Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

total eclipse - tales of the shaman


total_eclipse_-_tales_of_the_shaman
Mandala Records, 2009


1. Tales Of The Shaman
2. Mescalito Ghost
3. Le Quiz
4. Present Past
5. Pochutchut
6. Cyber Party
7. Aztecodogon
8. Apprenti Sorcier (Megalo Man Mix)
9. Empregnatizer
10. Espagnolizar (The Curandero Mix)

Pomijając oczywiste smaczki w postaci koncertów Shpongle i Juno Reactor, na tegorocznym festiwalu Ozora (Węgry) najbardziej ciekaw byłem występów Blue Planet Corporation i Total Eclipse, z naciskiem na ten drugi. Podsycany szczątkowymi informacjami i niesprawdzonymi plotkami pojawiającymi się tu i ówdzie w sieci wiedziałem już przynajmniej od dwóch lat, że nowy album legendarnej goa-grupy wisi w powietrzu. Grupa to jednak niewłaściwe słowo, bowiem ze starego składu pozostał tylko Stephane Holweck. Wcześniej bieżący rok ujrzał również powrót jego kolegi z zespołu, The Antidote (Serge Souque). Niestety, biorąc na tapetę jego bezpłciową płytę "White" wydaną pod szyldem bądź co bądź świetnej wytwórni Neurobiotic Records, świat mógł się zupełnie obejść bez tego kombeku. Czy udało się zatem Holweckowi? Czy magia Total Eclipse jeszcze raz podziałała na jej odbiorców?

Jedno jest pewne: Stephane nie porwał się z motyką na słońce i nie zmienił dramatycznie profilu muzyki Total Eclipse, przepoczwarzając ten projekt w coś absurdalnego, tak jak zrobili to w pewnym momencie Infected Mushroom. Ponadto nie połasił się na wygodne rozwiązanie w postaci dorzucenia jakże modnych full-onowych basów i typowo jazdujących rozwiązań, które schlebiłyby mu przychylność mało rozgarniętych imprezowiczów na wspomagaczach. Francuz pozostał wierny staremu brzmieniu, niemniej słychać, że poddano je nieznacznemu, nowoczesnemu liftingowi. Pierwsze siedem utworów to prosty acz udany psytrance, w którym w mig rozpoznamy elementy typowe dla wcześniejszych produkcji spod znaku Total Eclipse. Rasowym oldskulem pachną najbardziej "Present Past", "Cyber Party" z wesolutką melodyjką, którą można sobie nucić pod nosem, "Aztecodogon" i "Apprenti Sorcier (Megalo Man Mix)". Wyjątkowo ciekawie robi się właściwie pod koniec płyty. Przedostatni numer o nazwie "Empregnatizer" to prawdziwe indywiduum tej płyty. Utwór błyskawicznie zadaje cios w samo serce twierdzeniu, jakoby ta płyta była równa jak podłoga. Jest to produkcja autorstwa Toxic Engine, kolejnego projektu Holwecka, w którym realizuje swoje pomysły związane z rockiem, industrialem i tym podobnymi klimatami. Z jednej strony utwór pasuje do reszty jak przysłowiowa pięść do oka, z drugiej strony dorzuca coś nowego do ciut skostniałego psytransowego ogródka i eksponuje jeszcze jedno ciekawe spojrzenie Francuza na świat muzyki. Tak czy inaczej utwór z pewnością spodoba się tym, którzy zasmakowali w utworze "Killing Joke - Democracy (NIN Remix)" bądź produkcjach Xenomorpha, Tima Schuldta czy Johnanna Bleya. Na zakończenie francuski muzyk odkurzył stary dobry klasyk z podwójnego albumu "Violent Relaxation". "Espagnolizar (The Curandero Mix)" to nowa wariacja na jego temat. Osoby zaznajomione z remixem "Dorset Perception" z płyty "Shpongle - Remixed" będą się czuły jak ryba w wodzie, bowiem zamieszczony tu utwór to jego młodszy, nie mniej dostojny i w pełni udany kuzyn.

Tak jak Francuz w pełni uraczył nas na festiwalu mieszając stare z nowym, tak i tu możemy posmakować mikstury przeszłych wpływów i nowożytnych standardów. Przepiękna i pełna detali okładka albumu skrywa utwory, które przywołują w pamięci wspomnienia ze złotych czasów goa transu, jednocześnie próbując dotrzeć do nas nowoczesnym podejściem do tematu. Jestem pewien, że większość, jak nie każdy z miłośników Total Eclipse, miała nadzieję na rasowe goa. Niestety, a bardziej stety, nie mamy już roku 1995 tylko 2009 i trzeba iść z duchem czasu, w przeciwnym razie mielibyśmy najzwyklejszego w świecie odgrzewanego kotleta. Mając kontakt z tą płytą nie miejcie nadziei, że album będzie reprezentował sobą nie wiadomo jaką ekwilibrystykę dźwiękową i coś więcej niż proste, acz urzekające produkcje, co niejako powinno wynikać z wieloletniego doświadczenia Total Eclipse. To dobra płyta, ale tylko dobra i to chyba wystarczy. O ile album nie jest czymś wyjątkowym, tak trzeba przyznać, że Holweck poradził sobie znacznie lepiej niż Serge. Mimo wszystko dajcie się ponieść całkowitemu zaćmieniu tą muzyką. Być może choć w pewnym stopniu przemówi do Was jak kiedyś starsze numery tej legendy.

Templar