Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

psykovsky - na ve ka


psykovsky_-_na_ve_ka
Tantrumm Records, 2011


1. Amoidioma
2. Genito Genito
3. Gde Nivy Shchebechut
4. Badinerie Dreaming
5. Won't Forget You
6. Games For May
7. To Now Knows When


Vasily Markelov po zaledwie ośmiu miesiącach od ukazania się dwupłytowej "Tanetsvety" ponownie uraczył swoich fanów dawką nieokiełznanych dźwięków w postaci wydawnictwa "Na Ve Ka". Znowu pod szyldem Tantrumm Records, czyli wytwórni prowadzonej przez małżonkę Psykovskiego, znowu z udziałem licznych gości, znowu łamiąc psytransowe konwenanse. Muzyka Psykovskiego od czasu powszechnie lubianego "Debutu" mocno ewoluowała - w stronę szybciej/mocniej/trudniej, co było znakomicie widoczne zarówno na "Da Budecie", jak i fantastycznej "Tanetsvecie". Czy na najnowszym albumie darkowy maestro przeskoczył wysoko przez samego siebie ustawioną poprzeczkę, czy raczej przeszarżował?

To, co rzuca się od razu w oczy, to przedziwny kolaż na okładce "Na Ve Ka", który może być uznany za kwintesencję kiczu. Ale do takich okładek Psykovsky już nas przyzwyczaił, więc nie powinno to dziwić. Po odpaleniu krążka wita nas kooperacja z kolegą Vasilija z Osom Music, czyli Furiousem. "Amoidioma" to znakomity starter, utwór dość minimalistyczny, gdzie główną rolę gra galopujący bass i kick. Znakomicie wprowadza w trans. Pomimo tego, że niewiele się tu dzieje, utwór mocno zapada w pamięć. Kolejny track to kooperacja z Orestisem, który pod szyldem Tantrumm wydał w zeszłym roku świetny debiutancki album. "Genito Genito" to po grecku układ moczowo-płciowy - o co chodzi z tym tytułem, nie mam pojęcia. W każdym razie, jest to pozycja bardzo mocna, wyraźnie słychać gęstą atmosferę, z której znany jest Orestis. Kawałek jest wypełniony różnorodnymi synthami, fxami i tym podobnymi, stając w mocnym kontraście względem wcześniejszej kompozycji. Z "Genito Genito" gładko przechodzimy do bardzo niepokojącego "Gde Nivy Shchebechut". W tym wypadku Psykovskiego wspierają koledzy z Argentyny, czyli Fractal Gauchos. Do klimatu wprowadzają nas bardzo przyjemne bębenki i szklane dźwięki, które zaraz zamieniają się w rzewną melodią graną na organach. Od połowy utworu przechodzimy w bardziej techniczną atmosferę, aby na końcu powrócić do organiki reprezentowanej przez wodne odgłosy. Bardzo dobry utwór, który jest dowodem na to, że nawet jak się zbierze siedmiu różnych producentów, można stworzyć spójną kompozycję. Następny w kolejce jest wałek "Badinerie Dreaming", czyli niemal 24-minutowy trip w głębokie otchłanie chorego umysłu. Psykovskiego znowu wspomogli Fractal Gauchos oraz dodatkowo Manifest. Tak długi utwór ma prawo mieć lepsze i gorsze momenty - nie inaczej jest tutaj. Mamy świetne wprowadzenie, ale od breaka w piątej minucie jest już raczej gorzej. Panowie trochę popłynęli i stworzyli utwór ciekawy, jednak nie za bardzo wkręcający, a momentami wręcz męczący. Próżno porównywać "Badinerie..." do monumentalnych produkcji z dwóch ostatnich albumów - pomimo, że klimat i zamysł podobne, to wykonanie zdecydowanie gorsze. Ale nie można odmówić numerowi tego, że jest wypełniony dużą dozą dowcipu i humoru, czego dowodem jest zabawna interpretacja słynnego motywu Bacha z tytułowego Badinerie. Ostatnie sześć minut to bezbitowa syntezatorska wariacja na temat snu, podczas której możemy wyłowić z tła ciekawe motywy i dźwięki. Następny utwór to "Won't Forget You", jedyna w pełni solowa kompozycja na płycie i jej najmocniejszy punkt. Co tu dużo pisać, kawałek jest piękny. Utrzymuje bardzo liryczny klimat tworzony przez przyjemne dla ucha melodie, świetnie wkomponowane w szybkie tempo. Po pewnym czasie pojawiają się przezajebiste sample z Tiny Turner, Arethy Franklin i Raya Charlesa oraz kojąca melodia zagrana na flecie. Utwór kończy się motywami z początku, tworzy jednolitą i nierozerwalną całość. Świetny numer. Nie tak łatwo natomiast zaklasyfikować kolejny kawałek, "Games For May", zrealizowany z udziałem Glosolalii i Solar Zuvuya, początkującego berlińskiego producenta. Bardzo trudno się odnieść do tego, co słyszymy - galopujący rytm połączony z bardzo gęstym nagromadzeniem różnego rodzaju kobiecych sampli jest dość ciężkostrawny. W pewnym momencie bit zanika i jesteśmy wystawieni na ścianę hałasu, która raczej przyjemna nie jest i nie wydaje się, żeby zmierzała w jakimś określonym kierunku. Najsłabsze ogniwo "Na Ve Ka". W wiele lepiej jest z zamykającym "To Now Knows When", w którym palce maczali Zuvuya, Manifest, Squee (połowa portlandzkiego duetu Secret Society) i Psicodelicat, jedynej kobiety-producenta na płycie. Bardzo szybki numer z ładnymi melodiami, przestrzenny, utrzymany w klimacie pozaziemskiej wyprawy. Świetny finisz albumu.

"Na Ve Ka" nie jest dziełem życia Psykovskiego. Nie zrozumcie mnie źle, i tak jest to jeden z lepszych albumów wydanych w 2011, ale nie dorównuje chociażby "Tanetsvecie". Mamy tu kilka genialnych momentów ("Won't Forget You", "Genito Genito", czy "Amoidioma"), ale mamy też parę słabszych ("Games For May", "Badinerie Dreaming"). No cóż, oczekiwania były ogromne, więc nie można się jakoś szczególnie dziwić, że nie do końca zostały spełnione. Może to kwestia jakiegoś produkcyjnego pośpiechu (przecież przedostatni album jeszcze nie zdążył ostygnąć), a może zbyt eksperymentalnego podejścia do tematu. Na pewno warto "Na Ve Ka" mieć w swojej kolekcji, choć z pewnością nie jest to album mogący znaleźć się wśród grona najczęściej słuchanych. Dla fanów Psykovskiego, fanów dobrego darku i eksperymentalnych brzmień, wrogów wiksy i grania pod publiczkę. Ave Vasily!

Muzik Ce