Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

fahrenheit project part 6


fahrenheit_project_part_6
Ultimae Records, 2006


1. Scann-Tec - ASD
2. Irukandji - Whales Street
3. Cell - Erasing Pluto
4. H.U.V.A. Network - Orientations
5. Sync24 - DOT
6. Solar Fields - Levitate
7. Sundial - Together, We Are... (Scann-Tec Rmx)
8. Aes Dana - Bam (Overlit Edit)
9. Hol Baumann - Radio Bombay

Cytując zgodnie z Psyshopem - artyści znani i docenieni, jak - "Solar Fields, H.U.V.A Network, Aes Dana, Sync24, Cell, Hol Baumann... a także nieznani, ale wartościowi, np. Scann-Tec, Irukandji i Sundial". To stara sztuczka czarodziejów z Ultimae - umieszczanie na kompilacji kilku "pewniaków" i równoczesne "dobieranie" do nich nowych, znakomitych twórców, którzy potwierdzają swoją klasę właśnie w takim doborowym towarzystwie! Świetna sprawa.

Mamy tutaj selekcję kawałków z silnie zaznaczonym beatem, jest to downtempo, ale zawiera w sobie dużo dynamiki i plasuje się w ramach chilloutu. Dobrym przykładem są utwory piąty i szósty, które zresztą świetnie ze sobą współgrają. Piątka rozwija się łagodnie, ale zdecydowanie. Jest trochę staroszkolnych roześmianych acidowych leadów i dopracowanego brzmienia - wszystko niesamowicie pozytywne. Zapewniam, to bardzo smaczna uczta. Szóstka jest trochę bardziej stanowcza, etniczno-pompatyczna i zdecydowanie radosna ale raczej w stronę optymistycznej monumentalności, niż karnawału w stylu np. Tikal. Moim zdaniem ta para tworzy czołówkę tej kompilacji, a podium dzieli z następującym po niej numerem siedem, gdzie świergoty ptaków, sączący się wodny chlupot i zapadające w pamięci potraktowane efektami wokalne dodatki gnieżdżą się wśród lekkich melodii podczas siedmiu minut trwania tego dzieła. Tego typu akcenty przepleciono z wolniejszymi utworami, takimi jak pierwszy - chillout pełną gębą, leciutkie dźwięki, damski wokal i klasyczna relaksująca perkusja. W numerze drugim beat pojawia się w okolicach trzeciej minuty i bez pośpiechu tworzy atmosferę błękitnych wodnych odcieni. Proponuje lekki przeskok do bardziej futurystycznego klimatu, jednak na mnie nie wywarł on większego wrażenia. Standard. W czwórce jest już ciekawiej, świetnie poprowadzona perkusja i znakomite tło tworzy lekko tajemniczy klimat, a gitarowa melodia pod koniec i sam ciepły finał jest wart zauważenia. Kawałek ósmy jest nostalgiczny, sentymentalny lub lekko smutny - jak kto woli. Tego nie lubią wszyscy, w końcu to chillout, a nie marsz pogrzebowy, ale wątpliwości rozwiewa cudowna, liryczna końcówka przywołująca dawno zapomniane chwile. I tak docieramy do epilogu, czyli do dziewięć. I tutaj zaskoczenie. Zarówno forma, jak i budowa tego numeru, jest w zasadzie daleka od czystego psychedelic, ale jeśli łatwo można przy nim popłynąć (perkusja, doskonałe "ozdabiacze" i niebanalnie brzmiący kobiecy głos!), to chyba powinno się zmienić zasady, które określają nurt psychedelic... to jest płyta wydana przez Ultimae, a oni wiedzą co robią.

Szóstka jest w zasadzie zarówno płytą spajającą serię "Fahrenheitów", jak i tworzącą nowy rozdział w szeroko pojmowanym transowym chilloucie. A jeśli nie rozdział, to akapit już na pewno. ;) Trzeba tez odnotować, ze poprzednia cześć była wręcz euforyczna i kolorowa, tak ta emanuje paleta bardziej stonowanych, pastelowych barw. Całość nie wywarła na mnie aż takiego wrażenia, jak chociażby pierwsza odsłona cyklu, ale czy to ważne? Czy jest sens porównywać całkowicie odrębne, nowe utwory? Płyta obroniłaby się sama, nawet z innym niż obecny tytułem. A to ważne. Polecam.

Ocena: 8/10

JetMan