Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

rA - 9th


rA_-_9th
Suntrip Records, 2008


1. Intro
2. Octagon
3. Predator
4. Other Self
5. Ultima Energica
6. Time Current
7. Spirit Complex
8. Transcendant
9. Expand Consciousness
10. Light Receiver

Szesnastego maja 2008 roku wszyscy wielbiciele goa trance mieli swoje święto, po blisko ośmioletnim letargu ożyła nazwa, którą pamięta wielu - RA prezentuje swój drugi album. Czy spełnił on moje oczekiwania? Tak, tak, i jeszcze raz tak! :) Świetna okładka, którą stworzyli Oyvind Leonsen i Marthe Borge-Lunde, przykuwa uwagę, ale oprócz niej czeka na nas dziesięć znakomitych produkcji, które zmasterował Tim Schuldt w studiu 4Cn. Można tutaj odnaleźć nawiązania do takich znakomitości melodyjnego nurtu psychedelic, jak międzywymiarowego Dimension 5, lub błogosławionego Chi-A.D. Momentami brzmieniowo zbliżamy się też do twórczości Khetzala ("Corolle"), który jednak wydal mi się zbyt infantylny i przesłodzony, a tutaj wszystko trzyma poziom, nie spada w odmęt przestrzennego zamętu i ociera się o doskonałość. Autorzy grają na nosie wszystkim, którzy juz dawno stwierdzili, że "to juz było i nic nowego wymyślić się nie da". Pytanie tylko, czy to miałby być cel? Goa ma to do siebie, ze nie nudzi się praktycznie nigdy, a do tego CD na pewno warto powracać. Jest wypełniony radością, optymizmem i słonecznymi pejzażami odległych miejsc. Szczerze, dawno nie było takiej płyty - swobodnej, ale nie banalnej. To taki świeży oddech na ostatnio nieco skostniałej scenie psychedelic, obok którego nie można przejść obojętnie.

Wspomniałem o zbliżeniu stylowym do Dimension 5, co zresztą dziwić zbytnio nikogo nie powinno, gdyż RA tworzy dwóch Norwegów - Christer Borge-Lunde (ex Dimension 5, Electron Wave) oraz Lars Wedde Lind. RA zostało założone w 1994 roku przez wymienionych panów, w 1998 roku Lars i Chris postanowili pójść każdy w swoja własną stronę, a Christer kontynuował projekt samemu, podpisując umowę z pamiętnym Blue Moon Productions. W roku 1999 i 2000 Borge-Lunde pracował z Blue Moon Thailand i podjął się kolaboracji z Charlie Clarkem, który dołożył swoje pięć groszy przy tworzeniu albumu "To Sirius". Został on wydany najpierw na terenie Tajlandii (2000 rok), a dwanaście miesięcy później na całym świecie przez niemiecki label Velvet, szerzej znany tez jako Global Trance Network. Dwa lata temu pierwotny skład RA ożył na nowo, obaj towarzysze ponownie postanowili połączyć swoje siły i tak oto możemy cieszyć się kolejną porcją znakomitej muzyki.

Na początek dostajemy trwające niespełna półtorej minuty "Intro", które jest oczkiem puszczonym w stronę fanów - przypomina pierwotny pierwszy utwór z debiutanckiej płyty grupy "To Sirius". Rozpoczynający na dobre nasza wyprawę pierwszy numer nie pozostawia wątpliwości, że nie mamy tutaj do czynienia z kolejnym przewidywalnym i płaskim jak lodowisko gniotem, a raczej z przemyślanym, dobrze wyważonym i zręcznie wyrzeźbionym arcydziełem. Następujący po nim "Predator" eksploduje niczym kalejdoskopowy gejzer fraktalowych odcieni melodyjnego psytrance najwyższej klasy! "Other Self" kontynuuje atmosferyczny lot zaserwowany przez poprzednika - wszystko brzmi idealnie, perkusja nie irytuje a unosi a melodie? Cóż, nie podejmę się próby ich opisania, bo to tak jak z dziełami Beethovena czy Mozarta - same w sobie nie mają żadnego przesłania, słucha się ich delektując każdą sekunda, każdym akordem, które razem układają się w fantastyczne dźwiękowe wzory. Jest przestrzeń i kolory, a o to przecież chodzi. Album jest w 100% goastyczny. Czysty, rasowy, momentami kwaśny i potężny, innym razem kosmicznie pulsujący. Cieple basy, fantastyczne pętle i co najważniejsze - duchowa podroż. Z minuty na minutę jesteśmy coraz bardziej osadzeni w klimacie Egiptu i faraonów, pozostaje wdychać zapach purpurowych fluoro-orchidei zakwitających u podnóża wielkich piramid. "Ultima Energica" może stanowić odświeżoną ideę zapoczątkowaną przez "Beyond Control" w oprawie prosto z XXI wieku. Trzeba dodać, że każdy z utworów na tym albumie ma w sobie cos interesującego, jakieś rozwiązanie czy pomysł, który sprawia, ze wszystkie są wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju chociaż wszędzie czuć ten esencyjno-piaszczysty feeling. To jak najbardziej pozytywna cecha. Nieco wolniejszy, schodzący w downtempowe klimaty "Expand Consciousness" to klasa sama w sobie i gdy sądzimy, że płyta się właśnie kończy dostajemy smacznego goa-gofra z dużą ilością letnich leśnych owoców, posypanego tęczowymi wiórkami kokosowymi i oblanego gwiezdnym karmelem - czyli wyciszającego nas pysznego "Light Receiver".

"9th" jest spójny i dopieszczony do granic możliwości, minusów brakuje - jeśli ktoś nie uznaje melodyjnego transu - płyty nie ma co słuchać, reszta - kupować w ciemno. Odzwyczaiłem się od takich pereł, trzeba będzie się na nowo oswoić. ;) Nie przesadzę pisząc na koniec, iż słuchając tej płyty możemy powspominać jakie cudowne było kiedyś życie i jak piękne potrafi być również teraz! Pokłon dla twórców i Suntrip Records jest jak najbardziej uzasadniony.

Ocena: 9/10

JetMan