Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

prodigal sun - do not panic


prodigal_sun_-_do_not_panic
Afterburn Records, 2003


1. Morph
2. Do Not Panic
3. White Ones (Remix)
4. Life Mission
5. Sunspot
6. Space Crawler
7. Stardate 4-5-6
8. Vision Guitar
9. Lost Soul

Oho! Kolejny statek kosmiczny zbliża się do orbity naszej planety Psytrance'u! Tak więc, panie i panowie, przygotować się do akcji! Nie mamy zbyt wiele czasu - jedynie niecałe 69 minut! Masywny pojazd okraszony wizerunkiem niezidentyfikowanego osobnika na tle żółto-różowo-czerwono-niebiesko-fioletowo-czarnej pościeli zakrzywionych i plamistych barw, pędzi ze średnią prędkością rzędu 144,3(3) BPM! Za sterami pojazdu: James Sheppard oraz Roger Mumford (znany też jako Psy-Digital)! Nazwa ich statku to Prodigal Sun, zaś towar który przewożą tym razem, a który musimy zeskanować, to "Do Not Panic!", drugi po wydanym rok wcześniej "Twisted Harmonics" album duetu, który po nieprzyjemnych perturbacjach z różnymi wydawnictwami postanowił w końcu utworzyć swój własny label Afterburn Records, w którym to naturalnie krążek "Do Not Panic!" został wydany w roku 2003.

1. "Something for your mind, your body and your soul" - tekst ten wypowiadany po paru chwilach od startu utworu "Morph" przez kobietę (chociaż trafniej pasowałoby stwierdzić: kobietę-androida) wyśmienicie zapowiada zawartość albumu, a także idealnie scala całość w tym właśnie stwierdzeniu - ale o tym przyjdzie jeszcze czas powiedzieć we wnioskach, teraz zajmijmy się analizą. Jest to psychedeliczna kompozycja o nicpońsko-funkującym klimacie z wieloma bardzo przyjemnymi dźwiękami oraz ekstatycznymi pętlami, z których kilka wpasowuje się do siebie wręcz idealnie, na przykład melodia o linii identycznej z linią bassu, czy króciutki sampel-melodia pojawiający się nawet nie wiadomo kiedy świadczą o tym, że mówię prawdę. :) Doskonała, chwilami powabna kompozycja, ale nie pozbawiona wad.

2. Jak na kawałek tytułowy nie podoba mi się. Głównie to wina za płytkiego bassu; brak tutaj też zabójczych motywów jakich wiele w innych trackach. Szczególny plus należy się jednak za pewien bardzo naelektryzowany motyw. Poza tym mamy tu sporą dawkę acidu, na którą tylko nieliczni będą narzekać. Oczywiście nie lubujący się w tego typu psytransie. :) Ok., dynamika płyty wzrasta, przejdźmy więc do następnej ścieżki wypalonej na kompakcie, bo jest bardziej godnym uwagi utworem.

3. Jest to remix utworu "Little White Ones" z debiutanckiego krążka duetu. "White Ones (Remix)" ma o wiele mocniejszy niż w poprzedniej dwójce bass. To na pewno najpotężniejszy pod względem mocy kawałek na tej płycie. Na końcu owa moc roznosi wszystko swą skumulowaną, wręcz fanatyczną, nieposkromioną (ale tylko do kolejnego utworu) energią. Całość jest bardzo ostra i zakręcona. Fenomenalnie brzmi w pewnej chwili konwersacja dźwięcznych acidowych loopów, jakby znajdujących się w ładowni pędzącego z gigantyczną prędkością statku kosmicznego. Świetny utwór!

4. Numer ten natomiast posiada przepotężne wejście głównej (chociaż wydaje mi się, że w twórczości Prodigal Sun nie ma "głównych") melodii z dźwiękiem syntezatora z "No One Ever Dreams" Astral Projection i z samym przejściem (do wspomnianego motywu) cudownym jak wejście acidowego kilera w utworze "Alien Disco" Cosmosisa! Na lekki minusik zapisuję wydźwięk bassu i pewien wielokrotnie powtarzający się sampel, nie pasujący moim zdaniem zbytnio do atmosfery utworu, a który to chyba i tym z Was, którzy przesłuchali / przesłuchują / będą przesłuchiwać album nie przypadnie do osobistych norm zalety w transie.

5. Początek jak zawsze u Prodigal Sun: kwaśny, kwaśny, kwaśny, kwaśny, kwaśny, kwaśny, kwaśny i kwaśny! I nie jest to bynajmniej wina soku z cytryny, ani nawet kiszonych ogórków. :) Następnie dochodzą oczywiste elementy, jak bass i beat, z tym wyjątkiem, że w tym kawałku dzieje się to wolniej, bardziej stonowanie. Bardzo dobry bass przez cały czas i fenomenalny acid brzmiący jak wynurzanie się z wody tworzą kolejny wyśmienity, najbardziej spośród tutaj zebranych, wyrafinowany numer z największą ilością odniesień do Goa, przez co dzięki tej pozornej błogości mamy szansę złapać oddech przed następnymi wyczerpującymi utworami.

