Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

krzysztof radomski - fonolabe


krzysztof_radomski_-_fonolabe
Kowary, 2004


1. Absorba Assimilata
2. Ux 11
3. Paraxalian
4. Fuzyon
5. Fonofobia
6. Schizcience
7. Crystalium Hydrae


Nie-tak-znowu-dawno :) wszedłem w posiadanie albumu stworzonego przez wspólnego kolegę wielu z nas - Krzysztofa Radomskiego. Rzecz co prawda nie bardzo nadaje się do rubryki 'Chillout' a dodatkowo sprawę komplikuje fakt, że trudno oceniać kogoś kogo (jako-tako ;)) już się w miarę zna, a przynajmniej jego muzykę. Od razu na początku napiszę, że całość pod względem technicznym jest bez zarzutów- natomiast to, czy przypadnie Wam do gustu - musicie ocenić już sami...

Album zaczyna się dosyć spokojnie, jak na ambient- można powiedzieć, że "klasycznie"... tak jak lubię - przeciągane stringi, udanie budujące nastrój. W połowie drugiej minuty wchodzi zręcznie wpleciona w całość melodia... pomimo prostoty bardzo miło się tego słucha. Końcówka "Absorby Assimilaty" płynnie przechodzi w "Ux 11" (ach, te tytuły! :)), który nie jest już tak lekki dla uszu jak poprzedniczka. Na uwagę zasługują 'syczące' sample, które łącznie z sączącymi się powoli niskotonowymi pomrukami tworzą na początku coś na kształt melodii, chociaż też nie do końca... od początku trzeciej minuty rozwija się śliczna, nostalgiczna linia melodyczna wzbogacona cykadami cybernetycznych świerszczy i świergotem bionicznych żab (o ile żaby potrafią świergotać ;)), a wszystko wsparte echem. Naprawdę wzorowa robota, zapadająca w pamięć. "Paraxalian" rozpoczyna odgłos lekko przypominający jakąś zmodyfikowaną wersję licznika Geigera podczas pracy :) który z czasem zamienia się w dźwiękowe wariacje na temat pt. "praca macierzy superkomputera Cray-IV podczas obliczania wektora prędkości dla dokowania promu Columbia do stacji kosmicznej Alfa". Znowu można odczuć pociąg, jaki Krzysztof czuje do melodii, która choć spowolniona - daje się słyszeć również i w tym utworze - ale dla mnie to może być jedynie dużym plusem. Ogólnie mówiąc - bardzo ciekawie rozwiązany kawałek ze świetną, odprężającą końcówką. Kilka sekund wyciszenia było konieczne, bo "Fuzyon" zaczyna burzyć spokój, jaki mógł zagościć w umyśle słuchacza podczas odsłuchu pierwszych trzech tracków. Nie wszystkim może się spodobać taki typ ambientu, ale na pewno nie są to banalnie wymieszane ze sobą sample, które łatwo wpadają do ucha i łatwo z niego wypadają. :) Świdrujące dźwięki, które poza drażnieniem bębenków :) mają w sobie jakiś wewnętrzny urok - przypominają nieznaną maszynerię podczas pracy, a całości towarzyszy lekki niepokój - w tle ciągle sporo tajemniczych pomruków o pochodzeniu trudnym do ustalenia. :) "Fuzyon" jest ciężki (dla niektórych momentami z pewnością będzie aż "zbyt ciężki" i to ich może odstraszyć), ciemny. Gęsty. Warto się zapoznać - szczególnie na dobrej jakości głośnikach robi odpowiednie wrażenie. Piąty utwór kontynuuje ciekawy tor obrany przez poprzednika - wwiercające się w świadomość soniczne wiertła to dobry test dla Waszej stabilności umysłowej. ;) Dużo dobrze rozdzielonych w przestrzeni dźwięków, nieco mniej zagęszczony od "Fuzyona"- i jako taki bardziej mi się podoba. Na pewno jest też trochę bardziej przystępny do odsłuchu - zawiera śladowe elementy charakterystyczne dla normalnych tracków, do których słuchania się przyzwyczailiście. ;) "Schizcience" - no cóż... ;) nie można odetchnąć, bo początek znowu jest nerwowy, niepokojący i ma się wrażenie, jakby coś miało "wyskoczyć zza dźwięku" ;) który właśnie słychać, chwycić nas za gardło i wciągnąć do środka, ale chyba o to właśnie chodziło autorowi. Motyw wykorzystany w 3:30 - świetna sprawa (chociaż wygląda to początkowo trochę tak, jakby było błędem a nie zamierzonym ruchem) Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić - środek jest trochę zbyt długi i podobny do siebie, a przez to nużący. Ostatni numer serwuje nam wycieczkę... no właśnie, dokąd? Pas startowy? Komora ciśnieniowa? Jaskinia gdzieś w Azji, do połowy swojej wysokości zatopiona w wodzie? Właśnie to najbardziej kocham w muzyce - "Crystalium Hydrae" to fantastyczna podróż, wyciszająca naszą świadomość po cięższych motywach zawartych na wcześniejszych tytułach. To jeden z moich ulubieńców - plasuje się na trzecim miejscu zaraz po "Fonofobii" (lider ;)) i "Fuzyonie".

Nie jest to typ muzyki zbliżony chociażby do "Substraty" Biosfery, która w porównaniu do "Fonolabe" jest wesolutkim albumem :), bardziej blisko mu już chociażby do COIL'owskich "Time Machines", ale to też nie będzie dokładnie to - po prostu własny i unikalny styl Krzysztofa, który wypracował, dosyć trudno sklasyfikować i jest to duża zaleta tej płytki. Jednocześnie dzięki utworom takim jak "Absorba Assimilata" nie odczuwa się znużenia a ewentualny zarzut w rodzaju "cała płyta na jedno kopyto" staje się bezpodstawny i pokazuje wszechstronność autora w operowaniu narzędziami która jest ważnym atutem przy przenoszeniu swoich myśli na muzykę. Podsumowując - o ile bliżej Ci do Ciemnej Strony ;) będziesz zachwycony/a, jednak jeśli preferujesz jedynie lekkie wojaże a'la "Air I & II" P. Namlooka czy kompilacja "Mountain High" ten CD nie jest dla Ciebie.

Ocena: 8/10

JetMan