Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

protoculture - refractions


protoculture_-_refractions
Nano Records, 2003


1. Homeworld
2. Silicon Sunrise
3. Magnetik
4. Refractions
5. Halusignorita
6. More Directions
7. Avalon
8. High Orbit
9. Melody Machine

"Refractions" to wydany w 2003 roku debiutancki album Protoculture, solowego projektu Nate'a Raubenheimera. Z perspektywy czasu można stwierdzić, że była to jedna z najbardziej trafionych publikacji młodej wtedy wytwórni Nano Records, która sprawiła, że zarówno o artyście, labelu, jak też prezentowanym przez nich stylu zaczęło być bardzo głośno. Zresztą nie ma co się dziwić, gdyż ich wizja muzyki transowej, jak też profil wydawniczy mimo upływających kolejnych miesięcy i lat nadal bardzo fascynują i ciekawią. A co jest w tym takiego interesującego i wyróżniającego? Wydaje mi się, że specyficzne połączenie oczywistości, ogładzenia, ale zarazem niebanalności tworzonej muzyki. Dla mnie okazało się to bardzo trafioną odpowiedzią na nudzący się już wtedy fullon. Artyści (głównie z Izraela) tworzyli coraz bardziej podobne, przez co nudne utwory. Ich brzmienie uciekło gdzieś w stronę skrzeczących pisków w połączeniu z masakrycznie nawalającymi hi-hatami i mocnej, takiej samej w każdym praktycznie kawałku linii basowej. Grane motywy były oczywiście różne, jednak było coś w tym, że praktycznie każda płyta brzmiała podobnie. Nie trafił by Was szlag po kilku miesiącach słuchania tego samego? To była właśnie odpowiednia pora dla takich projektów jak Protoculture. Na "Refractions" Nate zrezygnował z wyśrubowanych piszczących brzmień na rzecz delikatniejszej, ale równie dobrze ruszającej melodii. W zagadnieniu tym doszedł zresztą do takiej wprawy, że przy pomocy melodyjnych motywów bardzo łatwo wprowadzał słuchacza w rozmaite stany - od lekkiej zadumy i skupienia, po niczym nieograniczoną euforię. I to wszystko mogło nastąpić na przedziale kilku minut trwania jednego utworu! Pamiętam jak początkowo nie mogłem wyjść z podziwu jak ten facet świetnie umiał dobrać tak proste, jasne i przejrzyste brzmienia, które przemawiały do mnie z chirurgiczną wręcz precyzją. Kawałki były nagrane z pomysłem, miały na celu zaprezentowanie jakieś opowieści, nie ważne czy utwór był euforycznym morningiem, breakowym intro, czy też zawierał spokojne, lecz powoli pobudzające zmysły motywy. Bardzo łatwo było wyczuć, że Protoculture nie nagrywa utworów będących zestawem dźwiękowych pętli. Każda jego produkcja żyje, praktycznie każdy motyw zmienia się, choćby nawet minimalnie, na pewnym przedziale czasu - a to zostaje lekko uwypuklony, a to schowany gdzieś pod melodie. Do tego klimatu nadawała ciekawa przestrzeń brzmieniowa zbudowana na różnego rodzaju smaczkach typu naturalne szumy, czy inne bliżej niezidentyfikowane dźwięki. Co chwilę pojawiały się one i znikały, falowały na sinusoidach generowanych przez różnego rodzaju filtry co powodowało bardzo szeroki uśmiech na mojej twarzy.

Płyta udowodniła, że na rynku transowym pojawił się kolejny bardzo zdolny artysta. Tymi kilkoma kawałkami podbił on serca słuchaczy na całym świecie. Wydaje się, że znalazł złoty środek na własne, ciekawe połączenie brzmień. Nawet jeśli kawałek nie był dopracowany do perfekcji, to poprzez szczerość przekazu z łatwością trafiał do fanów transowych brzmień. Przykładem może być "Magnetik", który, jak przyznał sam Nate, był jednym z jego pierwszych utworów, nagranych jeszcze za czasów eksperymentów z psytransem. Doskonale wiedział, że nie ma on takiego brzmienia jakie powinien, oraz nie pasuje idealnie do pozostałych utworów. Ale co z tego? Właśnie dzięki tej pozycji Protoculture na długo zagościł w mojej pamięci, a kawałek nawet po kilku latach jest chętnie grany przeze mnie na różnych imprezach.

Amnesia