6. Tutaj niestety bass przypomina ten ze ścieżki o cyfrze 2. Gorszy od poprzedników, ale i tak trzymający wysoki poziom płyty track. W tym właśnie utworze zawarto jak na mój gust najwięcej "przeszkadzajek" w osiągnięciu szczytu. :) Ale - energetyczny sąsiad bassu to świetna sprawa, zaś acid w końcówce... fantastyczny! Tak więc nie jest aż tak źle jak z trzecim od końca utworem z tego longplaya.

7. Wstępna melodyjka (wznoszące się i opadające "bipanie") oraz późniejsza, trochę zbyt sterylna i statyczna, melodia są nietransowe niestety. Jeden sampel jest po prostu głupi - wchodzi w momencie, gdy utwór przechodzi jakby do swej drugiej części - gdzie też znajduje swoje miejsce w okopach ta druga, nieprzemyślana w ogóle według mnie melodia; w tym samym czasie także bass zaczyna dziwnie kuleć na nieszczęście. Ahhh... gdyby tylko nie te dwie melodie. :( Chociaż oczywiście reszta jest conajmniej fajna, dla przykładu: monolog, czy niezwykle klimatyczne pady perfekcyjnie oddają tajemniczą naturę przestrzeni kosmicznej.

8. Najmroczniejszy track. Gdyby ktoś mi wcześniej puścił pierwsze czterdzieści sekund tego utworu to dałbym głowę uciąć, że to moja ukochana Cydonia. Czyli? Wspaniale... :) Jak wskazuje słusznie tytuł mamy tu gitary. Są one wykorzystywane w sposób podobny jak czyni to niemiecka grupa S.U.N. Project - dla mnie to plus i zaleta. Plus - gitary brzmią bardzo realnie, były zapewne nagrywane "na żywo". Minus - klimat melodii... zbyt... jak to dobrze ująć?... zbyt country? No i jakość tych gitar jest niewspółmiernie gorsza od reszty dźwięków, paradoksalnie to chyba przyczyna zalety. :) Ale za to już po kiilku przesłuchaniach spodobały mi się, coś w sobie mają. Oprócz gitar: prosty i wspaniały chór, alienowaty, mocny bass. Tak, to największe atutu przedostatniego kawałka.

9. No i mamy ostateczne wyciszenie. Trudno coś o "Lost Soul" powiedzieć więcej, oprócz tego, że jest najbardziej spokojny, ma przyjemny bass i nieprzyjemny pewien acid, a na końcu świetny inny acid nieziemskiego pochodzenia; bardzo fajny bass zmienia też swą linię w sposób wiarygodny, że tak to ujmę na zakończenie lustrowania drugiego albumu Prodigal Sun.

Raport końcowy: Album "Do Not Panic!" posiada głównie mroczny klimat, ale też jak prawie każdy kompakt pochodzący z Wielkiej Brytanii posiada sporą dawkę humoru, tudzież autoironii, którą bardzo trudno nie dostrzec. Największą wadą tej płyty jest mastering. Jak na rok 2003 przystało jakość dźwięku zawartego na tym longplayu jest bardzo słaba - album ten brzmi jak wydany w latach... 90-tych! Z jednej strony - skandal, a z drugiej? Jakby nie patrzeć grupa musiała zapłacić w końcu jakąś cenę za odejście od usług potężniejszych labeli. Może jednak się mylę i to ich wina (i osoby odpowiedzialnej za mastering)? Tak naprawdę to nie jest to ważne, gdyż album jest świetny i ma wiele zalet: jest ultra zakręcony, bardzo energetyczny, szybki, kosmiczny, posiada bardzo dużą ilość sampli (chociaż w większości nie różniących się od siebie za nadto, raczej są to wariacje na temat "acid i kwas" - czyli to samo, ale inaczej), jest wyważony, prawie do końca przemyślany, bardzo psychedeliczny i momentami tylko nietransowy (tych nietransowych nie cierpię), świetnie sprawdzi się zarówno na open airowych festiwalach muzyki trans, jak i w domowych pieleszach ze słuchawkami na uszach, niekiedy nawiązuje do najlepszych tradycji Goa, no i ma klimatyczne monologi (z wyjątkiem tego z utworu tytułowego). Reasumując: każdy track posiada coś wspaniałego i tylko nieliczne są przypadki, by zawierały coś fatalistycznego. Gdyby nie wady, które wszystkie starałem się wymienić w tej recenzji, to wystawiłbym maksymalną ocenę.

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Album "Do Not Panic!" posiada kilka wykwintnych dań dla osób, które wielbią intensywny i nieprzewidywalny psytrance. Tak więc na koniec nie pozostaje mi nic innego jak Wam dobrze poradzić, byście razem ze mną rozpoczęli proces inhalowania się oparami geniuszu Prodigal Sun zawartego na tym albumie. "Something for your mind, your body and your soul" - to stuprocentowa prawda.

Ocena: 9/10

Pedro