Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

the future sound of london - life in moments


the_future_sound_of_london_-_life_in_moments
fsoldigital.com, 2015


1. Taken Leave of All Sense
2. Viewed From Across The Room
3. I Turn To Face The Sun
4. Bring
5. Triospheres
6. Sea + LSD
7. Grindatone
8. A Somnambulant Drift
9. Talisman
10. Abandoned Housing Blocks Of Prypiat
11. Falling Upwards Aria

Chyba ostatnim naprawdę "dużym" rozpoznawanym przez wszystkich albumem od FSoL (czy też raczej Amorphous Androgynous) był wydany w 2002 roku średnio przyjęty "The Isness"; a to głównie ze względu na kompletną zmianę klimatu i brzmienia samej płyty. Tak naprawdę brytyjski duet nie zasypywał gruszek w popiele i pomiędzy wspomnianym albumem a tym obecnym mieliśmy jeszcze osiem pełnoprawnych produkcji, w tym pięcioczęściową serię "Enviroments".

I tak wszyscy zazwyczaj patrzą na ocenę na dole i później ewentualnie czytają tekst zatem od razu napiszę, że album jest doskonały. To stary dobry Future Sound of London, wydany za darmo poprzez portal artystów fsoldigital.com wraz z ilustrowanym dodatkiem. Na albumie znalazł się jak gdyby cały przekrój tematyczny tego, czym interesowali się obaj panowie - są więc arcygenialne psychedeliczne wojaże w rodzaju "Taken Leave of All Sense", tchnące melancholią serenady zagrane na pianinie (utwór numer dwa) czy stare dobre chwyty w stylu utworów o tytułach "Sea + LSD" czy "I Turn To Face the Sun". Geniusz wylewa się z majstersztyków takich jak "Bring". Są też mroczniejsze akcenty, przykładowo odwiedzimy znane miasto Prypeć dzięki "Abandoned Housing Blocks Of Prypiat".

Doprawdy żadne epitety nie oddadzą głębi tej muzyki i możliwych bardzo wielorakich dróg jej interpretacji. Jest fenomenalna. Wyważona (wsłuchajcie się sami: jak bezbłędnie zaraz po czarującym "Bring" pojawia się mocny "Triospheres"). Wszystko swobodne, płynne i odpowiednie. Żadnych wpadek. Niesamowita, przepięknie dojrzała produkcja. Jedna z nielicznych, po których przesłuchaniu natychmiast mamy ochotę zrobić to po raz kolejny. Ma tylko jedną poważną wadę - wszystkie jedenaście utworów trwa niecałe 40 minut. Chciałoby się więcej.

Przesłuchałem już tysiące rozmaitych płyt i uwierzcie mi, że tego typu perły nie trafiają się już prawie nigdy. Jest w niej magia dawnych lat, a jednocześnie zawarta gdzieś pomiędzy nutami tajemnica odkrywania piękna tej muzyki po raz pierwszy.

Nie będę czekać na kolejne "Lifeforms" od Future Sound of London. To przecież nie ma żadnego sensu. Odpowiedź jest tutaj i nazywa się "Life in Moments".

Ocena: 9.5/10

JetMan