Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

oOOD - free range


oOOD_-_free_range
Organic Records, 2006


1. Welcome
2. Free Range
3. Smoke A Lot (Ricochet Mix)
4. The Humming
5. Solar Sway
6. ...But Handy!
7. Oh My (Good Golly Me)
8. Marijuajuana
9. Rock My Soul (Joker vs Operator Mix)
10. Blue Seal
11. It Isn't Just You...
12. Eye Of The Beholder
13. Free Range

Trzeci album autorstwa weteranów sceny - OOOD (w przeszłości wydawani m.in. przez kultowe Flying Rhino Records, a na światowej scenie obecni od 1994 roku), wydany przez Organic Records w 2006 roku jest doprawdy dziwaczną porcją psytrance. Porcja to dziwna, aczkolwiek ciekawa.

Pierwsze co podkreśla wyjątkowość płyty to trzynaście utworów, z czego cztery pełnią funkcję krótkich przerywników, łączących poszczególne fragmenty płytki w udana całość. I tak - szeleszczące gitarkami niczym źle nastrojone radio intro "Welcome" płynnie przechodzi w tytułowy "Free Range", w którym również znajdziemy sporą ilość świetnie poprzycinanych riffów. Pogięta melodyjność dodaje zielonego klimatu. Chodzi mi o tą specyficzną zieleń - wsłuchując się w przepięknie marihuanowo-dubowy wstęp "Smoke A Lot" można poczuć się niczym Jamajczyk skręcający olbrzymie blanty na swojej wielkiej, skórzanej sofie. Nie pytajcie dlaczego wielkiej i czemu skórzanej - ważny jest klimat samego doświadczenia. :) To, że boskie ziele nie jest obce OOOD odczuwamy jeszcze mocniej wraz z przyjemnie wykręconym "The Humming" i ciepłym "Solar Sway". Po krótkim oddechu przechodzimy do utworu czerpiącego momentami ze stylu klasycznego techno - w tym wypadku na duży plus. "Oh My (Good Golly Me)" to radosny niczym upalony do czerwoności wspomniany Jamajczyk, świetnie rozwiązany brzmieniowo kawałek. Większej dosłowności od tytułu już chyba nikomu nie trzeba - numer ósmy to wyśmienita old-schoolowa porcja transowego bólu mięśni brzucha. Oczywiście ze śmiechu - niczym esencja doskonałego skręta z Jacka Herrera. Znajdziemy tutaj wszystko, czego dusza potrzebuje aby odpowiednio się rozluźnić. ;) Dziewiąty utwór proponuje nieco bardziej kosmogeniczny mistycyzm od poprzedników. W "Rock My Soul (Joker vs Operator Mix)" znajdziemy duża dawkę fantastycznych dźwięków poprzeplatanych efektorami i podszytych pozytywnymi wibracjami. Dalsza eksploracja nieco innych terenów odbywa się dzięki "Blue Seal" ze świetnym acidowym finałem. I przychodzi pora na moim zdaniem największy cukierek tego albumu - "It Isn't Just You..." to odpowiednia introdukcja do nieprawdopodobnie potężnego przekazu jaki grzecznie proponują nam w "Eye Of The Beholder", który powstał przy znacznym udziale samego Ott. Kto pamięta tą produkcję? Kto nie grał, niech lepiej się nie przyznaje... Kult, kult i jeszcze raz kult. A sam numer? Przestrzenne tornado kwaśnych akordów, idealne plemienne wokale i cudnie wkomponowana w to wszystko dynamika. Po tym pakiecie mocnych wrażeń na dokładkę dostajemy jeszcze bonusowo outro pod takim samym tytułem, jak introdukcja. Tutaj przypomina się ostatni numer z płyty "U.F.Orb" autorstwa The Orb, w którym to utworze ("72") możemy usłyszeć chórek śpiewający tekst "do you love America or LSD?". Atmosfera jest dosyć podobna. :)

Podsumowując, ten album właśnie taki miał być. Przypuszczam, że gdyby chciano, to z łatwością zaserwowano by nam numery wyłącznie w stylu boskiego "Eye Of The Beholder", a tak mamy tego typu szalony miks rozmaitych stylów psychedelic trance. Pamiętacie czasy, gdy tego wyłącznie tego typu rzeczy grano na imprezach i nikt nie narzekał, ze nijakie, ze trudne w odbiorze? Później nastał wiek srebrny, gorszy. Owidiusz się nie mylił. ;) Recenzowana pozycja może wydawać się dziwna. Momentami banalna, niekiedy chamsko dosłowna, a chwilami nieziemsko wykwintna. Jednemu nie można zaprzeczyć - ta płyta ma charakter! Czerpie z wielu źródeł, które nie wszyscy musza polubić, ale jest jednocześnie mocno zakorzeniona w źródełku psychedelic. Pora się w nim wykąpać.

JetMan