Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

swen dzoncy strOOp - forest in peace


swen_dzoncy_strOOp_-_forest_in_peace
Ashoka Records, 2012


1. Brainsplitting
2. Forest In Peace
3. Psychocybine (Hubba Hubba)
4. Shortvolution
5. Pog Mo Thoin
6. Are You Gonna Kill Yourself?
7. Cromm Cruach
8. Dybuk Song
9. Thauron

Are You strOOped? Informacja o tym albumie, jak i rozpoczęciu działalności Ashoka Records, pojawiła się dość niespodziewanie. Przyjąłem te wieści z pełnym zadowoleniem, ponieważ oczywistym jest, że dobrej polskiej psy-muzyki nigdy za wiele. Album "Forest In Peace" ukazał się dzięki inicjatywie chilloutowej załogi znanej jako Ashoka oraz - przede wszystkim - twórcy psybientu działającego pod osobliwym pseudonimem Swen (Dzoncy) strOOp. To utalentowany osobnik, który ubarwił swoją równie osobliwą muzyką imprezy spod znaku katowickich Tales i nie tylko. Teraz wkroczył pod strzechy ze swoim kompaktem, by namieszać w głowach odbiorcom psy-dźwięków swoją niebanalną wizją tej muzyki. Trzeba podkreślić, że nie jest to nie spacerek za rączkę przez park lub łączkę z Ultimae Records, a bardziej kwaśny lot na zapleczu w Hallucinogen Sound Labs w Dorset.

Mr Strup stworzył swoje utwory w myśl zasady: "Passion before fashion." To płyta, która potrafi zadziwić każdym kolejnym utworem. Siła tej muzyki tkwi w tym, że jest w dużej mierze nieprzewidywalna. Owszem, czerpie z wielu sprawdzonych patentów, ale ponieważ prawa półkula mózgu działa u Swena z odpowiednią mocą, potrafił on wybić się z łatwością ponad szufladkowanie i zaproponować odbiorcom coś, o czym można będzie powiedzieć: "Tak, to jest Swen (Dzoncy) strOOp." Wygodny, bezpieczny, ugrzeczniony i przewidywalny świat muzyki reprezentowany przez wielu w tym nurcie zdecydowanie nie jest dla niego. Podobnie jak to się dzieje z daniami i smakami w kuchni fusion, artysta spaja ze sobą pozornie sprzeczne klimaty, w rezultacie czego otrzymujemy nieszablonowe kawałki nasączone sporą dawką psychodelii. Słychać to już w pierwszym z utworów, który śmiało kreśli drogę, jaką będziemy podążać ze strOOpem na tym krążku. Często jest tak, że jeśli album robi wrażenie już od początku, to można być pewnym, że trend utrzyma się dalej. Tak jest i w tym przypadku. Mieszają się tu lżejsze i bardziej pieprzne klimaty, przy czym całość znakomicie współgra, tworząc absolutnie niesamowity, tajemniczy klimat, dający się łatwo odczuć już od pierwszych dźwięków. Silne inspiracje motywami etnicznymi ujawniają się z kolei w drugim z utworów, którego można było zasmakować również na kompilacja "Panta Deus". Tytułowy track o przyjemnie dwuznacznej nazwie przenosi nas głębiej w krainę Swena, po raz kolejny łącząc na każdym kroku pozornie sprzeczne elementy w jedną, sensowną całość podszytą tajemnicą. "Psychocybine (Hubba Hubba)" to już weselsza nuta, zostawiająca w tyle delikatne uczucie niepokoju i zagadki. Na szczególną uwagę zasługuje końcówka utworu, gdzie mamy do czynienia z interesującą wariacją na temat szkockich klimatów. Zdeformowany świat swędzącej muzyki wraca w "Shortvolution", gdzie poprzedzony szamańskim intro track ciągnie się na skrzeczącej nucie, udostępniając ciekawą opcję do nietuzinkowych wygibasów na sali chilloutowej. Na tle pozostałych utworów na tej płycie "Pog Mo Thoin" to wyjątkowo osobliwy twór, a w kontekście całej płyty to naprawdę spore osiągnięcie. Nie dajcie się zwieść milutkim i podnoszącym na duchu wstępem, gdyż później następuje zmiana klimatu o 180 stopni. Na scenę wchodzą bardziej niepokojące motywy, przez co początkowe słoneczko zasnuwają chmury, uwypuklając schizofreniczny, wręcz inwazyjny wydźwięk utworu. "Are You Gonna Kill Yourself?" to kolejna sytuacja, w której osobie starającej się pisać o tej muzyce łatwiej jest wywiesić flagę kapitulacji, niż próbować przekazać to inaczej niż w formie namowy do zapoznania się z tym utworem na własne uszy. Raz jeszcze Swen pokazuje, że główną zaletą jego muzyki jest to, że w sposób niezwykle plastyczny i sugestywny łączy ze sobą kilka różnych rzeczywistości, co stanowi odzwierciedlenie modus operandi "Swędzącego". "Cromm Cruach" to już spokojniejszy i chciałoby się rzec standardowy (jak na warunki tej płyty) utwór, który pozwala poukładać nieco skołatane poprzednikiem myśli. Estetycznie oryginalne, jak i znacznie ostrzejsze motywy atakują nasze receptory słuchu w "Dybuk Song", gdzie napotkamy soniczną stymulację na wysokim poziomie, jak również narastające, podskórne napięcie. Track idealnie nadawałby się na element ścieżki dźwiękowej jakiegoś pokręconego horroru. Rysuje on przekonywujący obraz irracjonalnej wizji świata, gdzie materializują się senne koszmary prosto z fikcyjnej księgi Necronomiconu. Kropkę nad "i" stawia "Thauron", który ma w sobie coś takiego, co ściska serce dziwnym przeczuciem. Jest to zarazem kolejna dawka ekstraktu niejednoznacznej i psychodelicznej muzyki, której zadaniem jest wywoływać różne odczucia.

