Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

pleiadians - identified flying object


pleiadians_-_identified_flying_object
Dragonfly Records, 1997


1. Maia
2. Taygeta
3. Merope
4. Alcyone
5. Electra
6. Asterope
7. Celaeno


Przeszłość. Teraźniejszość. Przyszłość.
Plan Ponadczasowy.
Późny wieczór gdzieś w Alternatywnej (jak bardzo - tego nie wie nikt) Polsce - średniej wielkości, całkiem zadbany miejski park.

Na jednej z ławek siedzi dobrze ubrany mężczyzna, na oko dwadzieścia kilka lat. Na pozór niczym się nie wyróżniający, ale pozory mylą. To diler. Ale nie taki, jak pozostali ogólnie znani rozprowadzający sztuczne środki. Oferuje chętnym największy hit ostatnich kilkunastu lat - muzykę inną od wszystkiego do tej pory znanego człowiekowi...

Spogląda na zegarek, a po kilku sekundach kieruje swój wzrok w stronę nadchodzącego mężczyzny i po wyglądzie poznaje, że to właśnie ten z którym był umówiony.

- Witam. Janusz, miło mi. Słyszałem, że ma pan dla mnie te nagrania.
- Dobry wieczór, spóźnił się pan. Proszę tego więcej nie robić, ja naprawdę mam napięty plan dnia, a teraz mamy już noc. Będę musiał czekać na nocny. Jestem Jet, JetMan. Dla przyjaciół. Dla wrogów - JetMan Niszczyciel.
- Uhm... - na twarzy Janusza pojawia się grymas zmieszania - przepraszam, że tak późno ale musiałem odwieźć żonę do domu... mogę pana podrzucić jeśli... - widząc zaprzeczenie w oczach Janusz zmienia temat - Acha, JetMan naturalnie... tak, to jak z Conana... dobry film.... - niestety, nie dostrzega podwójnej (a może potrójnej?) ironii w wypowiedzi swego rozmówcy i ponownie nie trafia z odpowiedzią.
- Do rzeczy - naciska Jet.
- Czy ma pan te płyty z te.. tee.. teechno?
- Techno. Tak, najnowsza składanka "Ultra Techno vol. 42" - odpowiada sprzedawca z judaszową miną, po raz kolejny bowiem okłamuje nowego nabywcę. Zwykle tylko w tego typu sposób można zarazić bakcylem ludzi w średnim wieku którzy zazwyczaj mają już rodziny, pewien status społeczny i majątkowy. Nie w głowie im jakieś tam "ekscytowanie się nową muzyczką". Wyrośli z tego. Tak przynajmniej sądzą.
- Ja się nie znam, ale syn prosił... ma się przy tym dobrze rozkręcić imprezkę a on niebawem kończy osiemnaście lat...
- Rozumiem - odpowiada sprzedawca, uśmiechając się i unosząc lekko brwi - to będzie idealne. Proponuję też, żeby pan sam przesłuchał..
- Ja? To nie dla mnie. - mężczyzna pokręcił przecząco głową.
- Ale chyba woli pan wiedzieć, co daje dziecku, prawda?
- No... w sumie ma pan rację...
- Otóż to. Ma pan coś do odsłuchu?

Następuje szybka wymiana pieniędzy i towaru. Oboje rozchodzą się w swoich kierunkach. Tydzień później ma miejsce spotkanie tych samych osób w tym samym miejscu.

- I jak, spodobało się? - Jet już wie, jaka będzie odpowiedź. Przeprowadzał takie akcje już tysiące razy.
- Ja wezmę jeszcze jedną płytę... syn nie jest pewny czy to jest to, co się sprawdzi na prywatce. - odpowiada ojciec.
- Doprawdy? Cieszę się. - JetMan już czuje, że złowił kolejnych ludzi na haczyk.
- Tak, wie pan, nie mamy za dużo pieniędzy więc posłuchamy jeszcze tylko jednej jedynej nowej składanki... jeśli się nie spodoba to urządzimy konkurs karaoke z przebojami z lat osiemdziesiątych. To często chwyta.
- W porządku. Proponuję "The Best of Techno Beats - part XII".

Teraz wydarzenia toczą się już błyskawicznie.
Trzy dni później - analogiczna sytuacja.

