Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

infinite realities


infinite_realities
Purple Om, 2004


1. Emorphiam - They Come
2. Chakra Static - Rhinosorcerey
3. COJP - Hot Cakes
4. Transequence - Synesthesia
5. Shamanic Tribes On Acid - Cosmic Snowballs
6. Organik - Need A Drink
7. Fluroneurosis - Mania
8. Mind Control - Who Drugged The U.S.Army
9. Jupiterhead - Invasion Of The Herb Snatchers
10. Mandragora - Solsticed Tea

Nooo.... chwalcie Shivę! Rok 2004 to jak do tej pory całkiem dużo niezłego Goa - a w pewnych przypadkach wręcz porażającego swoim pięknem (V.A. "Pure Planet"). Przed nami kolejna tego typu składanka- "Infinite Realities" (spod dłuta Purple Om Rec.) o podtytule "Future Trance & Psychedelic Journeys". Trafne określenie, bo istotnie czeka nas kilka podróży. Okładka trochę bezpłciowa - jak na taki album mogłaby być lepsza..

'They Come' to właściwie nic rewelacyjnego - ani jeśli chodzi o trance, ani tym bardziej goa trance. Ale miło się słucha. Irytowała mnie trochę linia basowa zbytnio wywleczona poza standardowe tło dźwiękowe. Od szóstej minuty jest trochę bardziej ciekawie. Chakra Static podaje nam na statycznej patelni numer o dźwięcznym nosorożcowym tytule "Rhinosorcerey"... Początek intrygujący, szczególnie te trwające jedną trzecią sekundy pobrzękiwania - ni to przesterowana struna, ni to gorący strumień powietrza wydmuchiwany przez nozdrza tytułowego zwierzątka... ;) Cóż to się dzieje, owe odgłosy zostają przytłoczone jeszcze bardziej intensywnymi, czyżby nosorożec miał niedrożną przegrodę nosową? Nie mam pojęcia. Poprosimy o weterynarza i solidny przetykacz do rur. Albo może lepiej wpuścić kreta? Nie wiem tylko, czy żywego czy też taki środek chemiczny... bardzo fajny numerek, pomimo sporego nagromadzenia dźwięków odebrałem go stosunkowo lekko i optymistycznie. COJP funduje nam porcję "Gorących Ciasteczek" - huh, jakże ważną rolę odgrywa powaga w nadawaniu tytułów transowym utworom.. (ale powoli wyczerpują się kombinacje słów "star", "space", "lsd", "cosmic" i "illumination" ;-)) Nie jest źle- dosyć proste, ale urokliwie połączone ze sobą sampelki tworzą swego rodzaju funkujący groove, lekko przypominający starsze numery S-Range... Po jakimś czasie klimat się zmienia, wchodzą milutkie stringi - wywołują dreszczyk na plecach już przy pierwszym odsłuchu - i o to chodzi! Zaskakująco sporo się tutaj dzieje. Szósta minuta i dalej - baaardzo ładnie. Czwarty numer to "Transequence - Synesthesia". Taki tytuł zobowiązuje, w końcu ktoś może pomyśleć "posłucham tego" i zrezygnować ze zjedzenia LSD-25... ;-) Intro sympatyczne, ale słyszałem już lepsze. Przed początkiem drugiej minuty dostajemy uspokojenie beatu a następnie rozwinięcie motywu przewodniego. I dreszczyk, bo wchodzi dobrze pomyślana melodia, całość pozwala wzbogacić nasze neurony w nowe i ożywcze wspomnienia. Zatem falujemy, widzimy dźwięki i słyszymy kolory... Zbliża się piąta na płycie pozycja. Oni wszyscy coś mają z tym kwasem, bo nawet szamańskie plemiona okazują się być jego zwolennikami. Do tego muszą go brać spore ilości- w końcu przerzucać się będziemy "Kosmicznymi Śnieżkami"... początkowy cytat nie pozostawia wątpliwości. Ktoś tu mocno przesadził... ;) Ciekawe bąblujące kwasiki składają się na naprawdę interesującą podróż. Organik rzuca krótko - "Need A Drink"... niezbyt spodobał mi się ten numer, chociaż politycznie poprawny.. co się może podobać? Końcówka oraz sample potraktowane reverbem (wprowadzają specyficzny klimat i track staje się łatwo rozpoznawalny). A wada - monotonia. Siódemka to "Fluroneurosis - Mania". Hmm.. zaraz, początek zupełnie nie jest goastyczny - bardziej łagodny detroit ;) ale wooohaaw, po pierwszej minucie rozwiewają się wszelkie obawy. Metalicznie, gorzko i całkiem ostro.. i znowu wyciszamy cały lot. Coś wierci, coś buczy. W końcu jest i beat. :) Szósta minuta powinna być drugim tytułem tej kompilacji, bo kolejny raz mamy wtedy do czynienia z fajną zmianą w kawałku. Ciekawy, troszkę eksperymentalny track... "Who Drugged The U.S.Army?" - no właśnie? Mind Control proponuje nam zastanowienie się nad odpowiedzią. Nie wiem czy to moje zmęczenie po całym dniu- ale nadal jest dobrze. Chociaż w odróżnieniu od większości powyżej opisanych pozycji - tylko tyle, bez "bardzo" na początku... podobać mogą się sample i zakończenie (rozwaliło mnie! :)) No niestety - znowu traktują o LSD. :D Jako przedostatni czeka na nas kawałek o tytule "Invasion Of The Herb Snatchers". Hm, oczywiście w środku siedzi melodyjka - a jak wiadomo, bez melodyjki nie ma Goa ;D Niestety, ta tutaj brzmi trochę tandetnie, tak jakby była wystukiwana na kiepskiej jakości keyboardzie marki Casio. I pozostała już tylko herbatka wspólnie z Mandragorą. :) Powiem krótko - jest nieco groteskowo, ale ogólnie napój mi smakował.

Podsumowując tą przydługawą recenzję - kompilacja jest naprawdę interesująca i warto się z nią zapoznać. Goa ugryziono tutaj z nieco innej strony niż na "Pure Planet" - moim zdaniem to trochę gorzej. Nie wiem dlaczego, ale odniosłem wrażenie iż technicznie "P.P." jest lepiej dopracowana, jak gdyby czystsza, zaś dźwięki na "Infinite Realities" brudniejsze i mniej wygładzone. Dla jednych to będzie wada, dla innych zaleta, chociaż to miła odmiana po zupełnie sterylnych i klarownych CD'kach... Mimo wszystko "Infinite Realities" trochę brakuje do tego, co sprezentowała nam wytwórnia Kagdilia Records.

Ocena: 8,5/10

JetMan