Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

idea fX


idea_fX
Horns & Hoofs Entertainment, 2005


1. Epi Centrum - Noise Exodus (Kino Oko Rmx)
2. Kai Frogz - Wotau
3. Fuzzion - E=MC2 (Epi Centrum Rmx)
4. Weird Walker - Layer-1
5. Fuzzion - Launcher
6. 3 Lay Airs - B.M.W. (Benicassim-Moscow-Warsaw)
7. Metalogic - Forcefield
8. Bigwigs - Vibraphone (Fuzzion 2005 Rmx)
9. Worm Food - The Shakes
10. Epi Centrum - Drapacz Chmur
11. Mass Turbo - Archival
12. Triple Distilled - Expertiza (Epi Centrum Rmx)

Mieszczący się w Moskwie label Horns & Hoofs Entertainment serwuje lekką ręką muzykę, którą można by określić jako fuzję techno i psytransu, z ewidentnym naciskiem na to pierwsze. O ile w przypadku fullonowych wytwórni można stracić rachubę, tak tech-labele można policzyć na kilku palcach. "Idea FX" to czwarta z kolei pozycja wydawnicza Horns & Hoofs. Materiał na płytę pieczołowicie zebrał Epi Centrum, czyli nasz Jerzy Przeździecki a.k.a. Praecox. Znany również z kapeli Bigwigs Jurek jest od pewnego czasu A&R w Horns & Hoofs, co umożliwiło mu rozpostarcie skrzydeł i pewną swobodę artystyczną. Wzmiankowana kompilacja to cwana zbieranina ciężkich (choć nie do końca) technicznych brzmień, które potrafią zaskoczyć swoim oryginalnym wykonaniem. Wśród prezentowanych artystów mamy tu oczywiście sztandarowych muzyków wytwórni jak Fuzzion, Weird Walker i Metalogic. Niekwestionowanym liderem tej kompilacji jest oczywiście Jerzy, który pojawia się na tej płycie nie tylko jako Epi Centrum, ale również jako 3 Lay Airs i Mass Turbo. Na eksperymentalnej gałęzi znalazło się również miejsce dla pana Kino Oko i loży Bigwigs.