- Więc ma pan coś nowego? Bo nie wyrobię! - facet przed czterdziestką prawie wrzeszczy.
- Pan już wie, że to nie jest komercyjne techno? - sprzedający odpowiada ze spokojem.
- Tak - facet prawie stęka.
- I rozumie pan, że to jest Psychedelic Trance?
- Owszem. Nie sądziłem, że mnie to spotka... - wzdycha.
- Zawsze na początku proponuję klientowi coś, co nigdy mnie nie zawiodło. Zawsze wracali po więcej... Ta płyta to Pleiadians - "Zidentyfikowany Obiekt Latający" - kult w środowisku transiarzy...
- Istotnie, niewiarygodna... ale ja...
- Boi się pan. Myśli pan, że słucha pan najgłębiej uzależniającej muzyki, jaka jest na tej planecie. Powinien pan rzucić to natychmiast. Zerwać z tym. Dlaczego pan tego nie robi?
- Myślałem, że pan to sprzedaje a nie prowadzi wywiad środowiskowy. – mówi facet, ostro zmieszany. - Czy oni wydali więcej albumów?
- Spokojnie, zaraz panu dam ich kolejną płytę. Ale czy mogę pana prosić, żeby pan mi odpowiedział na pytanie? Dlaczego pan nie ucieka? Dlaczego, kiedy zadzwoniłem do pana potwierdzając, że mam nowe produkcje- umówił się pan ze mną na spotkanie?

Wymowne milczenie.

- Powiem panu. Bo jeszcze nigdy w życiu nie miał pan takiej przyjemności. Wszystko inne nie ma nawet minimalnego porównania do tego, co pan przeżywa. - ten moment JetMan lubi najbardziej. Wie, że kolejna osoba nie wykręci się już od regularnego słuchania.
- Prawda - odpowiada facet. - To jest zupełnie niesamowita rzecz. To jest jakby coś, czego człowiek najbardziej potrzebuje. I nigdy nie dostaje. Żaden gatunek muzyczny nie zapewnia takich lotów. Absolutnie. Powiem panu szczerze, musiałem oczywiście zabronić tego mojemu synowi. On ma
dopiero ukończone osiemnaście lat. Wysłałem go do innego miasta na wakacje. Tam dominuje
hip-hop. Powiedziałem - oszukując go oczywiście - kicha to techno, posłuchaj lepiej czegoś innego-
reggae, dub, może ambient? Albo rock. Powiedział, że wcześniej podobał mu się rap, więc wybrałem mu szkołę w Kielcach. Ale sam sobie nie umiem tego zabronić.
- No właśnie. Bez tego nie można żyć. Nie wie pan, co z tym zrobić?
- Nie.
- To ja panu powiem. Niech pan słucha tych płyt tylko w weekendy. Tylko raz na tydzień. Najczęściej raz na tydzień. Kiedy żona gdzieś wyjedzie, albo w nocy, kiedy ona śpi. Jeśli da pan radę nie słuchać w pracy, w normalne dni, to pan przeżyje.
- A słyszał pan kiedyś o kimś, komu by się coś takiego udało?
- No cóż... - Jet nie potrafił już skłamać w takiej kwestii, ale czy to by cokolwiek zmieniło?
- Trudno. To ja wezmę ten ich następny album...

Dwa dni później, identyczne spotkanie.

- Witam!
- Proszę mi dać to, co zwykle... - Janusz wyraźnie potrzebował kolejnej porcji psychedelicznych dźwięków.
- Często, oj często - mówiłem nie słuchać non-stop? Czy dla pana coś się w ogóle jeszcze liczy w życiu?
- Przepadło! - odparł.
- Słucham?
- Prze.. przepadło!
- Co przepadło?
- Czuję to w wodzie, czuję to w ziemi...
- Co takiego?
- Czuję to w powietrzu, wiele z tego, co było - przepadło... Teraz - nie istnieje... poza trance, oczywiście!
- Ok... widzę przyjacielu, że jesteś w potrzebie...

Dwa miesiące później. Stołeczny oddział intensywnej opieki medycznej dla uzależnionych, codzienny obchód młodych studentów, lekarzy oraz ordynatora. Czwarte piętro to najtrudniejsze przypadki.

- ...a tutaj jak widzimy pan Janusz K. - Ordynator wolno odczytuje dane pacjenta z jego karty spoglądając co chwilę na chorego.
- Straszne, potworne! - na twarzach reszty grupy widać przerażenie.
- Taaak... skrajne uzależnienie. Musimy go albo faszerować środkami nasennymi, albo wyje całą noc- śpiewa, krzyczy... nuci jakieś skrawki dziwnych melodii, domaga się swoich płyt i sprzętu do odsłuchu. Dobrze, że każda izolatka jest wyciszana bo wszystkich by tu nas szlag trafił!
- Czy to jest to, co myślę? Panie ordynatorze? - pyta jeden ze studentów.
- Proszę zerknąć na historię choroby. - podsuwa mu papiery pod nos.
- Tutaj pisze..
- Jest napisane! - Ordynator podnosi głos - Uczył cię ktoś języka polskiego? - jego głos staje się jeszcze donioślejszy.
- Przepraszam, ale po prostu trochę się wystraszyłem, nie sądziłem, że ta choroba może być tak okropna.
- Tak... to czysty Transizm. Odmiana Psychedelicanus-Pospolitus. A co najlepsze, uzależnieni twierdzą, że nie potrzebują pomocy. Że jest im cudownie, gdy tego słuchają - odpowiada ordynator.
- Niesamowite... człowiek w jego wieku, z jego doświadczeniem? Czy... czy można mu jakoś pomóc?
- Będę z wami szczery. Nie rokuję żadnych szans na skuteczność leczenia odwykowego... Rodzina już się go praktycznie wyparła... - odrzekł ordynator ze smutną miną.
- A od czego zaczynał? - zapytała zaciekawiona studentka medycyny.
- Akurat co do tego jesteśmy pewni, gdyż tydzień temu policja poszukująca go za kradzieże w celu zdobycia gotówki na nowe transowe płyty znalazła w jego własnym mieszkaniu największą ilość kopii oraz prawdopodobnie pierwszy zakupiony srebrny krążek... - ordynator nabrał głęboko powietrza i powoli wycedził przez zęby - To był album grupy Pleiadians o tytule "I.F.O."

