Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

solar fields - until we meet the sky


solar_fields_-_until_we_meet_the_sky
Ultimae Records, 2011


1. From The Next End
2. Broken Radio Echo
3. Singing Machine
4. After Midnight, They Speak
5. When The Worlds Collide
6. Dialogue With A River
7. Forgotten
8. Night Traffic City
9. Sombrero
10. Last Step In Vacuum
11. Until We Meet The Sky
12. Epilogue

"Reflective Frequencies", "Blue Moon Station"... i wreszcie "Until We Meet The Sky". Jeśli doliczyć do całej puli również soundtrack do gry "Mirror's Edge", razem daje nam to razem dziesięć albumów wydanych w przeciągu dekady pod banderą Solar Fields. Do tej imponującej dyskografii należy również doliczyć dwie koprodukcje z Aes Daną, czyli płyty autorstwa H.U.V.A. Network. Jednym słowem: imponujące. Biorąc pod uwagę częstotliwość z jaką Solar Fields wypuszcza płyty, można by pomyśleć, że albo facet nie ma własnego życia poza studiem nagraniowym, albo jest ich kilku. Mało tego, tak bogata dyskografia nakazywałaby doszukiwać się spadku formy, lub słabszych momentów. Owszem, te drugie się zdarzają, bowiem jedne płyty są zdecydowanie lepsze od drugich. Spadek formy jest jednak szwedzkiemu artyście zupełnie obcy, bowiem na każdym krążku zaskakuje swoją soniczną fantazją, która plasuje go wśród mistrzów reprezentowanych przez niego brzmień.

"Until We Meet The Sky" to zdecydowanie pozycja, na którą warto wysupłać pieniądze. W dużej mierze to bardzo spokojna płyta, pełna ambientowego przepychu. Takie wrażenie można odnieść szczególnie w pierwszej części płyty. Idealnym reprezentantem tej szkoły jest już pierwszy z utworów, przy którym lewitacja to żadna sztuka. Oczywiście daleko tu od smętnego zanudzania, szczególnie gdy w tym wszystkim kryje się ten nieuchwytny element tajemnicy, obecny na wcześniejszych wydawnictwach związanych z osobą Birgerssona. Pozbawione bitu dobrze schłodzone kawałki made by Solar Fields po raz kolejny wciskają nas mocno w kanapę, nie pozwalając wstać do ostatniego numeru. Oczywiście Magnus upchał tu zręcznie również kilka mocniejszych momentów, które dodają żywszej kolorystyki płycie. Takich akcentów możemy doświadczyć w utworach "When The Worlds Collide" i "Dialogue With A River", które przełamują rutynę bezwładnego unoszenia się w ambientowym bezkresie, na rzecz mocniejszych i dynamiczniejszych chwil. Szczególnie widoczne, lub może raczej słyszalne, jest to na drugiej połowie krążka, która jest już bardziej intensywna, przez co album może nie być już tak łatwy w odbiorze. Takie "Night Traffic City" czy "Sombrero" świetnie kontrastują z pierwszymi utworami płyty. Te z kolei są znów równoważone przez obecność "Last Step To Vacuum", który beznamiętnie zasysa całe zmęczenie słuchacza w głęboką chilloutową próżnię. Momentami twory Szweda przywołują wspomnienia związane ze ścieżką dźwiękową Vangelis do kultowego filmu "Blade Runner". Fanom cyberpunku micha powinna się w tym momencie cieszyć jeszcze bardziej.

Album być może nie wytrzymuje konkurencji z genialnymi płytami pokroju "Movements", "Blue Moon Station" czy "EarthShine", ale jako osobna produkcja sprawdza się należycie. Jeśli po niego sięgniecie, będziecie mieli w niej kolejnego godnego muzycznego kompana na kanapę czy łąkę.

Templar