Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

solar fields - earthShine


solar_fields_-_earthShine
Ultimae Records, 2007


1 Summer
2 Kick Back
3 Black Arrow
4 Brainbow
5 Spectral Nation
6 Adjustment
7 February
8 Cruise

Pamiętam jak jakiś czas temu wytwórnia Ultimae zapowiedziała, że powoli zaczynają celować w połączenie ich specyficznego brzmienia z progresywnym stylem. Potwierdzeniem tego miała być EPka Aes Dany o nazwie "Manifold", jednak w zasadzie dopiero "EarthShine" stał się pełną długą pozycją wydawniczą, którą można określić jako "taneczna". Kryjący się za nazwą Solar Fields Magnus nigdy nie należał do artystów zagnieżdżających się w jednym stylu. "Zawsze budował unikalne dźwiękowe przestrzenie, niczym przeciwny biegun do aktualnych trendów i gatunków przemierzał szerokie możliwości przestrzeni, atmosfery, głębi, ekstatyki, organicznej industrialności z werwą kultywując ich kontrasty." (wzięte z informacji o projekcie Solar Fields) Warto zaznaczyć, że to bardzo ważna cecha w dzisiejszym tak wtórnym transie, gdzie każdy artysta stara się brzmieć modnie, co w konsekwencji prowadzi do jednolicenia brzmienia i za małej skali różnorodności na płytach. Bardzo ciekawie realizowało się to wszystko w magnusowych opowieściach, "niedokończonych" jak sam to określał epizodach, które jednocześnie mogły zniknąć w ambientowych pejzażach, podkręcić bicie serca kwaśnymi wykrętami, lub wynieść na wyżyny dzięki upliftingowym składnikom połączonym z wolnym, ale precyzyjnie umiejscowionym tempem. Świadomość tego fajnie rokuje na "EarthShine", który stał się jakby smugą świeżego wiatru na scenie. Brzmi bardzo upliftingowo, radośnie, donośnie, ale nie nadmiernie głośno. Jest czymś nowoczesnym, lecz nie przesadnym w masteringu opierającym się na umieszczeniu jak najbardziej plastikowych brzmień zwiększających tylko dynamikę całości. Dlatego też w utworach bardzo często można spotkać stare analogowe brzmienia (m.in. pięknie piłującą rolandowską 303-kę) połączone z mało przydatnymi w dzisiejszych czasach padami i skręconą nieco na wysokich tonach perkusję. Dzięki temu album uzyskał nieco klasycznego ciepłego brzmienia, które ciężko usłyszeć jest w większości dzisiejszych produkcji. Pamiętam, że za którymś przesłuchaniem doszedłem do zdania, że "EarthShine" nie jest kreowany na miarę aktualnego materiału. Niekiedy kawałki zawierają motywy krążące wokół niewiadomo jakiego celu, żeby zaniknąć bez żadnej puenty na minimalistycznym, prawie niezmiennym przez dwie minuty elemencie. Z innej strony mamy elementy pojawiające się na chwilkę w pewnej części utworu jakby przypadkowo. Fajnie pasują i wydawać by się mogło, że jeszcze je usłyszymy w momencie, gdy tak naprawdę nigdy więcej już nie wracają. Mimo tej stylistycznej i konstrukcyjnej niespójności album słucha się bardzo dobrze, ba, momentami z zapartym wręcz tchem. To co do mnie przemawia, to przede wszystkim zawarta otwartość i szczerość. Magnus ma ten dar, który zwabia słuchacza w pułapkę przyjemności sprawiając, że będzie zafascynowany każdym kawałkiem niezależnie w którą on stronę pójdzie. Myślę, że za kilka lat będę mógł porównać ten album do zakurzonego i podartego misia, który nie spełnia aktualnych standardów zabawek, jednak jego przyklapnięte ucha i widok każdej doszytej łaty sprawiają, że odżywają wszystkie wspomnienia z dzieciństwa i jego niewinnych zabaw.

Trzeba przyznać, że mamy do czynienia z płytą nieprzeciętną. Dzięki szerokości spojrzenia na zagadnienie muzyki przyciągnie do siebie wielu fanów. Zresztą już zbiera dobre recenzje np. u słuchaczy upliftingowych brzmień serwowanych m.in. przez Johna '00' Fleminga i jego kumpli, na portalach skoncentrowanych na muzyce progresywnej, czy też pośród fanów spokojniejszych brzmień znających wcześniejsze dokonania Ultimae Records. Dla mnie jest on bardzo fajnym sposobem na oczyszczenie myśli i wygonienie złego humoru. Dzięki tego typu pozycjom wiem, że psytrance jeszcze nie zapętlił się wokół własnych kryteriów, lecz potrafi wydać coś śmiało eksplorujące nowe, bądź zapomniane nieco na przestrzeni lat pokłady muzyczne.

Amnesia