Wówczas zapanowała śmiertelna cisza...

Achhhh... cóż to jest za płyta! Jedynie sześć pozycji, ale za to jakich... Całkiem sensowna okładka, choć nic poza tym... i skoro już marudzę to jako wadę wskazałbym lekką monotonię wyczuwalną w kilku utworach. Ale liczne grono kocha styl Plejadian, więc po cóż tu narzekać. Jakaż katastrofa sprawiła, że do tej pory nikt nie napisał do niej recenzji... może fakt, że "wszyscy ją znają"? Może. Dla mnie to wydawnictwo po prostu kultowe, posiadające własną duszę, a w niej wiele, wiele światów do których zawsze chętnie wracam. Co można pisać o płytach wyjątkowych? Przecież wystarczy, żeby ktoś ich posłuchał - tak jest z tą tutaj. Wytwórnia "Ważka" wleciała wysoko. To był Złoty Wiek dla Goa... mlekiem i miodem płynący ("a potem nastał wiek srebrny - gorszy" - Owidiusz, "Metamorfozy").

Kompakt obfituje w motywy, które raz zasłyszane będzie się pamiętać całe życie. Czy genialne, podniosłe i tajemnicze zarazem intro do "Alcyone"... Może znakomite rozwinięcie klimatu w tym samym numerze w trzeciej minucie? Albo nieprawdopodobnie piękny finał w piątej? Ten kawałek pokazuje geniusz grupy (przynajmniej na tamten rok) i stał się w niektórych kręgach bardziej popularny niż Coca-Cola u Amerykanów. ;-) Track trzeci to mój numer jeden na tej płycie. Zaraz za nim "Celaeno": downtempowy, długi (niecałe dziesięć minut) i monumentalny... Świergocząco znakomity. Zaskakujący (choćby piąta minuta), skłaniający do refleksji. W dalszej kolejności najczęściej słucham (po kilku latach znajomości z tym albumem) "Asterope" i "Maia" - to mocne, szybkie transowe numery, szybko robiące z naszego umysłu ciepły budyń - a ile melodii... i przy tym ten wykop. Cóż, latamy daleko, może nawet do którejś z tytułowych gwiazd? Nazwy utworów pochodzą od gwiazdozbioru Plejad składającego się z siedmiu gwiazd, które nazwano wg mitologii. Każda to jedna z siedmiu sióstr, notabene istnieje też chilloutowy track "Seven Sisters" wydany na drugim z kolei albumie Włochów - "Family of Light" (Dragonfly Records, 1999). "Taygeta" i "Electra" - plasują się u mnie na końcu rankingu - ta druga czasami wysuwa się na prowadzenie, ale to jak w wyścigach konnych - zwykle idą łeb w łeb. :) Poza "Alcyone" i "Celaeno" wszystko utrzymane jest w łatwo wyczuwalnym stylu Włochów - trudno w tym wypadku uznać to za wadę, bo z nimi jak z Astral Projection czy Hallucinogenem - ot, swój własny styl. Zresztą jak na tamten rok to była rewolucyjna rewelacja. :) Zatem, jeśli jeszcze nie znasz, proponuję rozejrzeć się za Twoim okolicznym Sprzedawcą. ;-) Uzależnisz się od pierwszego razu. Przy okazji: ja nie sprzedaję, proszę nie dzwonić, nie pisać listów, nie wysyłać maili, posłańców, nie składać mi nocnych wizyt ani nie wysyłać samych siebie w paczkach (wszystkie podejrzanie duże od razu zalewam kwasem siarkowym)! ;)

(ps. recenzja inspirowana fragmentem książki "Heroina" Piątka, oraz fragmentem "Władcy Pierścieni" J.R.R. Tolkiena)

Ocena: 9.5/10

JetMan