się koło 6 minuty, mamy tu naprawdę tęgą produkcję. Słuchając tego numeru można łatwo odnieść wrażenie, że wiele utworów w tej konwencji jakie dotąd słyszeliśmy to tylko bezpłciowa papka bez wyraźnego zamysłu. Po tak sporej dawce wrażeń opadamy nieco wraz z nastaniem "Rising Twilight". To skąpana w blasku majestatycznego księżyca downtempowa pozycja, która zadowoli miłośników stonowanych produkcji o ciemniejszych barwach. Oczywiście i tu nie opuszcza nas podniosły klimat, podtrzymując artystyczną myśl zapoczątkowaną dużo wcześniej. "Before I Sleep" to już pełnoprawny chilloutowy kawałek, który świetnie dopełnia świat wcześniejszych tribalowych machin.

Na początku napisałem, że nie jestem do końca zadowolony z tego albumu. Stało się tak dlatego, ponieważ jestem niepocieszony, że takiemu talentowi oddano do dyspozycji jedynie jeden CD. W przypadku marki N.A.S.A. marzyłbym o dwupłytowym albumie. :) Ci, którzy polubili muzykę Mikkela Rasmussena przyznają, że warto mu poświęcić znacznie więcej niż jeden krążek, tym bardziej, że artysta zwinnie porusza się w wielu klimatach muzycznych, lawirując głównie między różnymi wariacjami na temat progressive trance, ale nie stroniąc również od spokojniejszych nut, czego dowodem są dwa ostatnie numery na płycie. Jest w tym wszystkim jakaś nieopisana magia, pewien patos i wręcz filmowa epickość. Wszystko to każe zaliczyć ten debiut do udanych i wyczekiwać cierpliwie kolejnej płyty.

Templar