Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

mum - finally we are no one


mum_-_finally_we_are_no_one
Fatcat, 2002


1 Sleep/swim
2 Green Grass of Tunnel
3 We Have a Map of the Piano
4 Don't Be Afraid,You Have Just Got Your Eyes Closed
5 Behind Two Hills A Swimming Pool
6 K/Half Noise
7 Now There's That Fear Again
8 Faraway Swimmingpool
9 I Can't Feel My Hand Anymore, It's Alright, Sleep Still
10 Finally We Are No One
11 The Land Between Solar Systems

Czasami po prostu uwielbiam kompletne przypadki. Mum - nic mi ta nazwa nie mówiła. Nawet nie wiem jakim cudem to się na moim dysku znalazło i pamiętam że kilkukrotnie miałem to wywalać bez przesłuchania, aż kiedyś zapuściłem na słuchawki, żeby posłuchać tych "smutnych piosenek" jak to określiłem po wstępnym przeskoczeniu po urywkach. I wpadłem! Usłyszałem 56 minut wspaniałej muzyki, która nie mieści się w jakichkolwiek znanych mi ramkach. Na płycie słyszę elektronikę, a zarazem jej brak. Słyszę kobiecy wokal, a potem wydaje mi się, że wszystko śpiewa komputer. Co to cholera jasna jest? Po trzech miesiącach chyba zaczynam ten album jako tako ogarniać i powoli rozpoznawać pojedyncze dźwięki. Całość twórczości, z tego co gdzieś wyczytałem, podobno przypomina muzykę Bjork. Mi to i tak niewiele mówi, gdyż nie znam za dobrze muzyki szalonej Islandki. "Finally We Are No One" nie można określić jednoznacznie w kilku słowach. Po prostu zawiera w sobie zbyt dużo elementów, o których trzeba wspomnieć. Przede wszystkim płytka wydaje się być bardzo romantyczna. Idealnie pasuje do siedzenia sobie w jakimś przytulnym miejscu i słuchania tych wzruszających czasami dźwięków. Kobiecy wokal dzięki swej słodkości brzmi bardzo przyjemnie. Dodatkowo często jest przerabiany elektronicznie, przez co wydaje się, że to jest syntetyczne brzmienie. Często także z głosem rywalizują rozmaite harmonijki i trąbkopodobne instrumenty dęte. Nigdy nie słyszałem tak świetnego połączenia takich dźwięków. Oczywiście całość jest przede wszystkim elektroniką, do tego niesamowicie skomplikowaną i inteligentną. Jak już pisałem, w każdym kawałku jest masa brzmień. Do tego wszystko jest przetworzone przez miliony efektów, przez co perkusja perkusją jest, ale już nie brzmiącą tak zwyczajnie. Do tego dwóch instrumentalistów dbających o brzmienie Muma nie skupia się tylko na podstawowych strukturach kawałków. To co mnie za pierwszym razem zainteresowało, to masa dziwnych stuków i odgłosów w tle. Może to być szum, może to być powrót z echa, który kiedyś przypadkiem nagrano w studio, a teraz wykorzystano, żeby to brzmiało jeszcze bardziej dziwnie i spójnie zarazem. A może to być zwykłe brzmienie klawiszowe, które jednak jest bardzo zmienione i nie mam zielonego pojęcia jak osiągnięte. Do tego co jakiś czas słychać klikopodobne trzaski, będące efektem kapania wody, czy też może przeskakiwania między rowkami płyty winylowej. Muzycy oprócz bardzo dobrego opanowania techniki brudzenia brzmienia i odpowiedniego zestawienia tego czegoś, żeby brzmiało niezwykle dobrze, mają też bardzo dobre wyczucie klimatu. Często byłem zaskoczony, że w tym momencie akurat wchodzą skrzypce, ale po jakimś czasie słuchania dochodzę do zdania, że przecież właśnie to i tylko to idealnie tam pasuje! Każdy więc brud, perkusja, czy melodia jest więc efektem niezwykłej perfekcji. Całość wydaje się być efektem niesamowitego geniuszu z odrobiną szaleństwa, a na mnie robi takie wrażenie, jak kilka lat temu elektronika, czy psychodeliczne produkcje. Bardzo pozytywnie zaskakują też inne aspekty płyty. Otóż na "Finally We Are No One" w środku albumu znajdują się nawet przerywniki trwające nieco ponad minutę, a ośmiominutowy utwór może się przez 100 sekund kończyć szumami i trzaskami przestrajania instrumentów. No i oczywiście tytuły. Nie są to zwykłe byle nazwy, które tylko fajnie brzmią i składają się z najwyżej dwóch słów. Nigdy nie czułem takiego przekazu od twórcy w postaci tytułu "Don't be afraid, you have just got eyes closed"! Już w marcu wiedziałem, że "Finally we are no one" będzie dla mnie jedną z najlepszych płyt 2004. Dla mnie jest o tyle ważna, że nawet zaryzykowałem zmasowaną krytykę od znajomych i zamieściłem dwa kawałki na miksie psytransowym RGB [Blue]. Tak to już ze mną jest, że najważniejsze dla mnie albumy zupełnie nie pasują do stylu, jaki słucham na co dzień. A komu mogę ją polecić? Na pewno osobie, która jest chętna na soniczne klikopodobne eksperymenty z brzmieniem i dodanym do tego wokalem. Może na nie to podziała, a jeśli nie, to mówi się trudno... "I can't feel my hand any more - it's all right, sleep still"

Amnesia