Lata temu świat otrzymał "Are You Shpongled?" i "A Flock Of Bleeps", teraz nadeszła pora na "Forest In Peace". Nie jest moim zamiarem czynić jakieś niepotrzebne porównania albumu Swena do obu tych kultowych dzieł. Chcę bardziej podkreślić z jakim materiałem muzycznym mamy tu do czynienia. Przede wszystkim nie jest to kolejna chilloutowa płyta przeznaczona do szybkiej konsumpcji na kanapie, bądź podczas letargu na spokojniejszej sali jakiejś psy-imprezy. Ponadto, podobnie jak twórcy w.w. płyt, Swen z godnym podziwu zaangażowaniem wybił się ponad banał i zaserwował różnobarwny, wciągający i wyjątkowo plastyczny świat, który zapada głęboko w pamięci. Niewątpliwie sprawi to, że płyta jeszcze przez wiele lat będzie robiła swoje i przenosiła nas do strOOplandii. To mieszanka angażującego psybientu, wyszukanego poważnego brzmienia, niebagatelnych manipulacji na dźwiękach, etnicznych wpływów, mnóstwa ukrytych smaczków oraz pewnej dozy inteligentnej groteski. Mieszanka tajemnicza, czasami dziwna. W tym miejscu chciałbym wspomnieć również o głównym i chyba jedynym minusie albumu. Jest nim czas trwania płyty. Łącznie wychodzi nieco ponad godzina muzyki. W moim przypadku to spore rozczarowanie związane z tą płytą, ponieważ można było zmieścić tu spokojnie jeszcze ze dwa soczyste utwory. Na szczęście żadnych innych negatywów nie uświadczyłem. Co bardziej delikatnych mogą razić bardziej "agresywne"/nieokiełznane elementy płyty, ale właśnie o tą wielowątkowość chodzi. Album to wzorcowy przykład tego jak powinna wyglądać zachęta do śledzenia kolejnych utworów bez ani jednego momentu, kiedy chcielibyśmy przeskoczyć jakiś kawałek. Fani tych klimatów: możecie być pewni, że nie przejdziecie obok tego albumu obojętnie.

Templar