Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

chillogram


chillogram
Peak Records, 2005


1. Tripswitch feat. Tanina &. The PGC - Quanta
2. Atriohm - Sevdah
3. Kick Bong - Welcome E.T.
4. Flooting Grooves feat. Dymons - Desert Fractals
5. Palyrria - Nilos Dub (Desert Mix)
6. The Peaking Goddess Collective - Purple
7. Hol Baumann - Ocean Kingdom
8. Kali Frogz - 8/6 Tumor Park
9. Dymons - The Emerald Tablets
10. Lucid Picnic - Forest Picnic
11. Master Margherita - Rainbow Ship
12. Sync24 - Hibernation
13. Master Margherita - Weightless

"Chillogram" to jeszcze jeden solidny krążek wydany w grudniu 2005 dzięki wytworni Peak Records. Zebrane przez Master Margheritę utwory pochodzą od niej samej, a także artystów pochodzących m.in. z Wielkiej Brytanii, Macedonii, Afryki Południowej, Francji, Turcji, Grecji, Szwecji i Szwajcarii. Tak wiec przynajmniej z założenia, powinna to być mieszanka wybuchowa.

Pierwszy utwór rozpoczyna interesujący wywód starszej kobiety ("Babciu, opowiedz nam trochę o galaktykach i kosmosie" ;)) na tematy wszelakie i jest lekkim, głównie perkusyjnym preludium do następnych dzieł. Dwójką brzęczy nam nad uszami bagiennymi wazkami i śpiewem stworzeń "z tamtego miejsca". Ciekawe glosy (?) pod koniec "Sevdah" są umiejętnie dobrane. Sennego klimatu dodaje w kolejnym utworze sam agent FBI Fox Mulder (David Duchovny - "Z Archiwum X") w kultowym wywodzie na temat szaraków, ogólnoświatowego spisku i okoliczności porwania jego siostry. Kawałek jest jakby trochę groteskowy, mamy tutaj funkujące wstawki i ogólny retro-feeling "from outer space". W czwartym z utworów mamy pustynny wicher na dalekich bezdrożach, dźwięk fletu i karawany prowadzące nasze zmysły w taki sam sposób jak zapach ulubionego kadzidła- przenikają wszystko. Konkretne uziemienie zapewniają szamańskie grzechotki i bębny wojowników. Z początku kawałek autorstwa Palyrria to tylko niewinna ciepła niczym piach na Sacharze, gitarowa serenadka. Wraz z mijającymi sekundami zamienia się w znakomity, pełen zarazem energii, jak i uroku diament. Bardzo dobry numer, a sama płyta znakomicie zmienia się tutaj w rozgrzane słońcem pejzaże dźwięków. Szczytująca Bogini (hm) proponuje nam dzieło nazwane po prostu "Purple" (pod tym samym tytułem znaleźć można również utwór Esionjima), które jest udanym "relaksatorem ducha i ciała", głównie za sprawą przyjemnie falującego motywu zagranego na flecie i ciekawego momentu wyciszenia pod koniec piątej minuty. Hol Bauman ponownie nie zawodzi, bosko dobiera komponenty, posypuje wszystko szczypta swojego geniuszu, nazywa całość "Morskim Królestwem" i w wielkim skrócie dostajemy znakomitą perłę na tej kompilacji, wywołującą dreszcze na rdzeniu kręgowym. W dodatku trzeba wspomnieć to perfekcyjne, plemiennie transujące basowe tło. "8/6 Tumor Park" wycisza i uspokaja nas w stylu zasypiającej zatłoczonej miejskiej metropolii, po czym Dymons zapewnia dalszy chillout wraz z tabletkami własnej produkcji (chociaż pewnie wszystkim opowiada, ze chodzi o tablice ;)). Ciekawie mruczący energetyczny "kot" z samego początku zostaje potraktowany serią zręcznie wplecionych w niego filtrów, a wesoło rozbrzmiewająca dookoła perkusja nie irytuje. Następna porcja dobrej zabawy czeka na nas podczas słuchania "Leśnego Pikniku". Obraz spacerujących po psychedelicznie wykręconym lesie jeszcze bardziej pokręconych gnomów, tudzież skrzatów pojawia się sam. Jedenasta pozycja nie trafiła w moje gusta - akurat tego typu ujecie przedstawionego tematu mnie nie urzekło, a zamiast nastroju powagi dostajemy raczej smutną, zawodzącą parodię, którą najczęściej pomijałem w liście odtwarzania. Natomiast złego słowa o cudnie kojącej i pełnej refleksji "Hibernacji" następującej po "Rainbow Ship" powiedzieć juz nie dam. :) Końcowe akordy należą ponownie do Master Margherity i utworu "Weightless" (co ciekawe podobna sytuacja jak w przypadku "Purple" - pamiętamy identycznie nazwany kawałek Mirandy), który jest udaną wariacją spinająca koniec tej kompilacji z jej początkiem.

Finał broni się sam, tak jak i cały album - mieszanina stylów może z początku wydać się dziwna i nudna, ale z czasem odkrywa swoja moc.

Ocena: 8/10

JetMan