Naszą grę wstępną z sortem Jurka rozpoczynamy remixem jego utworu dokonanym przez Magnesa. Track buduje namiętnie klimat osaczenia, słychać sporo dźwiękowych trików, do których już zostaliśmy przyzwyczajeni w wykonaniu Kino Oko. Nie jest źle, ale z pewnością mogło być lepiej. Ciekawi mnie jak brzmi oryginał. Dwaj Francuzi z Kai Frogz kontynuują niejako zapoczątkowany przez poprzednika trend, wstrzykując w nasze uszy gęsty jak smoła "Wotau". Brudne techno pełną gębą, aż ciarki przechodzą momentalnie po plecach. Jestem pod wrażeniem. Fuzzion, jeden z weteranów moskiewskiej wytwórni, prezentuje swój hołd dla jednego z najwybitniejszych umysłów wszechczasów w remiksie głównego mieszacza składanki. Od samego początku słychać, że nie ma tu miejsca na banały o Sziwie, kosmosie i dragach. Buczący bass i syntetyczne motywy prowadzą nas w tempie 137 uderzeń. Obecność Jerzego w tym numerze jest conajmniej oczywista, co można stwierdzić natykając się chociażby na jazzo-podobne wstawki. Pozycja numer cztery to track przy którym należałoby dokleić ostrzeżenie z napisem: "Uwaga, to bydlę gryzie". Weird Walker startuje od razu z kopyta, przypominając stare dobre czasy z Bigwigs i Praecoxem, formatując nasze uszy walcującym kawałem twardego industrialnego drania. Szkoda tylko, że brakuje tu jakiegoś konkretnego intro, przez co utwór wydaje się być zbyt nachalny. Mimo wszystko chrobocząco-skwierczące motywy w znajomej oprawie sprawiły, że track szybko przypadł mi do gustu. Z pewnością jest to kolejna perełka tej płyty. Agresywny i masywny techniczny moloch o znamionach elektro, czyli pozycja Vladimira Kozlova (Fuzzion) o nazwie "Launcher" daje nieźle popalić. Myślę, że sprawdzi się doskonale na parkiecie. Puszczony na odpowiednim sprzęcie może stać się przyczyną prawdziwego tektonicznego wstrząsu mózgu. 3 Lay Airs to kombo trzech person: Alexa Tolsteya (głowa Boshke Beats), Petra Serkina (Weird Walker) i głównego mieszacza tej płyty. Kawałek "B.M.W." powstał w trzech oddzielnych studiach, po czym finałowa fuzja trzech ścieżek nastąpiła w studio Jerzego. Ponownie brak tu swoistego intro, ale kompozycja szybko nadrabia dynamiką, hipnotyzującym acz nieco dusznym klimatem oraz różnymi elektronicznymi, szorstkimi figielkami. Jako całokształt nie zawodzi. Siódemka koleżki z Toronto (pan Frederik Hatsav) prezentuje się całkiem przyjemnie, a oniryczne tło w postaci przestrzennych padów budzi we mnie do pewnego stopnia skojarzenia z The Deltą czy płytą "Irritant" X-Dream. Na horyzoncie Bigwigs, którzy zapisali się jako jeden z najbardziej aktywnych projektów znad Wisły. Jeden z ich popisowych numerów został tu poddany obróbce przez Fuzziona, który ubrał track w wyjątkowo chłodny vibe i sfrustrowane momenty, jednak pozostawił odpowiednią ilość ukłonów w stronę oryginału, by każdy wiedział z czym ma do czynienia. Przyznam, że pierwowzór podobał mi się o wiele bardziej. "The Shakes", track z numerem 9, stanowi w moim subiektywnym odczuciu wypadkową między skutkami kaca a soundtrackiem do kolejnego dzieła Davida Lyncha. Z jednej strony irytujący, z drugiej intrygujący, jednak nie spodobał mi się on za bardzo, a widząc kolejne nazwy na okładce tym chętniej naciskam przełącznik. "Drapacz Chmur" to kolejny twór Przeździeckiego na tym krążku. Czuć tu pełen luz blus. Leniwy i ospały bass splata się z oryginalnymi fx-ami, tworząc intensywny klimat, który konsekwentnie oddziałuje na wyobraźnię. Jest psychedelicznie? Jest! Łączący zgrabnie smutek i radość z życia utwór jest dla mnie jednym z najmocniejszych punktów tej płyty. Jak wynika z tracklisty Jerzy tak łatwo nie oddaje sterów i oto mamy jego kolejną produkcję, tym razem w roli Mass Turbo (ach te nazwy). Niestety "Archival" nie ma co konkurować z wrażeniami jakie pozostawił po sobie miniony "Drapacz Chmur". Kończymy z remixem Tripple Distilled, czyli projektem Alexa Tolsteya. To najwolniejsza nuta na tej płycie (115 BPM). Zacny kawałek, chociaż największe atrakcje płyty mamy już za sobą.

Miło widzieć składak wydany poza Polską, gdzie połowa z prezentowanych pozycji muzycznych to (mniej lub bardziej udane) polskie akcenty, a kompilatorem jest również rodak. Po przesłuchaniu płyty słychać, że Epi Centrum nie szukał przygód na utartych szlakach. Mimo że nie ma tu też klimatu na miarę dramatycznej opery z ostrymi pociągnięciami smyczka, prezentowane tu tracki, a zwłaszcza kilka z nich, mają siłę przebicia. Choć całość może wydać się niezbyt strawna dla przeciętnego słuchacza, z pewnością nie jest to miałka muzyczna papka. Krążek polecam tym, którzy lubią mieć uszy szeroko otwarte. Koneserzy psycho-elektroniki, w nieco surowej w formie, poczują się tu jak w domu. Bo bez takich, poniekąd ekstremalnych, skoków w bok jest w gruncie rzeczy nudno.

Templar