Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

system 7 - phoenix


system_7_-_phoenix
Wakyo Records, 2007


1. Hinotori
2. Space Bird (with Jam El Mar)
3. Scramble with Slackbaba)
4. Masato Eternity (with Jam El Mar)
5. Song For Phoenix
6. Strange Beings (with Daevid Allen)
7. Chihiro 61298 (with Son Kite)
8. Makimura - Space Pilot (with Mito)
9. Wolf-Head (with Eat Static)
10. Hinotori (Video)

System 7 to angielski duet tworzony przez Steve'a Hillage & Miquette Giraudy. W muzyce siedzą dłużej niż niejeden z nas żyje na tym świecie. Ich twórczość od zawsze nawiązywała do indywidualności i skrupulatnie formowanego przekazu uczuciowego. Jeszcze w latach 70-tych tworzyli mega-grupę (ponad 20 muzyków) Gong, a na początku 90-tych rozpoczęli pracę nad własnym, bardziej elektronicznym niż rockowym projektem. Na przestrzeni już ponad półtora dekady wspólnej działalności bardzo chętnie współpracowali z rozmaitymi tuzami pokroju Carla Graiga, Laurenta Garniera, Alexa Patersona (The Orb), Jamesa Holdena a bardziej uściślając w ograniczone ramy psytransu z Son Kite, Juno Reactor, Liquid Soul czy Eat Static. Ich twórczość to dość osobliwe zaprezentowanie szerokiej gamy elektroniki, zahaczając zarówno o okolice ambientu, jak też house, trance, techno czy psychedelic. Chociaż osiągnęli spory sukces przede wszystkim w połowie lat dziewięćdziesiątych, nigdy nie wpłynęło to jakoś znacząco na prezentowany styl. Ich twórczość, co dziś rzadko spotykane, jest efektem chęci zaprezentowania czegoś interesującego w miejsce zdobywania popularności czy utrzymywania się w określonych ramach. Dzięki temu zyskują uznanie w tak szerokim gronie, a jednocześnie tak wielu odmiennych stylowo muzyków chętnie z nimi współpracuje.

Album "Phoenix", patrząc na listę biorących udział w jego nagraniu muzyków, jest kolejnym krokiem przybliżającym System 7 do zagadnienia psytransu. Oczywiście muzyka tutaj jest bardzo osobliwa, charakterystyczna dla grupy i mająca się nijak do full-onu, progressive, electro czy darków. Już przy wstępnym odsłuchu uderza jej indywidualność i odmienność od wszystkiego. Każdy ze współpracujących, częstokroć ważnych na scenie muzyków, mimo swej indywidualności postarał się wpleść znanego ze swoich utworów ducha i specyficzny klimat. Niemniej przepisano to zarazem na formę techniczną, która wyłącznie wzbogaciła i współgrała z pierwotnym zamysłem Steve'a i Miquette. Powoduje to, że utwory ciągle zawierają nowe pomysły, a każdy z nich może interesować na swój odmienny sposób. Z jednej strony podoba mi się połączenie psychodelicznych elementów i połamanej perkusji w zorientowanym na dancefloor utworze "Wolf-Head". Natomiast "Scramble" poza nieodłączną gitarą i sporą dawką oldchoolowych goańskich psy-motywów przemyca niezłą dynamikę i kilka full-onowych elementów produkcyjnych. Jednak System 7 ze Slackbabą świetnie potrafili wyłuskać tylko najbardziej trafne i sprawdzające się patenty, przez co nie odnosi się wrażenia, że to już było n lub nawet więcej razy. Poezją wręcz jest kolaboracja z Son Kite. "Chihiro 61298" zaczyna się prawie trzyminutowym przestrzennym intro, a każdy nachodzący motyw delikatnie tylko zaznacza swoją obecność. I tak uszy muskane wręcz są drobnymi dźwiękami gitar, czy też nawiązującymi do ostatnich minimalistyczno futurystycznych prac Minilogue (najbardziej płodny ostatnio projekt twórców Son Kite) psychodelicznymi elektro-plumkaniami. Z jednej strony nic nadzwyczajnego, z innej jednak doskonale słyszy się dbałość o najdrobniejsze szczegóły, co czyni produkcję tą czymś wyjątkowym i bliskim. W końcu skrupulatność w szczegółach artysty jest efektem dbania o odbiorcę. Brakuje, bardzo brakuje mi tej niecodzienności w psytransie aktualnych dni... A szczególnie brakuje mi uczuć, którymi muzyka transowa emanowała, dopóki nie stała się rynkiem wtórnym zalewanym przez coraz mniej mających do pokazania młodych muzyków z ich komputerami. A tutaj już np. na wstępie "Hinotori" uderza melodiami tak prostymi, ale jednocześnie wdzięcznie radosnymi, że można się poczuć wolnym, pełnym pomysłów, ufności, szczerości i ciekawości świata niczym kilkuletnie dziecko.

Zdaję sobie sprawę, że przytoczone argumenty nie są zbiorem aksjomatów świadczących o jedynym słusznym skrojeniu dobrej twórczości. Chcę opisać moje odczucia dotyczące tego albumu, jak też twórczości System 7. Słuchając "Phoenix" nie myślę o stylach, technikach produkcji, nazwach, historii ich twórczości i innych tego typu sprawach. Jest muzyką, która emanuje indywidualnością i otwartością na wszystkie wpływy. Tym chyba wyróżniał się post-hippisowski ruch na Brytyjskiej Wyspie - ludzi świadomych swych celtyckich, pełnych magii i fascynującej sztuki korzeni. Dziś to pradawne już hasło "Open Mind" zostało zapomniane, bądź zmieniło się w opcję "otwartość / przychylność dla swoich, a reszta niech się buja"... Przykre jest to, że wielu artystów stara się zmieścić w ustalone ramki nie tylko swoją postać, ale także muzykę. A to przecież korzenie goańskiej eksplozji, psychodelicznej fantazji, czy też jeszcze wcześniej post-rockowych eksperymentów stanowiły ogromny krok w ewolucji muzyki klimatycznej i emocjonującej w transowym tego słowa znaczeniu. Ale cóż, w czasach, gdy psytrance stał się full-onem, a automatyzacja oraz sztampowość w połączeniu z dbałością o "image" jednym z ważniejszych zagadnień, brak już miejsca na fantazję. Nie wiem czy album ten spodoba się fanom dzisiejszych brzmień. Dla młodego pokolenia nie wiedzącego czym jest Ozric Tentacles, a z "dziwacznym rockiem" mogącego kojarzyć Pink Floyd - "bo ojciec kiedyś o tym wspominał" - materiał ten może być zbyt dziwny. Jednak myślę, że ludzie ceniący dobry przekaz, bądź pamiętający psychodeliczne aspekty muzyki transowej powinni przynajmniej raz spróbować "Phoenix". Ja się bardzo cieszę że takie pozycje wydawnicze mają jeszcze miejsce na rynku.

Amnesia